Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lider potknął się na Olimpii

Marcin Karpiński, Fot. Patryk Szajda
Zawisza poniósł wczoraj duże straty. Nie dość, że uległ beniaminkowi 1:2, to nie będzie mógł w najbliższych meczach skorzystać ze Stefańczyka i Sobczaka, ukaranych czerwonymi kartkami.

Zawisza poniósł wczoraj duże straty. Nie dość, że uległ beniaminkowi 1:2, to nie będzie mógł w najbliższych meczach skorzystać ze Stefańczyka i Sobczaka, ukaranych czerwonymi kartkami.

<!** Image 2 align=right alt="Image 132058" sub="Zamieszanie pod bramką Olimpii. Od lewej Rafał Piętka, Piotr Bajera i Maciej Dąbrowski starają się odebrać piłkę doświadczonemu Mariuszowi Pawlakowi.">Przed spotkaniem trener bydgoskiego zespołu Mariusz Kuras miał prorocze wizje: - Olimpia to taki zespół, który musi w końcu „odpalić”. Oby tylko nie miało to miejsca w środowych derbach...”

I grudziądzanie... „odpalili”. Zaraz po pierwszych gwizdku ruszyli na przyjezdnych jak głodne wilki. Zmobilizowani dodatkową premią już po kwadransie mogli prowadzić 3:0! Kibice z niedowierzania kręcili głowami. Nikt bowiem nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

Błyskawicznie przypomniał się grający kiedyś w Bydgoszczy Tomasz Rogóż. W drugiej minucie zagrał na prawą stronę do Przemysława Suleja i ten z linii pola karnego kopnął piłkę „za kołnierz” Andrzeja Witana.

<!** reklama>Gospodarze ruszyli za ciosem i po chwili mogło być 2:0. Kolejna szarża Rogóża zakończyła się podaniem do Zbigniewa Kobusa, któremu w czystej sytuacji zabrakło jedynie precyzji.

<!** Image 4 align=right alt="Image 132058" sub="Groźny i trudny do zatrzymania Zbigniew Kobus (z lewej) dał się zawiszanom we znaki. Tomasza Warczachowskiego (z prawej) szybko z kolei zastąpił Bajera.">W ósmej minucie doszło do zdarzenia, które miało niewątpliwie wpływ na losy spotkania. Przy linii bocznej Marcin Sobczak starł się z Mariuszem Kryszakiem. Niby nic groźnego. Ale Sobczak ni stąd ni zowąd przerwał „wymianę uprzejmości” uderzeniem rywala w twarz. Skutek mógł być tylko jeden: czerwona kartka!

- To było idiotyczne ze strony Marcina - grzmiał po meczu Kuras. - Takie zachowanie nie przystoi zawodnikowi, który występował kiedyś w ekstraklasie.

Zawiszanie bardzo szybko musieli zewrzeć szeregi. A w początkowej fazie było to o tyle trudne, że grudziądzanie co rusz konstruowali groźne sytuacje podbramkowe.

<!** Image 3 align=right alt="Image 132058" sub="Dobrzy znajomi z boiska Marcin Tarnowski (z lewej) kontra Tomasz Rogóż.
Z tyłu piłkę próbuje wyłuskać Marcin Łukaszewski, który zagrał w pomocy.">Po wolnym Kryszaka bliski celnej główki był Kowalski. A po błędzie obrońcy Midzierskiego, Kobus wyszedł sam na sam z Witanem i piłka o centymetry przeszła obok słupka!

Na tym nie był koniec. Co gorsza dla zawiszan, gospodarze zdołali szybko podwyższyć rezultat. Po szybkiej akcji prawą stroną piłkę głową wpakował do siatki Sulej.

Przyjezdni zagrozili poważnie dopiero w 23 minucie, lecz wolej Tarnowskiego był niecelny. Z drugiej strony formę bydgoskiego bramkarza sprawdzili jeszcze Kobus i Rogóż.

- Początek zupełnie nie ułożył się po naszej myśli. Nie graliśmy tego, co sobie zaplanowaliśmy - przyznał po spotkaniu trener Zawiszy.

<!** Image 5 align=right alt="Image 132058" sub="Przy golu Bajery asystował Stefańczyk (przy piłce). To kolejny współudział tego obrońcy przy zdobytej bramce. Tym bardziej szkoda, że ujrzał czerwoną kartkę.">- Ciężko było nam coś stworzyć, zwłaszcza, że graliśmy w osłabieniu - dodał bydgoski rozgrywający Marcin Kozłowski. - Czasem bywa dzień, że mało co wychodzi. I właśnie z Olimpią tak to wyglądało.

Bydgoszczanie ambitnie dążyli jednak do zmiany rezultatu. A grudziądzanie uważniej zaczęli się bronić. Wreszcie na kwadrans przed końcem Stefańczyk w swoim stylu „pociągnął” wzdłuż linii bocznej, dośrodkował blisko bramki i nadbiegający Bajera głową dopełnił formalności. Chóralne „WKS!, WKS!” ponad tysięcznej grupy bydgoskich fanów miało jeszcze bardziej zmotywować drużynę do walki.

Na dobrych chęciach, niestety, się skończyło. Podopieczni Kurasa, pomimo tego, że sędzia doliczył sześć minut, nie zdołali już doprowadzić do remisu. Witan był po meczu załamany i nie chciał z nikim rozmawiać.

Sobczak próbował się tłumaczyć. - To uderzenie rywala wcale nie było zamierzone. Najpierw to ja zostałem trafiony kolanem w głowę.

Zły na siebie był także Stefańczyk, który po meczu za dyskusję z arbitrem również ujrzał czerwony kartonik. - Mamy więc mały problem - nie ukrywa Mariusz Kuras. - Sobczak i Stefańczyk mogą pauzować co najmniej trzy spotkania.

Zadowolenia nie krył zaś... Rogóż. - Wreszcie dopisało nam szczęście. Po każdym meczu wszyscy nas chwalili, ale punktów nam nie przybywało. Na mecz z Zawisza nikt nas nie musiał mobilizować!

Trener Olimpii Marcin Kaczmarek stwierdził, iż Zawisza był najlepszym zespołem, z którym przyszło mu w tym sezonie walczyć. - Sposób na bydgoszczan mieliśmy zaś jeden. Wiedząc, że wysocy obrońcy dobrze grają głową, musieliśmy ich zaskoczyć prostopadłymi podaniami. Taka taktyka się powiodła. Myślę, że całe spotkanie mogło się podobać. Jak na drugę ligę, to było dobre widowisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!