Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto pamięta tamte listy?

Justyna Król
Dzisiejsi studenci filologii rosyjskiej mają świadomość, że Rosja jest potentatem gospodarczym, z którym trzeba się liczyć. Dawniej jednak Polacy uczyli się rosyjskiego, by „znać język wroga”.

Dzisiejsi studenci filologii rosyjskiej mają świadomość, że Rosja jest potentatem gospodarczym, z którym trzeba się liczyć. Dawniej jednak Polacy uczyli się rosyjskiego, by „znać język wroga”.

<!** Image 2 align=right alt="Image 132947" sub="Na 15-leciu Towarzystwa Polsko-Austriackiego w Bydgoszczy nie mogło zabraknąć życzeń od jednego z klasyków wiedeńskich - samego Mozarta Fot. Dariusz Bloch">Dni radzieckiej kultury, techniki, książki, filmu... Okolicznościowe imprezy propagandowe. Akademie i podróże słynnymi „pociągami przyjaźni”. Takie działania Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej niewielu Polaków wspomina z łezką w oku. Zbyt dużo było w nich obłudy i propagandowych kłamstw. Choć Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze już jako Festiwal Piosenki Rosyjskiej nadal się odbywa i cieszy sympatią, wiele dawnych inicjatyw TPPR nie budzi pozytywnych skojarzeń. „Trzeba znać język wroga swego”- mówiono wówczas o obowiązkowej nauce rosyjskiego. Nic dziwnego, że to wszystko nie owocowało u uczniów chęcią doskonalenia się w posługiwaniu cyrylicą.

Natasza z Nowosybirska

Czasy, gdy młodzi Polacy do nawiązywania kontaktów z rówieśnikami z byłego Związku Radzieckiego byli wręcz zmuszani przez swych nauczycieli, to dla większości z nich dziś rozdział zamknięty. Zwłaszcza że listy wysyłane wtedy do przyjaciół z ZSRR najczęściej pozostawały bez odzewu. Są jednak tacy, którzy te czasy zapamiętali z nutką sentymentu właśnie dlatego, że doczekali się owej odpowiedzi.

- Nie mogę powiedzieć, że uczyłam się rosyjskiego z wielką chęcią. Jednak zawsze byłam towarzyska, a był to czas, kiedy nie było za wiele możliwości korzystania z telefonów, nie mówiąc już o komputerach czy Internecie. Pisanie listów dawało szansę poznania nowych ludzi - opowiada pani Małgorzata, 53-letnia torunianka.

<!** reklama>List, który napisała w szóstej klasie szkoły podstawowej, wysłała pod kilka różnych adresów, do Moskwy, Leningradu, Omska...

- Nie były to adresy od nauczycieli, ale z czasopism młodzieżowych, w których wtedy roiło się od propozycji nawiązania korespondencji. Treść moich listów była jednakowa. Bardzo uniwersalna. Mogła być skierowana zarówno do chłopaka, jak i do dziewczyny. Długo nikt nie odpowiadał - wspomina pani Małgorzata.

List przyszedł po kilku miesiącach. Nie z Moskwy, Leningradu ani Omska, ale z Nowosybirska.

- Jedna z wybranych przeze mnie adresatek, nie nadążając z odpisywaniem, przekazała moje namiary swojej koleżance. Ta miała na imię Natasza i była moją rówieśniczką. Szybko nawiązałyśmy bardzo dobry kontakt. Korespondencja trwała latami. Listy przychodziły średnio raz w miesiącu. Po ponad dziesięciu latach korespondencyjne przyjaciółki postanowiły się spotkać.

- Miałam już dwoje małych dzieci. W Polsce było wtedy bardzo ciężko. Natasza pracowała na poczcie. Wysyłała mi paczki ze zdobytymi w Rosji polskimi bajkami dla moich maluchów. Pamiętam, że gdy postanowiłam ją odwiedzić, akurat trwała olimpiada w Moskwie. Samotna wyprawa polskiej kobiety na Syberię była w tamtych czasach czymś niespotykanym. Wtedy nie miałam takiej świadomości, teraz myślę, że byłam bardzo odważna. Na lotnisku zginął mi bagaż, a później musiałam informować milicję praktycznie o każdym swoim kroku. Jednak była to wyjątkowa podróż. Rodzina i bliscy Nataszy przyjęli mnie niezwykle ciepło. Muszę przyznać, że rozmawiając z nimi musiałam obalić wiele mitów o Polakach, które tam krążyły - wspomina torunianka.

Herbata z konfiturą

Choć było to niemal 30 lat temu, wyjazd do Rosji i dziś bywa uważany za niebezpieczne przedsięwzięcie. Ale są i tacy, których Wschód tak pociąga, że są gotowi na kilkudniową podróż koleją transsyberyjską. Wśród wielu Polaków nadal jednak pokutuje wiele błędnych przekonań o mieszkańcach tych terenów.

- Dzięki wujkowi obcowałam z kulturą rosyjską, odkąd pamiętam. Z dzieciństwem kojarzą mi się matrioszki - drewniane laleczki wkładane jedna w drugą, a także picie herbaty z samowara, podawanej według rosyjskiej receptury, z konfiturą - opowiada Agnieszka Wiśniewska, bydgoszczanka, która założyła kameralną szkołę języka rosyjskiego.

W tej szkole poznaje się nie tylko zasady gramatyki i rosyjskie słówka. Normą jest także zgłebianie rosyjskiej kultury i zwyczajów.

- Chcę, by nasi podopieczni mogli choć trochę poznać ten kraj, nie tylko jego język. Bardzo cenię rosyjski balet, literaturę, film, ale też życzliwość tamtejszych zwykłych ludzi. Gdy odwiedzam Rosję, wzruszam się, widząc babuszki w chustach - od razu przypomina mi się moja babcia. Niestety, w Polakach, mimo upływu lat, nadal żyje wiele uprzedzeń, błędnych stereotypów o mieszkańcach Rosji. Zamiast szukać tego, co nas łączy, wyolbrzymiają to, co nas kiedyś poróżniło. A spojrzenie przez pryzmat historii i polityki daje błędny obraz dzisiejszej rzeczywistości tego kraju. Warto spojrzeć głębiej - przekonuje Agnieszka Wiśniewska.

W nowym stylu

Szansą, by obudzić w sobie sympatię do danego kraju, jest między innymi uczestniczenie w imprezach i inicjatywach różnego typu stowarzyszeń polsko-zagranicznych. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nadal zachłyśnięci Zachodem zapominamy, że i Wschód ma nam wiele do zaoferowania. Może warto założyć w naszym regionie zorientowane na Wschód stowarzyszenie już nie na wzór niesławnej pamięci Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, ale innych dzisiejszych towarzystw polsko-zagranicznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!