Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślę, że Polska zostanie w moim życiu już na zawsze - mówi Stanisław Kuflyuk [WYWIAD]

Magda Jasińska
Fot. Nadesłana
W ramach cyklu „Zwierzenia przy muzyce” rozmowa ze Stanisławem Kuflyukiem, śpiewakiem, barytonem z Ukrainy, laureat pierwszej nagrody Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. A. Didura w Bytomiu.

Skąd dokładnie Pan pochodzi?
[break]
Z miasta Stanisławowa, które teraz nazywa się Iwano-Frankowsk. To było polskie miasto na zachodzie Ukrainy, niedaleko Lwowa, pomiędzy górami a granicą polską. Tam ukończyłem Wydział Wokalno-Aktorski Instytutu Sztuki. Po licencjacie zostałem przyjęty do Opery Wrocławskiej i zostałem w Polsce.

Polska to był pierwszy wybór?To był przypadek. Nie zamierzałem wyjeżdżać z Ukrainy, ale były przesłuchania w Operze Śląskiej i Operze Wrocławskiej - dostałem się i tu, i tu. Wybrałem Wrocław, chociaż później też trafiłem do Bytomia.

To sceny operowe na południu kraju są Panu bliskie...W sumie wszystkie sceny w Polsce znam, oprócz Szczecina, do którego jeszcze nie dotarłem.

Do Bydgoszczy przyjechał Pan po raz drugi, wcześniej były „Pajace”.
Z występu w przedstawieniu „Pajace” bardzo się cieszę i dziękuję dyrektorowi Maciejowi Figasowi, że mnie zaprosił. To było moje marzenie, a produkcja była bardzo piękna, tak więc miło to wspominam. A „Cyrulika” śpiewałem niemal na wszystkich polskich scenach.

Czy udało się Panu w Polsce zaistnieć w wielu partiach?Tak i to zawdzięczam polskim teatrom muzycznym. To wielka szansa, bo mało kto, mając 30 lat, ma zaliczone około 60 partii na scenie. Z głównych ról mam blisko 20 - to jest Oniegin, Don Giovanni i Łucja z Lammermooru. Młody śpiewak - zanim go wpuszczą w partie pierwszoplanowe - musi śpiewać ogony, czym nie gardziłem. Zawsze uważałem, że im więcej jestem na scenie, tym dla mnie lepiej. Biorę nuty i uczę się szybko roli. Don Giovanniego nauczyłem się w dwa tygodnie - to blisko trzy godziny muzyki. Dla mnie to było wielkie wyzwanie i udowodniłem sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Czy u Pana w rodzinie były tradycje muzyczne?Tak, mama jest pianistką, a tata był dyrygentem. Moi rodzice nie chcieli, abym został muzykiem. Po liceum jednak poszedłem na egzaminy do Instytutu Sztuki i zdałem. Nietrudno mi było nadrobić materiał. Operowych śpiewaków w rodzinie, co prawda, nie było, byli za to teoretycy, pianiści, dyrygenci. O tym, że zostałem muzykiem, zadecydował los.

Dlaczego rodzice nie chcieli, żeby Pan był muzykiem?To były bardzo ciężkie czasy poradzieckie. Było ciężko, a z tego zawodu nie dało się żyć. Muzycy wyjeżdżali na Zachód i musieli sprzątać, żeby rodziny mogły przeżyć. Moi rodzice też musieli chałturzyć, żeby zarobić. Ja zawsze, jeśli już coś zacząłem robić, to chciałem to wykonywać porządnie. Nie chciałem być zamknięty w ramki i siedzieć w jednym miejscu. Dla mnie śpiew i praca śpiewaka jest wolnym zawodem. Dziś, mimo że mam etat w Operze Krakowskiej, to jeżdżę po kraju i większość czas spędzam w hotelu i aucie.

Jak można zaistnieć na różnych scenach?Etat pomaga, jesteś w operze, do której przyjeżdżają dyrygenci i reżyserzy, i możesz się pokazać. Jeżeli cię zauważą, to cię zaproszą.

Pamięta Pan swój pierwszy występ?Na pierwszym występie była moja babcia i było to dla niej wielkie przeżycie. Pamiętam to dobrze, bo to była Hala Stulecia we Wrocławiu, cztery i pół tysiąca ludzi na widowni, a ja, młody człowiek, przed rozpoczęciem pracy w teatrze byłem może ze dwa razy w teatrze operowym. Brak świadomości tego, co to jest opera, spowodował, że nie miałem większego stresu. To był „Borys Godunow”, czyli opera w języku, w którym swobodnie rozmawiam i reżyser też był z Rosji. To była kumulacja bodźców, które mi pomagały.

Śpiewanie w hali nie jest zbyt komfortowe?Myślę, że żaden śpiewak nie lubi mikroportów, ale z drugiej strony, jak pokazać pięciu tysiącom ludzi spektakl. Babcia była wzruszona - taki był mój pierwszy występ.

Myśli już Pan po polsku?Tak.
To znaczy, że Polska na jakiś czas pozostanie w Pana życiu?
Myślę, że to już na zawsze. Byłem niedawno dwa miesiące w Rosji i po miesiącu miałem już dość i tęskniłem za Polską. W końcu moja babcia była Polką, dlatego byłem od dziecka dość blisko związany z polskim językiem i Kościołem.

Nie ciągnie Pana na Ukrainę?Staram się, jak tylko mogę, bywać tam często. Zachodnia Ukraina się specjalnie nie różni od Polski.

Co Pana interesuje - poza muzyką?Kocham fotografię, lubię łowić ryby, tylko że nie mam na to czasu. Obiecałem sobie, że po kilku latach bez urlopu, tegoroczne wakacje choć przez tydzień spędzę na rybach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!