Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koronawirus we Włoszech. Dr Marco Pavesi: Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy. System opieki zdrowotnej może wkrótce runąć

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
Evandro Inetti/ZUMA / SplashNews.com/East News
Najgorzej jest w Lombardii, w sercu włoskiej epidemii koronawirusa. Lepiej w prowincji Rawenna, gdzie mieszka Polka. Tam fala epidemii nie dotarła.

- Najgorsza jest to, że nikt nie wie, kiedy koszmar z koronawirusem się skończy. Jest tylu zakażonych, tyle ofiar, to straszne - mówi w telefonicznej rozmowie Irena Piotrowska, emerytka z Polski od 20 lat mieszkająca we Włoszech.

Polka i tak może mówić o szczęściu, nie mieszka w Mediolanie czy innym miejscu najbardziej zagrożonej strefy, tylko w 12-tysięcznym miasteczku Alfonsine w prowincji Rawenna. - Mamy zakażonych wirusem, ale nie ma na razie śmiertelnych ofiar. Przez cały czas jeżdżą policjanci i przez megafony ostrzegają, by zostawać w domu. Nie ma dnia, by nie wprowadzali kolejnych ograniczeń: do parku iść nie wolno, nad morze jechać nie wolno. Tylko do sklepu i do apteki. Musimy mieć karteczki z pozwoleniem na poruszanie się po mieście, są kontrole – dodaje Piotrowska.

Dziwi ją swobodne podejście wielu Włochów do wprowadzonych zakazów, jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje, jakie to ma konsekwencje. - Na szczęście w sklepach jest praktycznie wszystko, obsługuje się po kilka osób, by unikali kontaktu. Nie mogę nie tylko opuścić Włoch, ale nawet mojego miasta. Mam i tak o niebo lepsze warunki od tych, którzy mieszkają w blokach. Mieszkam w domku, jest ładna pogoda i sporo do roboty w ogródku. Tak się zabija czas – dodaje.

O włoskim systemie opieki zdrowotnej emerytowana pielęgniarka mówi: niezły. Okazało się, że nie wytrzymał on epidemii.

ZOBACZ TEŻ | Jak wygląda epidemia koronawirusa we Włoszech?

Źródło:
TVN

Dosadniej o służbie zdrowia Włoch mówi gazecie New York Times dr Marco Pavesi, anestezjolog z Mediolanu. - Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy. System opieki zdrowotnej w moim kraju może wkrótce upaść - mówi.

Dodaje, że żaden z medyków nigdy nie doświadczył takiej tragedii. - Wiemy, jak reagować na wypadki drogowe, wykolejenia pociągów, a nawet trzęsienia ziemi. Ale pokonanie wirusa, który uśmiercił tak wielu, na który nie ma lekarstwa wydaje się bardzo odległe - dodaje.

Pavesi jest anestezjologiem w Policlinico San Donato w Mediolanie, w Lombardii, w sercu włoskiej epidemii koronawirusa. Gdy 21 lutego zarejestrowano pierwszy przypadek zakażenia groźnym wirusem jego szpital, specjalizujący się w kardiochirurgii, zaoferował pomoc w walce z zarazą. Wraz z innymi szpitalami stworzono grupę lekarzy, którą wysłano do szpitali w „czerwonej strefie”. Wszystkie planowane operacje przełożono. Łóżka przekazano do leczenia pacjentów z koronawirusem. Ale zakażonych przybywało lawinowo, teraz jest ich prawie 32 tysiące, z czego już ponad 2500 zmarło.

W Lombardii jest ponad 16 tysięcy zakażeń, około 1700 osób zmarło. Przy takiej skali system opieki zdrowotnej może zaraz upaść.
Zasoby medyczne na na wyczerpaniu, lekarze i pielęgniarki potwornie przeciążeni pracą. Wkrótce podobnie będzie w innych regionach Włoch.

Na szczęście 10 dni temu Lombardia i rząd krajowy przyjęły agresywne środki mające powstrzymać rozprzestrzeniania się wirusa. Niebawem będzie wiadome czy te środki zadziałały i wreszcie nastąpi spowolnienie epidemii. Pavesi ostrzega jednak, że jeśli liczba zakażonych nie zacznie spadać, zacznie się wtedy segregowanie pacjentów - by dać pierwszeństwo tym, którzy mają większe szanse na przeżycie. Takie działania mogą być standardową praktyką.

Anestezjolog opowiada, że jego koledzy w całym kraju wykazują się ogromnym poświęceniem. Ale jak długo wytrzymają? Poza tym niektórzy lekarze zostali zakażeni koronawirusem. Kilku z nich wymagało nawet intensywnej opieki medycznej. Dla wszystkich lekarzy takie zagrożenia są ogromne.

Przyznaje, że jako anestezjolog nie miał wielu bezpośrednich kontaktów z pacjentami z koronawirusem. Ale był jeden. To starszy schorowany mężczyzna z guzem, który musiał być usunięty. Pavesi uśpił go, po czterech godzinach pacjenta wybudzono, wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu. To było w połowie lutego. Tydzień później zaczęły się pojawiać znamienne objawy: wysoka gorączka, kaszel i wreszcie zapalenie płuc. Teraz mężczyzna jest na oddziale intensywnej terapii. Jego stan, jak mówi Pavesi, jest krytyczny - Mam nadzieję, że początek końca koszmaru jest już bliski- mówi lekarz. Ale tak się stanie dopiero kiedy liczba zachorowań zacznie maleć.

ZOBACZ TEŻ INNE INFORMACJE O KORONAWIRUSIE SARS-CoV-2:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo