Gdyby nie pewien skrupulatny naukowiec, do tej pory zjadalibyśmy mąkę z grzybem pleśniowym, nie mając o niczym pojęcia.
<!** Image 3 align=right alt="Image 51026" sub="Janusz Chociszewski, kierownik oddziału analiz instrumentalnych sanepidu. Rocznie bada się w laboratoriach województwa prawie 5 tys. próbek">Nad kontrolowaniem jakości żywności w Polsce pracuje cała armia ludzi skupionych w kilku państwowych instytucjach. Mimo to od czasu do czasu wychodzą na jaw „kwiatki” w rodzaju: bakteria kałowa w soku marchwiowym, rakotwórcze grzyby w mące. Przy czym o „rewelacjach” tych inspektorzy dowiadują się przeważnie od zatrutych konsumentów, a powinno być odwrotnie. Instytucje wyznaczone do nadzorowania żywności, mające chronić interes konsumenta, nawet jeśli wykryją jakąś nieprawidłowość, nie mogą podawać do publicznej wiadomości nazwy producenta. Po marcowej aferze z soczkiem firmy Marwit (nazwa wypłynęła, bo sprawa wyszła od zatrutego klienta) okazało się, że seria kontroli ujawniła skażenia również w soczkach dwóch innych producentów. Których?
- Nie możemy tego ujawnić - powiedziano nam w Okręgowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. I dodano: - Zawiodła wewnętrzna kontrola jakości w zakładzie.
Informacja o skażonej mące wyszła na jaw w styczniu bieżącego roku z uniwersyteckiego laboratorium w Bydgoszczy. Wszczęte przez sanepid kontrole potwierdziły niepokojące odkrycia akademików. Wybrano naprędce kilka młynów i w jednym z nich, w Walentowie koło Kikoła znowu stwierdzono obecność mikotoksyn. Sprawą zajęła się prokuratura.
<!** reklama left>Nadal jednak bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego wcześniej nie wykryli tego inspektorzy nadzoru żywności i ile spleśniałej mąki oraz innych „cudów” leży jeszcze na sklepowych półkach.
- My nie możemy wchodzić do producentów. Ustawa nie pozwala nam także na ocenianie jakości zdrowotnej żywności. Takie mamy przepisy - mówi Luiza Rutkowska z Wojewódzkiej Inspekcji Handlowej. Pamięta, że podczas jednej z kontroli w sklepie ujawniono parówki cielęce... bez cielęciny.
- Zgodnie z wytycznymi UE, jest nas wystarczająca liczba, nawet podobno za dużo. Za to dobija nas dokumentacja. Kontrolowalibyśmy więcej obiektów, gdyby nie masa papierów - mówią pracownicy sanepidu.
Minęły czasy, kiedy w kadrach inspekcji sanitarnych leżały sterty podań od młodych chemików szukających pracy. Niskie zarobki i jednocześnie wymóg wysokich kwalifikacji sprawiają, że chętnych jest coraz mniej.
- Niedługo młodych nam zabraknie. Wyjeżdżają za granicę - mówi Krystyna Miłkowska z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Opozda podjęła decyzję w sprawie Vincenta. Królikowski nie ma tu nic do gadania
- Ostrzegamy: Daniel Martyniuk znowu "śpiewa". Ekspertka wysyła go na oddział
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas