Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz S., były szef Domaru, zeznawał jako świadek w procesie o zabójstwo pod PZU w Bydgoszczy

Maciej Czerniak
Jeden z najbogatszych bydgoszczan, były szef Domaru, stawił się w środę (13 grudnia 2018) w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Jest świadkiem w sprawie zabójstwa Piotra Karpowicza, dyrektora w bydgoskim PZU, do którego doszło w 1999 roku.

Janusz S., który ma postawione zarzuty w sprawie o wyprowadzenie majątku upadającego w 2009 roku Domaru, zeznaje w procesie, w którym o zlecenie zabójstwa dyrektora pionu odszkodowań w PZU w 1999 roku oskarżony jest biznesmen Tomasz G., były diler Mercedesa w podbydgoskiej Brzozie.

Co Janusz S. (który w związku ze sprawą spółki Domar-Bydgoszcz jeszcze do niedawna był ścigany listem gończym) może wiedzieć o zabójstwie sprzed niemal dwóch dekad?

S. był od listopada 2016 roku poszukiwany listem gończym przez Prokuraturę Regionalną w Gdańsku. W połowie roku Janusz S. uzyskał list żelazny gwarantujący mu przyjazd do kraju i złożenie wyjaśnień w prokuraturze bez groźby aresztowania. Prokuratura zarzuca mu odpowiedzialność za wyprowadzenie ponad 35 mln zł z majątku spółki Domar.

AKTUALIZACJA, 12.20: S. mówi w sądzie o spotkaniu, do którego doszło w 1998 roku w gabinecie Mirosława S., jego brata. W spotkaniu miał uczestniczyć diler samochodowy z podbydgoskiej Brzozy, Tomasz G. (obecnie jeden z oskarżonych w procesie) oraz nieżyjąca już sędzia Anna O.

- Po spotkaniu brat powiedział mi o tym, że jest interes do zrobienia - mówił S.

Miało chodzić o zakup wartej milion dolarów zgniatarki do karoserii samochodowych z USA. Sprzęt miał być wysoko ubezpieczony.

- Z jednej z późniejszych rozmów z bratem dowiedziałem się, że w tej transakcji wcale nie chodzi o zwrot inwestycji z tytułu eksploatacji zgniatarki. Maszyna miała zostać wysoko ubezpieczona w PZU (czyli w ubezpieczalni, w której pracował Karpowicz, red.) a następnie w ogóle nie miała trafić do Brzozy Bydgoskiej, ale zniknąć gdzieś na trasie.

Tym samym S. w swoich zeznaniach nawiązał do ustaleń prokuratury z aktu oskarżenia.

- Powiedziałem, że absolutnie nie wezmę udziału w tej transakcji. Ryzyko wykrycia przestępstwa było bardzo duże. Nie interesowało mnie to.

S. wspomniał również o wekslu podpisanym przez Tomasza G. jeszcze na początku lat 90., a który miałby stanowić częściowe zabezpieczenie na wypadek gdyby przedsięwzięcie nie wypaliło.

- Tą informacją brat naprawdę mnie zaskoczył - zeznał Janusz S.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!