Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na świat bez wychodzenia z pokoju

Katarzyna Bogucka, Mariola Lorenczewska
„Dobrze Urodzeni” - to dzieci, które pierwszy oddech złapały nie w szpitalnej sali, lecz u siebie w mieszkaniu. W Bydgoszczy, co najmniej jedna akuszerka wita maluchy w ich „M”.

„Dobrze Urodzeni” - to dzieci, które pierwszy oddech złapały nie w szpitalnej sali, lecz u siebie w mieszkaniu. W Bydgoszczy, co najmniej jedna akuszerka wita maluchy w ich „M”.

<!** Image 3 align=right alt="Image 107880" sub="Mali uczestnicy pierwszego w Polsce Zjazdu Rodziców i Dzieci Urodzonych w Domu. Impreza odbyła się z inicjatywy Stowarzyszenia Niezależna Inicjatywa Rodziców i Położnych „Dobrze Urodzeni” Fot. Archiwum">

Jedna, ale może być ich więcej. Położne nie chcą się bowiem ujawniać. Twierdzą że, z powodu swej działalności, zresztą dopuszczanej ustawowo, nierzadko są szykanowane.

Nawet lekarze mówią o nas czarownice, sabat czarownic - twierdzi pani Ksymena, akuszerka z kilkudziesięcioletnim stażem. - Te z nas, które zdecydowały się ujawnić, są wręcz piętnowane przez przeciwników porodów domowych. Ja pracuję od 45 lat w zawodzie. Przez ostatnie 10 lat w domach przyjęłam prawie pół tysiąca dzieci. Szczęśliwie przyjęłam. Telefony w sprawie opieki i uczestnictwa w porodzie domowym mam z całej Polski. Także z Bydgoszczy.

Kłopot z położną

Pani Genowefa: żona, matka i babcia, mieszkanka Polski centralnej, jest zdeklarowaną zwolenniczką porodów domowych. Ma zresztą wszelkie uprawnienia, by je przyjmować. Kobieta ma sygnały, że w Bydgoszczy jest kłopot ze znalezieniem położnej do porodu w domu. - Założyłam firmę, posiadam uprawnienia, zezwolenia, certyfikaty i przede wszystkim wiem, kiedy dziecko można przyjąć poza szpitalem, a kiedy przebieg ciąży jest do tego przeciwwskazaniem - zapewnia położna z ponad 30-letnim stażem zawodowym. - Jestem w trakcie pisania książki, dokumentu, w którym, między innymi zasady kwalifikowania ciąży do porodu w domu zamierzam zamieścić. To, mam nadzieję, pomoże koleżankom z branży. Po licznych telefonach z Bydgoszczy i okolic zaprosiłam na weekend dwie osoby, położne związane z Bydgoszczą. Przez dwa dni i dwie noce rozmawiałyśmy o rodzeniu w domu. Radziłam, szkoliłam, przestrzegałam. Jedna z tych osób na pewno pomaga matkom w waszych domach, druga chyba nie. Te panie nie chcą się ujawniać. Boją się opinii środowiska, które potrafi być okrutne. A przecież położne, które pracują z kobietami, muszą być po wyższych studiach, po kursach, szkoleniach, mają doświadczenie i nigdy nie naraziłyby ani matki, ani dziecka na jakiekolwiek kłopoty. Do rodzenia w domu ciąża musi się kwalifikować. Matka musi być zdrowa.

Stowarzyszenie „Dobrze Urodzeni” nie kryje swej działalności i przekonań. Na swojej stronie podaje nazwiska i telefony kilkunastu położnych, które jako nieliczne w Polsce przyjmują porody w domu jednocześnie podpisując się pod swoją pracą nazwiskiem, na forum. Stowarzyszenie za cel postawiło sobie, między innymi umożliwienie rodzicom swobodnego wyboru miejsca i sposobu rodzenia. W maju zeszłego roku zorganizowany został pierwszy zjazd dzieciaków „dobrze urodzonych”.

Troska o mamę i dziecko

O rodzenie poza szpitalem pytamy Urszulę Latochę-Czerską, bydgoską położną. - Porody w domu? Nic nie powiem na ten temat. Pamiętam za to izby porodowe. Choćby tę w Lnianie, bo tam miałam praktyki. Izby zaczęły znikać w latach 70. Dobre było w nich to, że matka i dziecko miały zapewnioną opiekę dłużej niż w szpitalu, czyli ponad jedną dobę. W ten sposób można było wyłapać ewentualne kłopoty zdrowotne malucha. Tymczasem niedoświadczona mama, która wyjdzie z dzieckiem ze szpitala już po upływie doby, bywa, że tam wraca.

Fundacja „Rodzić po Ludzku” stale odpowiada na pytania kobiet o możliwość rodzenia w domu. Dzwonią mamy z całej Polski, choć największe zainteresowanie tematem widać w większych miastach, na przykład w stolicy, a także na południu Polski. To, co normalne jest, co więcej refundowane w Wielkiej Brytanii, w Holandii, w Polsce małymi kroczkami wychodzi z cienia. Nie bez merytorycznej krytyki ze strony uznanych autorytetów.

- Niektóre położne z pewnością chciałyby rozpropagowania porodów domowych - mówi profesor Wiesław Szymański, kierownik oddziału Klinicznego Położnictwa, Chorób Kobiecych i Ginekologii Onkologicznej Szpitala Biziela. - Ale ja stanowczo sprzeciwiam się tej inicjatywie. Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się poród, czy nie będzie konieczne szybkie przewiezienie matki i dziecka do szpitala, czy karetka przyjedzie natychmiast. Rozpoznajemy coraz częściej przypadki zamartwicy wewnątrzmacicznej, niedotlenienia płodu. Do jego stwierdzenia konieczna jest aparatura, KTG, a położne nie wożą przecież ze sobą do domów takiego sprzętu. Ryzyko nieoczekiwanych powikłań, kłopotów jest zbyt wielkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!