Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kara za oszukiwanie klientów

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Grzegorz Olkowski
Dziś, kiedy w handlu większość wyrobów wędliniarskich jest naszpikowana wodą, mączkami i wypełniaczami, ta historia brzmi zupełnie jak nie z tej ziemi. Bydgoskie Zakłady Mięsne w czasach PRL-u dodawały do kiełbas za dużo wody i za mało tłuszczu...

[break]
W latach 60. ubiegłego wieku monopolistą w naszym mieście w produkcji mięsa i wędlin były Bydgoskie Zakłady Mięsne, mieszczące się przy ul. Jagiellońskiej. Pozostałością po nich są stylowe czerwone budynki, od ulicy osłaniające Focus Mall.
PIH wkracza do akcji
W PRL-u monopolista zawsze był górą. To BZM wyznaczały wielkość dostaw do sklepów i strukturę dostarczanych produktów. Przez wiele lat, w sytuacji permanentnego niedoboru mięsa i wędlin w sklepach, do czego bydgoszczanie zdążyli się zresztą przyzwyczaić, każda dostawa była przyjmowana „z pocałowaniem ręki”. Doszło do tego, że wszyscy na dostawcę chuchali i dmuchali, bowiem z doświadczenia wiedziano już, że niepokornym dostarczano mało towaru, w dodatku złej jakości, natomiast pochlebcy mogli liczyć na ekstra porcje.
Sytuacja powoli zaczęła jednak ulegać zmianie, kiedy zakłady mięsne zaczęły na szerszą skalę „bawić się” i eksperymentować z jakością wytwarzanych wędlin. Rosła liczba reklamacji, do akcji wkroczyła Państwowa Inspekcja Handlowa. Na początku 1962 roku stwierdziła ona po drobiazgowym badaniu, że około 50 procent dostaw tańszych gatunków wędlin takich, jak kiełbasa kujawska, zwyczajna czy serdelowa, jak również wątrobianki, było niezgodne z obowiązującą recepturą. Zawyżona była we wskazanych wędlinach ilość wody, a jej nadmiar sięgał często 5 procent wagi. Jednocześnie nawet do 10 procent wynosiło „niedotłuszczenie” kiełbas.
Mając w ręku takie twarde dowody, Miejski Handel Detaliczny, monopolista na rynku obrotu mięsem i wędlinami w Bydgoszczy, skierował sprawę o odszkodowanie do Okręgowej Komisji Arbitrażowej. MHD domagał się odszkodowania w wysokości 83 tysięcy złotych od zakładów mięsnych, gdyż na tyle oszacował różnicę pomiędzy ceną detaliczną wyrobów zgodnych z recepturą i polskimi normami a „prawdziwym” wkładem do wędlin.
Na rozprawę, do której doszło 5 lipca 1962 roku, stawili się przedstawiciele dyrekcji obu stron, a także rad robotniczych i organizacji partyjnych. Zakłady mięsne nie zaprzeczyły, że duże partie wyrobów, skierowanych na bydgoski rynek, nie odpowiadały normom.
W obszernym wystąpieniu dyrektor zakładów wyjaśnił, że była to świadoma działalność, mająca na celu... wyłącznie dobro konsumentów.
„Już nigdy więcej...”
Dyrekcja przymykała ponoć oko na wcześniejsze ekspediowanie towarów z zakładu, bez dokończenia niezbędnych procesów technologicznych (czyli dosuszenia), ponieważ panowała zła sytuacja na rynku mięsnym, a zakłady chciały w ten sposób ją poprawić. Jednocześnie reprezentant BZM solennie przyrzekł, że od tej pory taki proceder tolerowany już więcej nie będzie, że wędliny dostarczane będą odtąd do sklepów w „stanie nienagannym”.
W tej sytuacji komisja arbitrażowa orzekła, że BZM zapłacą karę jedynie w wysokości 14 tysięcy złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty