„Port lotniczy w Bydgoszczy ma środki na bieżące funkcjonowanie do 8 grudnia, później niewykluczone, że będzie musiał ogłosić upadłość” – wypalił marszałek Całbecki.
PRZECZYTAJ:Upadłość wciąż wisi nad bydgoskim lotniskiem
Zastanówmy się, czy te szorstkie słowa były spontanicznym i nie w pełni kontrolowanym wybuchem marszałka, czy też przemyślaną, taktyczną zagrywką. Za tą drugą hipotezą przemawia data wystąpienia Piotra Całbeckiego. Sesja odbywała się w przededniu spotkania w ministerstwie infrastruktury.
PRZECZYTAJ:Port lotniczy w Bydgoszczy. Zmiany w siatce połączeń
Wiceminister Szmit miał podczas niego wysłuchać racji marszałka oraz prezydentów Bydgoszczy i Torunia, m.in. dotyczących dofinansowania przez Toruń portu kwotą 5 mln zł w zamian za dodanie do nazwy członu „Toruń”. Jak bydgoszczanie dobrze pamiętają, prezydent Bruski odrzuca takie rozwiązanie. Czy Całbecki chciał zatem przed wyjazdem do stolicy postraszyć Bruskiego?
Jeśli tak, to jest kiepskim psychologiem. Jak łatwo bowiem było przewidzieć, groźba upadłości lotniska raczej umocniła stronę bydgoską w oporze i wywołała sporo kąśliwych komentarzy. Nie sądzę też, by marszałek poważnie liczył na to, że wizyta w Warszawie przyniesie przełom. Języczkiem u wagi, stroną, od której zależy zmiana nazwy lotniska, są teraz Porty Lotnicze – firma należąca do państwa, a zatem kontrolowana przez PiS. Również wiceminister infrastruktury to członek PiS-owskiego rządu.
Nasz port ma rocznie ok. 12 mln długu, a podobnej wielkości port w Łodzi - 54 mln i nikt go z tego powodu nie myśli zamykać.
Przed tym oto dygnitarzem stanęli prezydent Bydgoszczy i marszałek województwa – dwaj samorządowcy powiązani z PO. Minister Szmit nie miał żadnego politycznego interesu, by poprzeć którąś ze stron w tym sporze. Ma natomiast polityczny interes, by animozje trwały, bo to może pomóc PiS-owi w zwycięstwie w najbliższych wyborach samorządowych.
I rzeczywiście, minister we wtorek wysłuchał gości z Kujawsko-Pomorskiego, ale nie zajął żadnego stanowiska. Marszałek Całbecki, jako doświadczony polityk, musiał przewidywać taki finał wizyty i dlatego gotów jestem przyjąć, że jego poniedziałkowe wystąpienie na sesji było spontanicznym wybuchem.
Świadczy o tym zmiana tonu marszałka już w parę godzin po spotkaniu w Warszawie. Oświadczył wtedy: „Port lotniczy w Bydgoszczy ma zbyt duże znaczenie dla całego regionu, by groźba upadłości była realna”. Pojawiły się też sugestie, że Toruń skłonny jest uczestniczyć w pokrywaniu długów portu nie jednorazowo, lecz co roku. Potwierdził to prezydent Zaleski, ale pod warunkiem, że „Toruń” zostanie dopisany do nazwy portu. Czyli wracamy do punktu wyjścia...
Przy okazji tego zaognienia sporu, a potem przesilenia, ludzie dowiedzieli się, że nasz port ma rocznie ok. 12 mln długu, a podobnej wielkości port w Łodzi - 54 mln i nikt go z tego powodu nie myśli zamykać. Tylko że w województwie łódzkim nie ma dwóch miast tak rywalizujących ze sobą, jak Bydgoszcz i Toruń.
Jedno wydaje się pewne: upadłość portu byłaby polityczną śmiercią dla tych, którzy do niej dopuścili. Dwaj najwięksi udziałowcy portu – województwo i miasto Bydgoszcz – mają razem roczne dochody blisko 2,4 mld zł. 12 milionów dla portu powinno się znaleźć bez trudu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Andrzej Sołtysik dostał fuchę w TVP! Wiemy, z kim będzie pracował
- Piotr Gąsowski pokazuje w Polsacie drugą twarz?! Stroi fochy na młodszego kolegę
- Tak wygląda grób Krzysztofa Krawczyka tydzień przed rocznicą. Szczegół łamie serce
- Tak żyje po zwolnieniu z TVP. Dawno niewidziana Nowakowska przyłapana na mieście!