Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarszy szklarz w Bydgoszczy. Oto historia rzemiosła na szkle pisana

Sławomir Bobbe
Sławomir Bobbe
- Nie szkli się już okienek piwnicznych, co kiedyś było standardem. Dziś biedny zabije je dyktą, bogaty wstawi okna plastikowe. Nie ma też zleceń ze szkół i zakładów, dawniej na potęgę szklono obrazy szefów partii i godła - mówi najstarszy bydgoski szklarz.

Zobacz wideo: Remont deptaku przy al. Ossolińskich w Bydgoszczy.

Kampania Społeczna "Dziadkowie Biznesu" to projekt przygotowany przez studentów zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, jednak ma zasięg ogólnopolski. Pomysł jest prosty - akcja ma promować w mediach społecznościowych firmy i zakłady rzemieślnicze prowadzone przez seniorów. Osoby starsze często są wykluczone cyfrowo, nie widzą potrzeby reklamowania się w sieci. Akcja ma sprawić, że o dobrym rzemiośle dowie się mnóstwo ludzi. To właśnie małe, rodzinne firmy najbardziej ucierpiały na pandemii. Pierwszą i na razie jedyną firmą w Bydgoszczy, która zaistniała w kampanii "Dziadkowie Biznesu" jest Edward Sawicki, prowadzący zakład szklarski przy ul. Śniadeckich 12.

To Cię może też zainteresować

- Jestem najstarszym szklarzem w Bydgoszczy - mówi pan Edward, lat 75. O kampanii społecznej nie słyszał, ale pomysł uznaje za ciekawy. Podobnie jak wielu rzemieślników, także i jego zakład szklarski korona mocno poturbowała.

- Cały czas jest słabo, czasem jest więcej pracy, czasem przez cały dzień nie zagląda nikt. Zwłaszcza pierwsza fala koronawirusa dała się mocno we znaki, teraz wiele lepiej też nie jest. Najgorsze jest to, że czy jest klient czy nie podatki i zdrowotne trzeba płacić - mówi bydgoski rzemieślnik.

Plastikowa konkurencja z marketów

Zmaga się nie tylko ze skutkami pandemii, ale również konkurencją. - Zwłaszcza młodsza generacja kupuje teraz ramki w marketach, tam się zaopatrują. To są często jednak rzeczy gorszej jakości, niekiedy plastikowe. Sporo osób zamawia też usługi, które trzeba wykonać w domu czy w sklepie, ja natomiast pracę wykonuję na miejscu, w warsztacie. Sam przecież nie wprawię szyb w witrynę sklepową, do tego musi być przynajmniej kilka osób - zauważa bydgoszczanin. Do narzekania mu jednak daleko.

- Najczęściej oprawia się u mnie obrazy, rzadziej lustra. Zwykle trafiają do mnie starsi klienci którzy pamiętają, że zakład jest w tym miejscu od 1937 roku. Niekiedy przyjeżdżają z zagranicy, pamiętając że ich rodzice też u mnie oprawiali obrazy i zlecają usługę, to bardzo miłe. Mam też klientów z Nakła, przyjeżdżają z Osowej Góry, wiele osób dociera z Jachcic - wylicza Edward Sawicki.

Partyjni towarzysze za szkłem

Sama branża szklarska przez lata też się zmieniła i nic nie jest już tak, jak kiedyś. - Inaczej szkoliło się młodzież, przez 30 lat byłem w cechu rzemiosł przy egzaminach, mogę coś na ten temat powiedzieć. Dziś nie trzeba mieć zawodu szklarza, można sobie otworzyć zakład i go prowadzić. Kiedyś trzeba było mieć to uprawnienia czeladnicze, zdać egzamin. Nie szkli się już okienek piwnicznych, co dawniej było standardem. Dziś biedny zabije je dyktą, bogaty wstawi okna plastikowe. Nie ma też zleceń ze szkół i zakładów, dawniej na potęgę szklono obrazy szefów partii i godła. Oprawiało się tego stosy, całe setki. Zamawiało też wojsko, jeszcze u ojca. Nie szkli się również obrazków i zdjęć z przyjęć komunijnych - raz, że przyjęć nie było, dwa - że jest inna moda - zauważa bydgoszczanin.

Historia bydgoskiego rzemiosła na szkle wypisana

Zakład szklarski przy Śniadeckich 12 działa od 1937 roku, zakładał go dziadek Edwarda Sawickiego. Został rozstrzelany niedaleko, przy ulicy Warszawskiej. - Miał siedmiu synów, wtedy, za czasów prezydenta Mościckiego, rodzina która dochowała się siedmiu synów mogła liczyć na to, że chrzestnym zostanie właśnie prezydent. Tak się stało, prezydent przysłał delegata jako chrzestnego. Mój ojciec z kolei warsztat prowadził od 1944 roku - mówi pan Edward.

Zmarł jednak przedwcześnie i na barki młodego chłopaka spadła konieczność utrzymania się - Edward Sawicki pracę zaczął, jeszcze jako uczeń, w wieku 14 lat. Być może, gdyby losy potoczyły się inaczej, znalibyśmy go raczej nie jako doskonałego rzemieślnika, a wybitnego sportowca.

- W latach 60-tych biegałem na Zawiszy - z dumą wskazuje na wiszące w pracowni zdjęcie. - Nie widać na nim jeszcze trybun ani zegara, jest tylko wał ziemny. Trenowałem do 22 roku życia, biegałem razem z Ireną Szewińską. Byłem naprawdę dobry, w wieku 14 lat zostałem dwukrotnie mistrzem Polski w czwórboju, na 60m biegałem w granicach 6,8. Ale trzeba było pracować. I dopóki będę mógł, to będę to robił dalej. Pracuję, bo lubię i muszę, niestety emerytury rzemieślnicze są bardzo niskie, a mam pod opieką także córkę i wnuczkę.

Więcej o akcji "Dziadkowie Biznesu" można przeczytać na facebookowym FP "Dziadkowie Biznesu". Można również zgłosić do niej innych bydgoskich rzemieślników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo