Nieboszczyk nie złapie złodzieja za rękę

Z grobów na cmentarzu Świętej Trójcy przy ul. Lotników od czasu do czasu giną mosiężne literki i krzyże. Złomiarze skaczą przez płot i nie ma na nich mocnych.

- Na tym cmentarzu pochowałam swoich rodziców. Takie kradzieże nasilają się raz na jakiś czas - mówi pani Barbara. - Kilka lat temu z mogiły zniknęły mosiężne literki, a tydzień temu zorientowałam się, że brakuje krzyża. Chciałam zgłosić problem policji, ale powiedziano mi, że mogę złożyć sprawę z powództwa cywilnego. Nie zamierzam się z tym męczyć. Tym bardziej że syn uspokoił mnie, że do Wszystkich Świętych postara się o nowy krzyż.

Okazuje się, że przypadek pani Barbary nie jest odosobniony.

- Tydzień temu metalowe elementy zniknęły z kilkunastu grobów. To na pewno sprawka złomiarzy, którzy kradną aby zarobić na piwo - twierdzi Janusz Lutka, zarządca cmentarza.

Ewentualna ochrona, patrole straży miejskiej, wyższy płot czy zamykanie bram na noc - okazuje się, że to wszystko nic nie pomoże. <!** reklama>

- Nieboszczyk nie złapie złodzieja za rękę - mówi „Expressowi” ksiądz Bronisław Kaczmarek, proboszcz parafii pw. Świętej Trójcy w Bydgoszczy. - Płot jest taki, że można przeskoczyć go bez problemu. Nawet jak zatrudnimy trzech strażników, to trudno byłoby im kontrolować teren całego cmentarza. Biedni są gotowi zabrać wszystko, by tylko zarobić trochę grosza. Jak nie będziemy walczyć o człowieka, to problem nigdy nie zniknie.

Widocznie, oprócz pani Barbary, żaden z opiekunów okradzionych grobów nie skarżył się, bo w ocenie policji problem nie urósł do skali procederu. A bydgoscy strażnicy miejscy mają swoje sposoby na cmentarnych szabrowników.

- Co najmniej raz w miesiącu kontrolujemy miejsca sprzedaży skupu złomu, aby sprawdzać, czy nie handluje się tam cmentarnymi łupami - wyjaśnia Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy bydgoskich strażników miejskich.