Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mały Wielki Gatsby

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Gość, który kręcił dla policji filmik o zatrzymaniu szefów grupy zajmującej się handlem węglem, to czystej wody talent reżyserski. Długie, budujące napięcie ujęcia placu pełnego czarnych grud, potem zbliżenie obiektywu na kontrastujący z posępną czernią detal.

To błyszczące w słońcu kajdanki, zapięte za plecami na lśniących czystością przegubach drobnego mężczyzny w błękitnych dżinsach. Piekło przegląda się w niebie albo niebo w piekle. To mógłby być początek dyplomowej etiudy w łódzkiej „filmówce”. W tle rozległby się zrezygnowany głos Tobeya Maguire’a: „Tylko jeden człowiek mnie nie brzydził - Gatsby. Był największym optymistą, jakiego poznałem...”.

Mitologia celebrycka niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Mały człowiek, który niespełna trzy lata temu wparował do mojego pokoju w redakcji, na pewno nie skojarzył mi się z Wielkim Gatsbym. Bohater Scotta Fitzgeralda chciał podbić snobistyczny świat i złożyć go w ofierze miłości. Mały w moim pokoju krzyczał, groził i puszył się na przemian. Domagał się, by paść przed nim na kolana, bić pokłony przed jego pieniędzmi, rozmawiać o węglu wyłącznie z nim, bo inaczej zabierze zabawki i pójdzie do domu. Jako apostoła swej wielkości przyprowadził żonę. Gniewnymi pomrukami zwiastowała klątwę, jaka spadnie na głowę tego, kto nie posłucha głosu Pana. Przekleństwa, wulgaryzmy i pogróżki
- wkrótce przekonałem się, że to był jego naturalny sposób kontaktowania się z dziennikarzami. Podejrzewam zresztą, że nie tylko z nimi. Dlatego pewnie mało kto zasmucił się po jego aresztowaniu. Jeszcze raz dała o sobie znać prawda zawarta w japońskim przysłowiu: „Jeśli będziesz siedzieć nad brzegiem wystarczająco długo, zobaczysz, jak rzeka niesie trupa twego wroga”.

W tym wypadku wcale nie trzeba było długo siedzieć. Z drugiej strony, zastanawia, jak łatwo człowiek znikąd może w Polsce przedzierzgnąć się poważnego biznesmena i szczodrego mecenasa. Dawno temu pozycję taką dawała rodzinna praca kilku pokoleń. Potem świat przyspieszył i można już było z pucybuta stać się milionerem. Wciąż jednak wymagało to wielu lat harówki. Węglowy magnat przybył natomiast niemal znikąd. Zbiorowa pamięć podpowiada jedynie zamieszanie sprzed dziesięciu lat z firmowaną przez niego siecią sklepów z ciuchami, które upadły w niezbyt jasnych okolicznościach. Potem długo było o nim cicho. Gdy zaś pojawił się ponownie - tym razem w roli handlarza węglem - to ledwie trzech lat potrzebował do wykonaniu skoku, który rekinom biznesu zabiera pół życia.

Był czas, gdy trudno było zakończyć wieczór przed telewizorem, by choć raz nie natknąć się na znak firmowy składów węgla. Miałem wrażenie, że patronują wszystkiemu - od wielkiego sportu, poprzez festiwale, teatr, aż do prognozy pogody. Zdjęcia małego szefa zaczęły pojawiać się w rubrykach towarzyskich jako gościa eleganckich balów. Wyglądało na to, że na dobre wkręcił się do światka, do którego bezskutecznie pukał Wielki Gatsby. W kryzysowych czasach na łeb spada kurs zdrowego rozsądku. Tanieje też przyzwoitość.

Zachodziłem na przykład w głowę, dlaczego firma, która po całej Polsce gubi złote podkowy, nie zadba o dobrą opinię w najbliższej okolicy. Dlaczego węglarze woleli wydawać pieniądze na transmisje meczów polskiej reprezentacji piłkarskiej, niż zadbać o to, by mieszkańcom wschodniej części Białych Błot nie dokucza pył z placu, na którym potem małego szefa zakuto w błyszczące kajdanki. Wychodzi na to, że ludzie, którzy podejrzewani są o malwersacje rzędu 85 milionów złotych, żałowali promila tej kwoty, by zamknąć usta rozżalonym sąsiadom. Kto wie, czy ten bezsensowny upór nie przyspieszył kryzysu w węglowym imperium. Zła atmosfera wokół firmy zaczęła się właśnie od buntu i pikiet mieszkańców Białych Błot. To za ich sprawą we wsi pojawiła się ogólnopolska telewizja. Tym razem nie po to, by budować pomniczek szlachetnego sponsora, lecz pokazać, jak oszukuje i zatruwa środowisko.

Siedzę nadal spokojnie nad brzegiem rzeki. Czekam teraz, aż leniwa woda przyniesie wieści, kto ze znanych ziomków tkwił w portfelu Małego Wielkiego Gatsby’ego.

I czy on sam aby nie jest wizytówką w przegródce jakiegoś jeszcze grubszego portfela?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!