Manewry transferowe

<!** Image 1 align=left alt="Image 39204" >Jeśli ktoś pomyśli, że z chwilą zakończenia rundy jesiennej kluby piłkarskie zapadają w sen zimowy, to się grubo myli. Tuż bowiem po ostatnim gwizdku sędziego rozpoczynają się wielkie manewry transferowe. Szkoleniowcy dokonują analizy występów swoich podopiecznych i przedstawiają prezesom listę życzeń. Jest ona wypadkową sytuacji finansowej klubu oraz aktualnie zajmowanego miejsca w tabeli.

Podaż graczy jest spora, choć krajowy rynek robi się coraz bardziej wydrenowany. Często więc - z różnym skutkiem - sięga się po piłkarzy zagranicznych. Paradoksem jest, że nie zawsze są to zakupy udane. Dość przypomnieć, że w składzie sensacyjnego lidera Orange Ekstraklasy, BOT GKS Bełchatów, nie ma ani jednego straniero. Czy to na wiosnę się zmieni? Pewne nie, bowiem trener Orest Lenczyk publicznie deklaruje, że przeciętni kopacze z zagranicy (a tylko na takich nasze kluby stać) jego nie interesują. Inna sprawa, że kibice w Bełchatowie z niepokojem czekają na ostateczną decyzję czołowego snajpera I ligi - Radosława Matusiaka. Czy nie ulegnie on pokusie i jeszcze przed końcem sezonu 2006/2007 wybierze ofertę jakiejś solidnej drużyny europejskiej.

Również w grodzie nad Brdą z podobnymi dylematami musi zmierzyć się Bogusław Baniak. Jesienią znakomicie w II lidze zaprazentował się Vuk Sotirović. Apetyt na Serba ma kilka zespołów z ekstraklasy. Gdyby odszedł z Zawiszy trzeba będzie zapełnić po nim lukę. Tak czy inaczej na pewno w składzie dojdzie do drobnych korekt.