Krzysztof Błażejewski

Kto rozkręcił tory? W pierwszych latach PRL-u wypadki i katastrofy lotnicze, kolejowe i drogowe skrzętnie ukrywano

Jedna z najgłośniejszych katastrof kolejowych w dziejach Polski wydarzyła się w sierpniu 1980 roku pod Otłoczynem  niedaleko Torunia. Fot. Zbigniew Juchniewicz Jedna z najgłośniejszych katastrof kolejowych w dziejach Polski wydarzyła się w sierpniu 1980 roku pod Otłoczynem niedaleko Torunia.
Krzysztof Błażejewski

W pierwszych latach PRL-u wypadki i katastrofy lotnicze, kolejowe i drogowe skrzętnie ukrywano, bowiem informacje o nich były niepożądaną skazą na wizerunku sprawnej i słusznej władzy.

Milczenie obowiązywało wszystkich, łącznie ze świadkami takich wypadków. Prasa ani radio - jedyne wówczas media - nie informowały o nich, bo podlegały ścisłej cenzurze. Oczywiście, wszystkiego zataić się nie dawało, ale jeśli nie mówiono oficjalnie nic, to o zdarzeniu wiedziała jedynie niewielka grupa osób, która raczej przekazywała informacje jedynie ludziom zaufanym, bojąc się konsekwencji za tak zwane szerzenie defetystycznych plotek, za co w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku skazywano na pobyt w więzieniu. W ten sposób informacje nie miały szans rozpowszechnienia na większą skalę. Dobrym przykładem tego może być wybuch w bydgoskim Zachemie w nocy z 18 na 19 listopada 1952 roku. Zginęło wówczas 15 osób, a 84 osoby zostały ranne. O tym, co się zdarzyło naprawdę, wiedziało niewielkie grono osób, głównie współpracownicy i rodziny poszkodowanych. Miesz-kańcy Kapuścisk, gdzie było słychać głośny wybuch, najwyżej mogli się domyślać...

Mgła tajemnicy

Najwięcej katastrof w tym czasie miało miejsce na kolei. Do największych, ujawnionych po latach, gdzie liczba ofiar nie jest do dziś znana, zalicza się zderzenie dwóch pociągów pasażerskich na stacji Łódź Kaliska w 1946 roku oraz wykolejenie się pospiesznego z Gdańska do Warszawy pod Nowym Dworem Mazowieckim trzy lata później. O ile takie informacje można jeszcze gdzieniegdzie wyłowić, to zupełna mgła tajemnicy spowija kolejowe zdarzenia z udziałem transportów wojskowych. Było ich w pierwszym powojennym dziesięcioleciu co najmniej kilkanaście. Najczęściej dochodziło do nich po rozkręceniu szyn przez tzw. żołnierzy wyklętych czy oddziałki pospolitych rabusiów, grasujących po lasach. Wieść gminna oskarżała o to zresztą wszystkich: Ruskich, dywersantów z Zachodu, Ukraińców…

W dalszej części artykułu m.in.

  • O której katastrofie nie było żadnych wzmianek w prasie
  • Kto i dalczego strzelał w lesie?
Pozostało jeszcze 68% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.