Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy matka Polka nie chce żyć - Anna Morawska, autorka książki „Depresja poporodowa. Możesz z nią wygrać”.

Paulina Błaszkiewicz
Jedna z bohaterek mojej książki wezwała pogotowie, gdy czuła się tak bardzo źle, że myślała o skrzywdzeniu dwójki swoich dzieci. Lekarz dał jej zastrzyk na uspokojenie i powiadomił rodzinę. W ten sposób bliscy dowiedzieli się, że młoda mama cierpi na depresję poporodową.

Moja znajoma dziennikarka napisała na Facebooku: Robiłam ostatnio materiał na porodówce. Lekarz, z którym rozmawiałam, powiedział: „Wie pani, większość moich położnic cierpi na depresję poporodową”. Gdyby ktoś nazwał mnie położnicą, też miałabym depresję.
Myślę, że powinnyśmy zacząć naszą rozmowę od tego, by odróżnić depresję poporodową od baby bluesa. Ten drugi to hormonalne tornado, które przechodzi przez ciało kobiety podczas ciąży, porodu i tuż po nim. Stan, w którym kobiety płaczą, są smutne lub rozdrażnione jest absolutnie normalny przez kilka pierwszych dni po narodzinach dziecka. Natomiast jeśli te nastroje trwają dłużej niż miesiąc, matka jest płaczliwa, narzeka na brak energii i nie jest w stanie opiekować się dzieckiem, to jest to powód do niepokoju i sygnał, że należy udać się do specjalisty.

Wsparcie rodziny nie wystarczy?
To zależy. Jeśli depresja jest lekka, to może być tak, że sama minie i rzeczywiście pomoże rodzina. Jednak w większości przypadków tak się nie dzieje, a objawy mogą się stać śmiertelnie niebezpieczne dla matki i dziecka.

Jak leczyć taką depresję? W przypadku świeżo upieczonych mam to chyba trudne…
Rzeczywiście. W pierwszej kolejności stosuje się psychoterapię, ponieważ leki antydepresyjne trafiają do mleka matki. Są jednak takie środki, które przenikają tylko w jednym procencie i lekarze czasem decydują się je przepisać kobietom. Robią to zwłaszcza w sytuacjach, gdy u pacjentek pojawiają się myśli samobójcze albo myśl o tym, by zrobić krzywdę dziecku. Wtedy mamy do czynienia z bardzo poważnym stanem depresji poporodowej. W lżejszych stanach zaleca się psychoterapię.

Przyjście na świat dziecka to wielka zmiana w życiu każdej kobiety. Większość pań pracuje zawodowo i nie ogranicza się już tylko do roli matki. Poza tym niewiele mówi się o ciemnych stronach macierzyństwa…
Badania wskazują, że 90 proc. kobiet inaczej wyobraża sobie swoje życie po urodzeniu dziecka i siebie w roli matki. Zderzenie z rzeczywistością bywa bardzo niebezpieczne dla stanu psychicznego młodych mam. Według Światowej Organizacji Zdrowia problem depresji poporodowej dotyka od 12 do 30 procent kobiet.

To dużo.
Gdybyśmy mieli to przełożyć na polskie podwórko, to można powiedzieć, że problem depresji poporodowej może dotyczyć nawet 100 tysięcy Polek rocznie.

A wcześniej ten problem nie istniał?
Oczywiście, że istniał. Pierwsze zaburzenia okołoporodowe były opisywane już w starożytności. Problem depresji poporodowej był, ale się o nim nie mówiło. W wielu domach depresję poporodową uznawano za wymysł, fanaberię albo mówiono, że gorsze samopoczucie jest czymś normalnym - kobieta ma prawo być zmęczona i marudna. Taki obraz zapłakanej i smutnej matki Polki został zaakceptowany. Z kolei kobiety wyleczone z depresji poporodowej absolutnie tak się nie zachowują. Są uśmiechnięte, kochają swoje dzieci, a ich życie emocjonalne wchodzi na właściwe tory. Warto więc odczarować te stereotypy. Na szczęście same kobiety zaczynają o niej mówić.

Znamy przyczyny depresji poporodowej?
Przyczyny depresji - zarówno „klasycznej” jak i poporodowej - do dziś są nieznane. Cały czas trwają badania, które miałyby je jednoznacznie wskazać. Możemy jednak powiedzieć, kto należy do grupy ryzyka, jeśli chodzi o zachorowanie na depresję poporodową.

No właśnie. Kto?
To kobiety, które wcześniej chorowały na depresję, samotne matki, które nie mają wsparcia ze strony rodziny czy partnera i co może zaskoczyć: perfekcjonistki - zarówno bizneswoman, czyli kobiety sukcesu, które tym razem nie realizują swojego kolejnego produktu sprzedaży, ale mają trudniejsze wyzwanie, jakim jest „produkt - dziecko”.

Rola matki i nowa sytuacja, w której się znalazły je przerasta?
Tak. Wyobrażają sobie, że wszystko pójdzie po ich myśli. Mają wszystko perfekcyjnie zaplanowane. Po porodzie okazuje się jednak, że wymarzone, wspaniałe rzeczy, o których tak długo myślały, mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Gorzej się czują, a pojawiają się nowe obowiązki, z których muszą się wywiązać, bo od nich zależy życie dziecka. Drugą grupę perfekcjonistek stanowią tzw. matki Polki, które rezygnują z pracy i samych siebie, poświęcając się dzieciom i rodzinie. Zdarza się, że u nich np. przy trzecim dziecku pojawia się depresja poporodowa i tzw. rodzinne wypalenie. Te kobiety mają dość perfekcjonizmu, poczucia, że wszystko musi być wysprzątane, dzieci czysto ubrane, a obiad ugotowany dla każdego inny. To bywa przytłaczające.

Kiedy rozmawiałyśmy rok temu, opowiadałaś o swojej pierwszej książce „Twarze depresji”. Mówiłaś, że inspiracją byli ludzie, których spotkałaś na swojej drodze, chorujący na depresję. Co Cię skłoniło do tego, by zająć się tematem depresji poporodowej?
Zarówno w przypadku „Twarzy depresji” jak i „Depresji poporodowej. Możesz z nią wygrać” inspiracją byli znajomi, ale w drugim przypadku stałam przed dużo większym wyzwaniem. Myślałam, że moja książka o depresji poporodowej nigdy nie powstanie, ponieważ znajome, które mówiły mi o swoich doświadczeniach, stwierdziły, że nie chcą publicznie opowiedzieć o tym, co się z nimi działo po urodzeniu dziecka.

Dlaczego?
Bo się wstydziły. Bały oceny ze strony otoczenia. Myślały o tym, co pomyśli ich dziecko, które już dorosło i z którym udało się stworzyć prawidłową relację. To bardzo poważne wyznania o relacji matki z dzieckiem, dlatego większość kobiet nie chce do nich wracać. Woli siedzieć w swoich czterech ścianach i milczeć. To jest duży problem. Według NFZ na depresję poporodową w zeszłym roku leczyło się tylko 51 kobiet! Szokująco niewiele! Dlaczego tak się dzieje? Część z chorych chodzi do lekarzy prywatnie i o nich się nie dowiemy, ale zdecydowana większość po prostu się nie leczy. W wielu przypadkach dochodzi przez to do tragedii, łącznie z dzieciobójstwem.

Słyszałaś o takich przypadkach?
Niektóre z bohaterek mojej książki wprost mówią, że myślały o tym, by zrobić krzywdę swojemu dziecku - zabić je albo zabić dziecko i siebie. Ale wiesz, co najbardziej mnie zaniepokoiło?

Co?
To, że w momencie, gdy te kobiety najgorzej się czuły i myślały poważnie o tym, żeby skrzywdzić swoje dziecko, w ogóle nie rozmawiały o swoich uczuciach i dramatycznych myślach z najbliższymi osobami. Dwa miesiące po porodzie mama czy teściowa zniknęły, mąż poszedł do pracy i kobieta nagle została sama w czterech ścianach. Jedna z bohaterek mojej książki wezwała pogotowie, gdy czuła się tak bardzo źle, że myślała o skrzywdzeniu dwójki swoich dzieci. Wtedy lekarz dał jej zastrzyk na uspokojenie i powiadomił rodzinę o stanie psychicznym kobiety. W ten sposób jej bliscy dowiedzieli się, że młoda mama cierpi na depresję poporodową. Zaczęła się leczyć.

Nie masz wrażenia, że w naszym społeczeństwie jest takie przekonanie, że z kobietami zmagającymi się z depresją poporodową jest coś nie tak?
Jest takie przekonanie, niesłuszne. Bohaterki mojej książki to nauczycielki, menedżerki, trenerki fitness - normalne kobiety. Nikt by się nie spodziewał, że to one mogą zachorować na depresję poporodową.

Można uniknąć tej choroby?
Jest kilka rzeczy, które pomogą. To m.in. prawidłowy poród, dobra opieka okołoporodowa czy życzliwa położna, tłumacząca matce, jak ma karmić dziecko, a nie stwarzająca presję, bo coś się jej nie udaje. Jedna z bohaterek mojej książki mówiła o tym, jak zabrano jej dziecko, bo nie dostała od razu pokarmu. Nie widziała maleństwa na oczy przez wiele godzin. Była tak przerażona, że po trzech godzinach dostała tyle pokarmu, że mogła wykarmić dwoje dzieci, ale do dziś ten koszmar śni jej się po nocach. Inna kobieta opowiedziała mi o położnej, która wytykała jej, że nie ma ślicznych, nowych ubranek dla dziecka. Z powodu gorszego statusu finansowego spotkało ją wiele nieprzyjemności. Od porodu minęło 40 lat, a ona nadal płacze, wspominając tę historię z położną. To pokazuje, jak bardzo kobieta po porodzie jest wrażliwa i delikatna. Niewłaściwym słowem czy gestem można ją zranić na całe życie. Stąd mój apel o szczególne wsparcie dla młodych mam - zarówno ze strony personelu medycznego, jak i najbliższej rodziny.

Co chcesz ludziom uświadomić, pisząc o depresji poporodowej?
Chcę pokazać, że depresja poporodowa zdarza się w macierzyństwie i trzeba o niej mówić. To nic złego czy wstydliwego. To po prostu choroba, z którą trzeba się uporać. Matka, która zachoruje, nie jest gorsza od matki zdrowej. Potrzebuje tylko wsparcia. Bez wątpienia warto podjąć ten trud dla dziecka i dobrych wspomnień z pierwszych miesięcy macierzyństwa.

Warto uświadomić matce, że nie jest wielofunkcyjnym robotem i ma prawo do słabości?
Ludzie tym się różnią od robotów, że mają emocje i warto o nie zadbać.

Anna Morawska

dziennikarka, psycholożka, torunianka, autorka książek „Twarze depresji” i „Depresja poporodowa. Możesz z nią wygrać”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!