Małgorzata Oberlan

Lewy tytoń ze Wschodu. Do Polski trafiło 2 mln sztuk papierosów bez polskich znaków akcyzy

Na ławie oskarżonych w Toruniu zasiada łącznie 29 osób: Polacy i Ormianie. Fot. Grzegorz Olkowski Na ławie oskarżonych w Toruniu zasiada łącznie 29 osób: Polacy i Ormianie.
Małgorzata Oberlan

Coraz wyższe ceny legalnych papierosów napędzają szarą strefę. To dlatego polsko-ormiańska grupa postanowiła przemycać tytoń ze Wschodu i na lewo rozprowadzać go po kraju. Podobny proceder zlikwidowano latem w Krakowie, gdzie handlem tytoniem zajmowali się Ormianie wraz z miejscowymi kibolami.

Od blisko roku Sąd Okręgowy w Toruniu analizuje to, co Centralne Biuro Śledcze Policji podsłuchiwało przez 8 miesięcy. A jest czego słuchać!

„10 czerwonych, 5 zielonych”

Maciej K., główny oskarżony w tym dużym papierosowym procesie, prowadził interesujące rozmowy ze współoskarżonymi przez telefon komórkowy. Rozmawiał o premier Beacie Szydło, o biletach do kina, klepkach w podłodze, częściach do samochodu.

Według CBŚP i prokuratury zorganizowana grupa przestępcza „szyfrowała” tak informacje. Według obrońcy głównego oskarżonego to absurd. - Owszem, gdy ktoś do Macieja K. dzwonił i zamawiał „dziesięć czerwonych i pięć zielonych” to trudno podważać to, że zamawiał papierosy (mocne i mentolowe). Jednak dopatrywanie się w rozmowach o biletach do kina szyfrowania informacji o liczbie „wagonów” zakrawa na absurd - przekonuje adwokat Weronika Król-Dybowska, obrońca Macieja K.

Prokuratura Okręgowa w Toruniu akt oskarżenia przeciwko temu mężczyźnie i 28 innym osobom oparła w dużej mierze na podsłuchach. Ale nie tylko. Śledczy mają swoje silne argumenty, które sąd będzie musiał wziąć pod uwagę.

Na ławie oskarżonych w Toruniu zasiada łącznie 29 osób: Polacy i Ormianie.
Grzegorz Olkowski Proces tej grupy trwa w Toruniu od marca 2019 roku i rychło się nie skończy.

5,5 zł za paczkę papierosów

Jak twierdzą policjanci, zorganizowana grupa przestępcza, którą kierował Maciej K. z Grudziądza, naraziła Skarb Państwa na 2,5 mln zł strat - z tytułu nieodprowadzanych podatków (akcyzowego i VAT) oraz nieopłaconego cła.

Mężczyźni sprowadzali papierosy ze Wschodu, przechowywali je, ukrywali, a następnie wprowadzali w obieg. Grupę stanowiło 10 osób. Pozostałych 19 oskarżonych to detaliści, czyli osoby, które „lewe papierosy” sprzedawały. Na przykład na targowiskach albo w tak zwanym prywatnym obiegu.

Paczka papierosów ze Wschodu kosztowała 5,50 zł. Na „wagonie” (10 paczek), Maciej K., jak zeznał, chciał mieć 5 zł zysku. Według śledczych przez ręce grupy przeszły 2 mln sztuk papierosów bez polskich znaków akcyzy.

Na ławie oskarżonych w Toruniu zasiada łącznie 29 osób: Polacy i Ormianie.
Archiwum Polska Press

Broniąca Macieja K. prawniczka skupiła się na strategii mającej podważyć skalę zarzucanego mu przestępstwa. Po drugie zaś, postanowiła udowodnić, że „żadnej mafii tu nie było”.

Przypomnijmy, że w roku 2016, kiedy wpadła opisywana grupa, paczka legalnych papierosów kosztowała w sklepie 11-15 zł. - Ludzie szukali wtedy dojść do tańszego tytoniu. Czynią tak zresztą i dziś. Robienie jednak z tej sprawy historii o zorganizowanej grupie przestępczej jest nieporozumieniem - przekonuje adwokat Weronika Król-Dybowska.

Polacy, Ormianie i Litwa w tle

Jak ustaliła prokuratura, proceder odbywał się w 2016 roku, a jego centrum stanowiły okolice Grudziądza (województwo kujawsko-pomorskie). Tutaj docierał transport lewego tytoniu, który był przechowywany i wysyłany dalej, w Polskę - do detalistów, a także na targowiska w różnych miejscach kraju.

Wiosną 2016 r. śledczy zatrzymali podejrzanych w różnych sytuacjach. Macieja K. wraz Łukaszem B. i Przemysławem Z. - podczas rozładunku papierosów w garażu, w Nowej Wsi pod Grudziądzem. Mariusza M. - na stacji paliw w regionie. Podróżował z kolegą samochodem ciężarowym, w którym ujawniono lewe papierosy.

Skąd pochodził tytoń? Z zeznań złożonych w śledztwie przez niektórych oskarżonych wynika, że papierosy członkowie grupy mieli kupować na przykład w Braniewie od Rosjan albo też od Litwinów. Dla bezpieczeństwa transakcje odbyły się w lesie.

Kto miał tworzyć grupę przestępczą? Dziesięć osób. Bossem był Maciej K., 43-latek z Grudziądza, w przeszłości parający się sprowadzaniem do Polski niemieckich samochodów, już wcześniej karany. Inni członkowie grupy reprezentują ciekawy wachlarz profesji. Łukasz B. to kierowca z Suwałk. Wojciech B. - zawodowy instruktor łyżwiarstwa szybkiego z Elbląga, na utrzymaniu konkubiny (jak twierdzi). Pozostali Polacy to albo osoby deklarujące prowadzenie niewielkich biznesów, albo utrzymywanie się z prac dorywczych.

Wśród oskarżonych znalazło się też dwóch mężczyzn narodowości ormiańskiej. Pierwszy to Artur V., mający ukraińskie i polskie obywatelstwo, wiceprezes spółki joint venture w Grudziądzu, zajmującej się m.in. sprzedażą pojazdów. Drugi Ormianin to Vardan T-V., legitymujący się obywatelstwem ormiańskim i polskim, technolog żywienia, pomagający małżonce w prowadzeniu firmy.

A kim są oskarżone w procesie „płotki”? Tu znów mamy przekrój społeczny w pełnej krasie - osoby bezrobotne, emerytki (dwie kobiety), renciści, ochroniarze, szeregowi pracownicy z Grudziądza, Wąbrzeźna i innych miejscowości regionu. W tej grupie znaleźli się również Maciej Sz., informatyk z wyższym wykształceniem, zatrudniony w wojsku, oraz Zbigniew K, pracujący w szpitalu jako opiekun. Jak widać, zainteresowanie nałogiem tytoniowym w niskiej cenie potrafi łączyć ludzi najróżniejszych zawodów.

Biegły od slangu konieczny?

Czy „Beata Szydło”, „bilet do kina” i „klepka w podłodze” stanowiły elementy przestępczego szyfru? Czy słowa o tym, że „do kina pójdą też dzieci” miały ukryte znaczenie?

Wygląda na to, że bez biegłego od slangu przestępczego w toruńskim sądzie się nie obędzie. Obrońcy głównych oskarżonych chcieliby też, by przed obliczem Temidy wypowiedział się policjant z Elbląga, którego dziełem są stenogramy podsłuchiwanych miesiącami rozmów telefonicznych. Według adwokatów: „pełne nieścisłości, wręcz niechlujne”.

Maciej K., który przyznaje się tylko do części zarzucanych mu przestępstw (sprowadzał i sprzedawał, ale niewiele; żadnej grupy nie stworzył) ma o co walczyć w sądzie. Tylko za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą grozi mu do 10 lat więzienia. Pozostałym oskarżonym o udział w papierosowej mafii - do 5 lat więzienia. „Płotkom” natomiast - grzywny lub kary ograniczenia wolności.

Na ławie oskarżonych w Toruniu zasiada łącznie 29 osób: Polacy i Ormianie.
Grzegorz Olkowski

Po blisko roku od startu procesu widać, że rychło się on nie skończy.

Biznes wart rozlewu krwi

Dowodów na to, jak intratnym biznesem w Polsce jest obecnie nielegalny handel papierosami ze Wschodu, nie brakuje. Jednym z najbardziej szokujących są wypadki, do których doszło w Krakowie w sierpniu ubiegłego roku.

Antyterroryści zatrzymali wówczas pod centrum handlowym M1 grupę dwudziestu sześciu mężczyzn. Byli to wyposażeni m.in. w maczety, broń palną i noże Ormianie oraz Rosjanie rodem z Czeczenii. Akcja udaremniła krwawą bitwę, do której w biały dzień miało dojść w miejscu pełnym ludzi między mafią ze Wschodu i gangsterami wywodzącymi się ze środowiska kiboli Cracovii.

O co chodziło? O przejęcie władzy na krakowskich placach targowych. Wcześniej panowała na nich wspólna grupa Ormian oraz gangsterów związanych z kibolami Wisły. Kiedy jednak policja przeprowadziła aresztowania w słynnej ekipie „Miśka”, pojawiła się luka, w którą postanowili wejść kibole Cracovii, pragnący podporządkować sobie Ormian.

Wszystkim zatrzymanym prokuratura postawiła zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.