Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inwestowanie lokalnie TO WARTOŚĆ

Justyna Król
Tomasz Czachorowski
Banki spółdzielcze znają swoich klientów osobiście. Banki komercyjne, aby choć w części osiągnąć ten cel, tworzą systemy komputerowe, w których notują, czy klient ma psa lub lubi jeździć na narty, po to, by móc spersonalizować rozmowę z nim. Z Markiem Bielińskim, prezesem Banku Spółdzielczego w Nakle, który w naszym plebiscycie otrzymał tytuł Biznesmena Roku 2014, rozmawia Justyna Król.

Biznesmen Roku - brzmi dumnie.
Tak naprawdę nie ja jestem ważny, ale firma. Ją trzeba chronić, rozwijać, promować. Jak się zbierze dwóch Polaków, to zawsze mają trzy zdania na jeden temat, zauważyła pani? Staram się strzec swojego banku przed polityką, podziałami politycznymi, dbam, by wśród naszych pracowników nie było żadnych działaczy politycznych. Mediów unikam. Banki lubią ciszę i spokój.

Spółdzielczość bankowa ma długą tradycję…
W ubiegłym roku obchodziliśmy 150-lecie istnienia naszego banku i to brzmi dumnie. Przez ten czas, oczywiście z przerwą na drugą wojnę światową, nasz bank cały czas działał. Mimo że otoczenie, ustroje się zmieniały, działaliśmy niezmiennie i przez ten cały czas niemalże na tych samych zasadach. Pierwsze założenie było takie, że bank spółdzielczy miał spełniać rolę swoistej samopomocy dla swoich członków - do dziś staramy się tej roli pilnować, ale spełniamy także wiele innych.

Charakterystyczne dla banków spółdzielczych jest to, że zna się klientów osobiście.
Tak, bo działamy na naszym terenie od wielu lat, a klienci przychodzą do nas od pokoleń. Mieszkamy wśród nich, stąd dobrze się orientujemy w ich potrzebach. W końcu bank spółdzielczy jest typową lokalną instytucją finansową, działającą na rzecz lokalnej społeczności. Banki komercyjne, aby choć w części osiągnąć ten cel, tworzą systemy komputerowe, w których notują, czy klient ma psa lub lubi jeździć na narty, po to, by móc spersonalizować rozmowę z nim.

W jakiej kondycji są banki spółdzielcze?
Różnej, zależy od banku, ale myślę, że ten czas masowej upadłości placówek spółdzielczych mamy dawno za sobą. Mamy dwa zrzeszenia w kraju - Spółdzielczą Grupę Bankową, która zrzesza 204 banki oraz Bank Polskiej Spółdzielczości w Warszawie, łączący 359 banków. Działamy grupowo i staramy się wspierać. Przez ostatni kryzys bankowy banki spółdzielcze przeszły suchą nogą, tylko one miały płynność finansową. Jeśli chodzi o Bank Spółdzielczy w Nakle nad Notecią, według rankingu, podsumowującego wyniki, prowadzonego przez zrzeszenie placówek spółdzielczych, na 210 banków w grupie jesteśmy na 68 miejscu. Na przestrzeni lat rozwinęliśmy się bardzo, od czasu, kiedy ponad dwie dekady temu zaczynałem tu pracę, bardzo wiele się zmieniło, nawet mi się nie śniło, że tak będzie. Przede wszystkim zmieniły się sposoby obsługi klientów poprzez bankomaty, bankowość internetową i inne.

Działacie typowo lokalnie?
Głównie na własnym terenie, maksymalnie na terenie województwa, mamy taki obowiązek, wynikający z ustawy. Z naszych usług może skorzystać każdy, głównie małe i średnie przedsiębiorstwa, rolnicy, samorządy gminne i powiatowe. Rolnicy stanowią w naszym banku około 30 procent. Od ponad 10 lat banki spółdzielcze otwierają też placówki w dużych miastach, w związku z czym procentowy udział rolników maleje, bo dochodzą klienci z miasta. Jednak wiejskie placówki nadal mają nawet do 60-70 procent klientów w grupie rolników, a ci najchętniej przychodzą po kredyty przeznaczone dla nich, często preferencyjne, dotowane przez budżet państwa. Warto podkreślić, że choć banki spółdzielcze prężnie działają też na miejskim gruncie, nadal inwestują w małych miejscowościach, gdzie mają swoje centrale. To jedyny taki przykład, gdzie środki finansowe płyną z miasta na wieś. W bankach komercyjnych zwykle jest odwrotnie. Kapitał często ucieka nawet za granicę. My inwestujemy lokalnie i uważam, że to ogromna wartość.

Konkurujecie z bankami komercyjnymi?
To ogromna konkurencja. Gdy w latach 80. prywatne placówki bankowe zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, mnóstwo klientów od nas odeszło. Z biegiem lat jednak zaczęli wracać. W bankach komercyjnych jest tylko sprzedaż, tzw. front office, nie ma decydentów. Klient ma ograniczony dostęp do osób podejmujących decyzje, możliwości negocjowania warunków. Druga sprawa to pakietyzacja usług. Banki spółdzielcze mają zarząd na miejscu i to jest naszą mocną stroną. Jeżeli klient powie, że dany pakiet mu nie pasuje z konkretnych powodów, możemy elastycznie podejść do tematu. My kroimy nasze możliwości na miarę klienta, możemy sobie pozwolić na traktowanie każdego indywidualnie.

Czyli można wynegocjować lepsze warunki np. kredytu?
Nie tylko. Klienci mają różne problemy, bywa, że i dobry biznes się zachwieje. Nie uciekamy od trudnych sytuacji, analizujemy je i szukamy rozwiązania. Kiedy ktoś jest naszym stałym klientem i dobrze go znamy, staramy się go wesprzeć w trudnej sytuacji, wyciągnąć z tarapatów finansowych. Czasem zdarza się, że ktoś na gwałt potrzebuje ogromnego zastrzyku gotówki, bo chce wygrać bardzo ważny przetarg. Jeśli znamy jego wartość na rynku, na pewno wyciągniemy do niego pomocną dłoń. Nie będzie musiał przechodzić długich procedur, oczekiwać tygodniami na decyzję. Od tego jesteśmy.

Technologicznie już nie odstajecie od banków komercyjnych, prawda?
Jakiś czas temu zaczęliśmy dużo inwestować w elektronizację usług i nadgoniliśmy, a wiele banków nawet przegoniliśmy. Jako jedna z nielicznych placówek w kraju mamy np. bankomaty, gdzie autoryzacja przebiega za pomocą dłoni, bankowość mobilna na smartfony itp. Dzięki temu przychodzą do nas także młodzi klienci.

Czyli nowoczesność wyparła tradycję?
W firmie był spory opór przed elektronizacją banku, choćby dlatego, że to się kojarzy ze zwolnieniami. W bankach komercyjnych jest to przecież sposób na oszczędności kadrowe. My staramy się takich rewolucji nie robić. Umożliwiamy starszym pracownikom dotrwanie do emerytury, dopiero potem rekrutujemy nowych, z młodszego pokolenia. Łącznie zatrudniamy 60 osób. Dbamy o przyjazną atmosferę w naszym zespole. Jest system premiowy, a zwolnienia tylko, jeśli ktoś naprawdę źle pracuje.

A co z marketingiem? Musicie się reklamować?
Na poziomie Spółdzielczej Grupy Bankowej mamy fundusz, z którego opłacana jest reklama wszystkich placówek w grupie. W mediach krajowych, a więc ogólnopolska, ale też lokalna, są to po prostu rzetelne informacje o naszych produktach.

Po aferze ze „SKOK-ami Stefczyka”, banki spółdzielcze bardzo ucierpiały?
Zapewne, ale to może się jeszcze pogłębić, pogorszyć nasz wizerunek. To spółdzielczość, tamto spółdzielczość, proste skojarzenie. Doskwiera nam to. A ponadto komisja nadzoru finansowego zwiększyła nam składki na bankowy fundusz gwarancyjny aż o sto procent i to też się odczuwa. Musimy za nich płacić. Jedynym plusem całej tej sytuacji jest to, że depozyty klientów „SKOK-ów” są bezpieczne. Wszystkie pieniądze zostaną zwrócone, nie powtórzy się afera z Amber Gold.

*Marek Bieliński

prezes Banku Spółdzielczego w Nakle od 1993, urodził się i do dziś mieszka w Olszewce niedaleko Nakła, ukończył rolnictwo na Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy, a także podyplomowe korespondencyjne studia z bankowości w Oslo, głosami naszych Czytelników zdobył tytuł Biznesmena Roku 2014, kocha przyrodę, z pasją jeździ na rowerze i na nartach

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera