Miszkolc w Grudziądzu? Pogrom jak w banku...

Zgodnie z przewidywaniami żużlowcy GTŻ-u Grudziądz pokonali u siebie w pierwszym meczu w dolnej czwórce I ligi Speedway Miszkolc 66:24.

Ostatecznie grudziądzanie wystąpili niemal w najsilniejszym składzie. Wcześniej negocjowali ze swoimi zawodnikami obniżenie kontraktów i zgodzili się na to niemal wszyscy żużlowcy. Z Polaków nie udało się porozumieć tylko z Arturem Mroczką, którego zastąpił w składzie Paweł Kaczorowski.

Kibice, którzy pamiętali ostatni mecz z ekipą Miszkolca w Grudziądzu (74:16), woleli wczoraj pozostać w domach, mimo że tym razem goście skorzystali z usług dwóch obcokrajowców - Camerona Woodwarda i Jamesa Wrighta. Ale i tak na stadionie w Grudziądzu pojawiła się tylko grupka najwierniejszych fanów.

<!** reklama>Zgodnie z oczekiwaniami ekipa z Węgier wielkiego oporu grudziądzanom nie postawiła. Wygrała raptem jeden wyścig, a w pozostałych sporadycznie „urywała” punkty gospodarzom. Po siódmym biegu było już 31:11. Walkę próbowali podejmować wspomniany Woodward i Jozsef Tabaka. Reszta była tłem dla zawodników GTŻ-u, a Roland Kovacs i Atilla Lorincz w ogóle nie pojawili się na torze. Po raz kolejny można mieć wątpliwości, co do sensu rozgrywania takich potyczek.

- Co można powiedzieć o takim spotkaniu? - pytał retorycznie Davey Watt, który przed meczem dostał prezent od Tomasza Chrzanowskiego - kluczyki do... fiata 126 p! - Niestety, nie udało nam się awansować do górnej czwórki i musimy „raczyć” swoich kibiców takimi meczami, jak ze Speedway’em Miszkolc. Na pewno nie było to porywające widowisko. Rywal nie był trudny i szkoda, że fani nie zobaczyli dziś dużo walki na torze. Ten sezon nie ułożył się dla nas pomyślnie.(KG)

GTŻ Grudziądz - Speedway Miszkolc 66:24