Katastrofa wisi nad miastem

Niewłaściwe nadzór i kontrola nad sposobem likwidacji kopalni, bark rozpoznania związanego z oddziaływaniem zalanych szybów na środowisko naturalne i zabudowę Inowrocławia... <!** Image 2 align=none alt="Image 207208" sub="Marek Słabiński pokazuje rysy, jakie powstały w jego kamienicy przy ulicy Kościelnej / fot. Renata Napierkowska">

To tylko niektóre niedopatrzenia, jakie zauważyli inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli.

- Dzisiaj nikt nie wie, co naprawdę dzieje się w podziemiach inowrocławskiej kopalni soli. Obecnie systematycznie wzrasta wypiętrzenie ziemi w rejonie rynku, coraz więcej budynków zaczyna pękać, co nie było tak widoczne w czasie eksploatacji kopalni. O czym to może świadczyć? O wytworzeniu się pustych przestrzeni w zalanej kopalni, co może być spowodowane zalaniem jej ługami posodowymi, a nie pełną solanką oraz o naturalnym odpływie solanki ze szczelin - twierdzi inowrocławski regionalista i autor albumu o kopalni, Bronisław Majewski.<!** Image 3 align=none alt="Image 207209" sub="Pęknięcia są widoczne na wielu innych budynkach w centrum, pod którymi znajdują się zalane korytarze dawnej kopalni / fot. Renata Napierkowska">

Tę tezę potwierdzają opinie pokontrolne NIK sprzed dwóch lat. Już wtedy, jak wynika z danych zawartych w raporcie, po likwidacji kopani w Inowrocławiu do rozbiórki przeznaczone zostały 53 budynki, a powiatowy inspektor nadzoru budowanego nakazał wykwaterować lokatorów z kolejnych 11 kamienic ze względu na ich katastrofalny stan techniczny.

Raporty NIK zostały skierowane do wszystkich instytucji, które miały swój udział w likwidacji kopani oraz zobowiązane są do sprawowania nadzoru nad zalanym złożem.

- Chciałbym wiedzieć, dlaczego raport NIK, który pokazuje nieprawidłowy sposób zalewania kopalni, skierowany do władz miasta, został utajniony? I dlaczego prezydent naraża mienie komunalne w Inowrocławiu na straty oraz czemu nie wystąpił do kopalni o odszkodowania o samowolne zalewanie korytarzy ściekami posodowymi? - pyta Marek Słabiński, właściciel kilku nieruchomości w Inowrocławiu.

Na wielu budynkach w centrum widoczne są szczeliny, rysy i pęknięcia, mimo że ruch samochodów w tym rejonie jest niewielki. Niepokój inspektorów NIK budzi też fakt, że od 1986 roku nikt nie sprawdza, co się dzieje z górotworem. Miasto nie poczuwa się do odpowiedzialnośći za zaistniałą sytuację.

- Informuję, że zarzuty zawarte w raporcie NIK, który został sporządzony dwa lata temu, nie potwierdziły się. Nieprawda, że protokół NIK nie został ujawniony w BIP-ie. O to, czy likwidacja kopalni nastąpiła zgodnie z prawem należy pytać służby za to odpowiedzialne. Miasto nie dokonywało takich działań - nie mieszczą się one w zakresach struktur miejskich, lecz ewentualnie geologa powiatowego - wyjaśnia rzeczniczka ratusza Monika Dąbrowska. Przypomina też, że informacja o potencjalnych zagrożeniach została przekazana do ministra środowiska. <!** reklama>

W Inowrocławiu jest już grupa osób, która nie tylko zabiega o to, by kontrolowano to, co się dzieje pod ziemią, ale by odtworzono przynajmniej część kopalni. Zostało to wpisane do mapy projektów związanych ze strategią rozwoju województwa w Urzędzie Marszałkowskim. - Jako pierwszy punkt dziedzictwa kulturowego pojawiła się kopalnia w Inowrocławiu. Musimy jeszcze nad tym podyskutować, jednak wielu specjalistów twierdzi, ze odtworzenie korytarzy jest możliwe. Moje stanowisko jest takie, że jeżeli uda nam się pozyskać środki unijne na ten cel, to należy kopalnie odtworzyć, bo następne pokolenia nie wybaczą nam, że zaprzepaściliśmy taką szansę - twierdzi wicemarszałek województwa Dariusz Kurzawa.