Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarka pędzi aż miło

Joanna J. Zakrzewska
Rozmowa z prof. WITOLDEM ORŁOWSKIM, ekonomistą

„Fundamenty wzrostu polskiej gospodarki są na tyle mocne, że chwilowo wytrzymują wszystko. Oczywiście to nie będzie trwało wiecznie”.

Rozmowa z prof. WITOLDEM ORŁOWSKIM, ekonomistą

Czy wicepremier Zyta Gilowska, wymieniana ostatnio jako jedna z najpoważniejszych kandydatów na prezesa Narodowego Banku Polskiego, to, Pana zdaniem, dobra kandydatura?

<!** Image 2 align=right alt="Image 39884" sub="Witold Orłowski">Prezesa banku centralnego, szczerze mówiąc, ocenia się i poznaje dopiero po tym, co robi. Żadne a priori oceny i najlepsze nawet kwalifikacje osobiste kandydata nie wystarczą. Trzeba się wykazać odpornością na naciski polityczne, umiejętnością obrony twardego pieniądza i radzenia sobie z politykami. Wydaje się, że pani prof. Gilowska ma odpowiednie kompetencje. Zobaczymy, o ile zostanie prezesem NBP, na ile sprosta zadaniu obrony przed naciskami politycznymi. Na tym stanowisku naprawdę trzeba być odpornym.

Tak naprawdę to chyba najbardziej odporna na polityków jest gospodarka. Politycy się kłócą, w koalicji rządowej co jakiś czas trzeszczy, a nasza gospodarka ma się świetnie. Czy jest tak dobrze, jak wynika z analiz GUS?

Rzeczywiście, na polskiej scenie politycznej jest wyjątkowo gorąco, ale politycy mają szczęście, bo koniunktura w gospodarce jest dobra.

Co ma wpływ na tak dobrą kondycję polskiej gospodarki?

Po pierwsze, cechą charakterystyczną gospodarki rynkowej, a taką mamy w Polsce, jest to, że są okresy dobrej koniunktury. I w tej chwili taki okres mamy. Po drugie, na tę koniunkturę wpływa nasze członkostwo w Unii Europejskiej i fakt, że nasz eksport od lat szybko wzrasta. Jednocześnie inwestorzy uważają, że członkostwo Polski w UE jest większą gwarancją stabilności niż kłótnie polityczne. I po trzecie, spora w tym zasługa naszego banku centralnego, kierowanego przez prof. Leszka Balcerowicza, który przez ostatnie lata zrobił bardzo dużo, żeby chwilowo przynajmniej były fundamenty wzrostu. To znaczy niska inflacja, mocny pieniądz, niski deficyt handlowy. Na szczęście nie jest już tak, że od jednej decyzji polityka coś złego stanie się z gospodarką. Jej fundamenty wzrostu są na tyle mocne, że chwilowo wytrzymują wszystko. Oczywiście to nie będzie trwało wiecznie.

Co należy zrobić, żeby utrzymać tę dobrą koniunkturę?

<!** reklama left>Trzeba wzmocnić podstawy strukturalne, czyli spowodować, żeby polskie finanse publiczne były w dobrym stanie, żeby deficyt spadał nie tylko w tych okresach, kiedy gospodarka się rozpędza, ale żeby nie groził nam duży deficyt, kiedy gospodarka zwolni. Żeby to zrobić, trzeba zreformować finanse publiczne, czyli przyjrzeć się wydatkom publicznym, trzeba zreformować podatki, aby było mniej ucieczek w szarą strefę. Zreformować to znaczy obniżyć, a może uprosić, po to, żeby firmy nie uciekały do nielegalnej gospodarki. Trzeba dbać o edukację ludzi i rozwój infrastruktury. Polska musi być atrakcyjnym krajem do inwestowania.

Opozycja mówi, że ta dobra koniunktura gospodarcza to zasługa poprzedników, wcześniejszych działań, a nie obecnego rządu. Pan też jest tak krytyczny?

Prawem opozycji jest odmawiać wszystkich zasług rządowi, a prawem rządu jest przypisywanie tych zasług sobie. Na to trzeba patrzeć spokojniej. Oczywiście jest część prawdy w twierdzeniu, że to nie ostatni rok rządów spowodował wzrost gospodarczy w Polsce. Jest to efekt działań podejmowanych od wielu lat i z tego punktu widzenia, gdyby rząd przypisywał sobie całą zasługę, to oczywiście byłaby przesada. Natomiast z drugiej strony trzeba pamiętać, że można zniechęcić do inwestowania, można popełnić błędy, które tę dobrą koniunkturę wyhamowują. I trzeba to podkreślić, że ten rząd takich błędów nie popełnił. Ten rząd podejmuje działania, które przyczyniają się do tego, że jest dobrze.

Ostatnio premier Kaczyński spotkał się z Romanem Kluską, bo chce wykorzystać jego doświadczenie, aby wprowadzić zmiany ułatwiające życie przedsiębiorcom...

Szczerze mówiąc, od lat dokładnie wiemy, co trzeba zrobić, żeby przedsiębiorczość rozwijała się lepiej, żeby nie było tak dużej szarej strefy, żeby gospodarka była stabilna. I nie trzeba szukać jakiejś magicznej recepty. Problemem jest tylko wola polityczna do wprowadzenia reform. Doskonale wiadomo, co zrobić, żeby podatki były prostsze, żeby firmy nie uciekały do szarej strefy, żeby łatwiej było prowadzić działalność, tworzyć miejsca pracy. Oby rząd chciał to wprowadzać w życie.

W najbliższych latach z Unii Europejskiej do Polski popłyną miliardy euro, które mają trafić do samorządów województw. Ostatnio jednak niektórzy politycy zastanawiają się, czy nie byłoby lepiej, aby te fundusze dzielili wojewodowie. To chyba nie jest dobry pomysł.

Można robić i tak, i tak. Natomiast pytanie przede wszystkim dotyczy tego, co jest bardziej efektywne. Osobiście proponowałbym, aby zamiast pytania, kto ma dzielić środki, pytać o efektywność ich wydawania. Obawiam się, że chodzi o polityczne rozgrywki, polegające na tym, że wojewodowie są przedstawicielami rządu, a większość zarządów sejmików wojewódzkich jest w rękach opozycji. I będzie bardzo niedobrze, jeśli zamiast dyskutować o tym, w jaki sposób mają być efektywnie wydawane te pieniądze, skupimy się na walce politycznej.

Jak zakończy się, Pana zdaniem, sprawa polskiego weta wobec negocjacji UE z Rosją, które zjednoczyło nawet polityków opozycji i koalicji.

Na pewno dobrze, że w tej sprawie politycy mówią jednym głosem, ale trzeba się zastanowić, czy w Unii Europejskiej stosujemy właściwą taktykę postępowania. Bo prawda jest taka, że chwilowo zastosowaliśmy broń ostateczną. Natomiast znawcy Unii mówią, że najwięcej w Unii nie uzyskuje się poprzez wetowanie, tylko poprzez umiejętność budowania koalicji. Wydaje mi się, że o ile Polska pokazała, że jest zdeterminowana i potrafi zawetować ważne dla siebie sprawy, o tyle, jak do tej pory, nie wykazaliśmy się umiejętnością budowania koalicji po to, by nie trzeba było wetować, aby odpowiednia liczba krajów była zainteresowana wspieraniem naszego stanowiska. Weto nie jest bardzo wygodną bronią i myślę, że trzeba w przyszłości uważać, żeby go nie nadużywać.

Czy nasze emerytury są zagrożone, bo tak jest powszechnie odbierany pomysł minister pracy Anny Kalaty, która chce, aby emerytury z drugiego filaru naliczał i wypłacał ZUS...

Problem emerytur jest niesłychanie trudny do rozwiązania i niesłychanie delikatny. Wymaga bardzo dużej wiedzy, kompetencji i bardzo starannego zastanowienia się. Nie wydaje mi się, żeby decyzja ministerstwa, czy propozycja pani minister była bardzo przemyślana. Nie mówię w kategoriach, czy emerytury są zagrożone, czy nie. Pewnie zagrożone nie są, ale gdyby okazało się, że politycy są w stanie przeforsowywać swoje widzimisię wbrew opiniom ekspertów, to może mieć złe konsekwencje w przyszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!