Masowej wyprzedaży akcji nie było

Minęły dwa lata od debiutu giełdowego PKO BP. Zgodnie z przepisami, wczoraj pracownicy banku mogli po raz pierwszy swobodnie dysponować swymi papierami.

Byli i obecni pracownicy PKO BP otrzymali 10,45% akcji banku, które - według kursu z piątkowego zamknięcia - były warte blisko 4,2 mld zł. Czy wszyscy ruszą po kasę?

<!** reklama left>Sławomir Skrzypek, pełniący obowiązki prezesa banku, zapewniał w ubiegłym tygodniu, że takiej groźby nie ma. Jak twierdzi, z sondażowych rozmów z pracownikami wynika, że nie mają oni zamiaru zalać rynku walorami swojego banku. - Opierając się na doświadczeniach innych dużych podmiotów, w przypadku których realizowane były programy udostępniania akcji pracowniczych, należy stwierdzić, że wprowadzenie akcji pracowniczych do obrotu giełdowego nie oddziałuje niekorzystnie na kurs akcji danej spółki. Jak wynika z analizy podobnych procesów, ewentualne spadki kursów akcji, po wprowadzeniu do obrotu akcji pracowniczych, dotyczą tylko maksymalnie kilkunastu sesji - powiedział Marek Kłuciński, rzecznik PKO BP.

Sama sprzedaż akcji pracowniczych nie nastręcza problemu. W tym celu nie trzeba nawet mieć rachunku w domu maklerskim, który pracownik PKO może sobie zafundować i prowadzić w BDM PKO gratisowo do końca tego roku. Część papierów przeszła de facto w inne ręce już wcześniej, dzięki pożyczkom pod zastaw akcji. Nie jest tajemnicą, że udzielał ich np. Deutsche Bank PBC, ale i sam PKO BP pożyczył 120 mln zł 6,5 tysiącom osób.

Wczoraj właściciela zmieniło około 8 mln akcji wartości 630 mln zł. Kurs spadł o 0,5%.

Jak nam powiedział jeden z pracowników banku w Toruniu „Spodziewano się większego spadku, jednak papiery bardzo ładnie się zachowały”.