Kroplówka z emerytur

Rząd szuka możliwości, by dziura w przyszłorocznym budżecie była jak najmniejsza. Jednym ze sposobów ma być zawieszenie wpłat do OFE i pozostawienie całej składki emerytalnej w ZUS.<!** Image 2 align=none alt="Image 155165" sub="Emeryci mają powody do narzekań. Dzisiejsi 30-latkowie za kilkadziesiąt lat mogą mieć jednak jeszcze gorzej. Fot. Dariusz Bloch">

Na razie jednak rząd nie jest jednomyślny w tej sprawie. Dziś będzie ona omawiana na forum Komitetu Stałego Rady Ministrów. Projekt minister pracy Jolanty Fedak, wspieranej przez wicepremiera Waldemara Pawlaka i ministra finansów Jacka Rostowskiego, zakłada daleko idące zmiany w OFE.

Zmiany w OFE

Minister Fedak najpierw chciała, aby do OFE trafiało nie, jak dotychczas, 7,3 proc. pensji brutto, lecz jedynie 3 proc. W ostatnich dniach w tej koncepcji doszło do zasadniczej modyfikacji – otóż w 2011 r. do OFE nie przekazano by żadnych pieniędzy. Proponowane 3 proc. zaczęłoby obowiązywać dopiero od 2012 r. Obecnie z pensji ubezpieczonego w formie składki emerytalno-rentowej potrąca się 19,5 proc. W ZUS zostaje z tego 12,2 proc., a 7,3 proc. przekazywane jest do OFE. Mocne poparcie Jacka Rostowskiego dla tego pomysłu nie dziwi, ponieważ tylko w przyszłym roku w budżecie pozostałyby 23 mld zł, a w kolejnych latach po 13 mld zł.<!** reklama>

Redukcja składki przekazywanej do OFE to niejedyna zmiana, którą rząd może dziś przyjąć. Otóż OFE mogłyby lokować w akcje nie 40, lecz nawet 90 proc. swoich aktywów. Przynależność do OFE przestałaby być już obowiązkowa, a powrót do ZUS byłby możliwy dla każdego członka. Ponadto, po ukończeniu 65 roku życia można by było wypłacić nadwyżkę środków zgromadzonych w OFE, pod warunkiem, że potencjalna emerytura miałaby wysokość co najmniej dwóch minimalnych świadczeń (1412 zł obecnie). Jeśli ktoś przetrzyma te pieniądze przez przynajmniej 10 lat, nie będzie musiał zapłacić podatku Belki.

Eksperci ostrzegają

Eksperci jednak biją na alarm, że taka operacja może przynieść tylko doraźną ulgę budżetowi państwa. - 150 mld zł, które dotychczas ZUS przekazał do OFE, a które Ministerstwo Finansów traktuje jak dług publiczny, to nic innego jak ujawnione ukryte zobowiązanie wobec przyszłych emerytów - ostrzega na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” prof. Marek Góra z SGH. Za kilkadziesiąt lat może zwyczajnie zabraknąć na wypłaty świadczeń dla dzisiejszych 30-latków.

Nie jest tajemnicą, że zawieszeniu przekazywania składek do OFE w przyszłym roku przeciwny jest Michał Boni, szef doradców premiera i jednocześnie przewodniczący komitetu. Obawia się, że podjęcie takiej decyzji będzie początkiem końca reformy systemu emerytalnego, wprowadzonej 12 lat temu przez rząd AWS premiera Jerzego Buzka. Opowiada się za jej dokończeniem. Chciałby m.in. zmusić fundusze do zabiegania o jak największe zyski i poluzować ich możliwości inwestowania na giełdzie, zarówno w kraju, jak i za granicą. Oszczędności młodszych ubezpieczonych mogłyby być inwestowane w agresywne, natomiast starszych w bezpiecznie fundusze.

opinia

Anna Bańkowska, posłanka Lewicy, była prezes ZUS

- Jestem skłonna poprzeć pierwsze propozycje Ministerstwa Pracy, przewidujące zmniejszenie składki do OFE o część, która jest przeznaczona na wykup obligacji skarbu państwa. Jest to bowiem tylko „mielenie” pieniędzy, na którym tracą ubezpieczeni, a zyskują OFE pobierając opłaty za zarządzanie. Budżet państwa zyskałby na tej operacji, ponieważ mniejsze mogłyby być dotacje do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Zabezpieczone byłyby też wypłaty świadczeń dla obecnych emerytów i rencistów. Bez rzetelnego rachunku symulacyjnego i oceny skutków nieprzekazania w 2011 r. ani złotówki składek do OFE dla budżetu państwa, trudno mi oceniać tę propozycję. W każdym jednak razie będę bronić interesu emerytów i rencistów.