Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Formacja taneczna „Wolf Gang” w finale "Mam talent"

Piotr Schutta
Formacja taneczna „Wolf Gang” wystąpi w finale "Mam talent"
Formacja taneczna „Wolf Gang” wystąpi w finale "Mam talent" Tomasz Czachorowski
Wystarczy robić swoje. Na przykład tańczyć. Reszta przyjdzie sama. Formacja taneczna „Wolf Gang” nie planowała w tym roku udziału w programie „Mam talent”, a dziś wystąpiła w finale programu i zajęła w nim 5. miejsce.

Jurorzy zgotowali im owację na stojąco. - To był absolutny nokaut - oznajmiła wzruszona Małgorzata Foremniak. Ale najważniejsze słowa wypowiedział Augustin Egurolla, jeden z ważniejszych dziś w Polsce autorytetów w dziedzinie tańca: - To nie było dobre. To było doskonałe. Czas na tancerzy w finale „Mam talent”. Macie osobowość, macie styl, po prostu wszystko, co powinni mieć dobrzy tancerze. To był doskonały występ.

Jeszcze długo po zejściu ze sceny nie mogli dojść do siebie. Euforia pomieszana ze szczęściem, dumą i - co tu kryć - wielkim zaskoczeniem. Bo wcale tego nie planowali. Przygotowywali się w pośpiechu i bez wielkich oczekiwań. Po prostu, wyszli przed blisko 3-milionową publiczność (tylu widzów według statystyk obejrzało 12 listopada półfinał „Mam talent”) i pokazali to, czym żyją na co dzień. Street dance, taniec bez żadnych ograniczeń, będący mieszaniną rozmaitych stylów. Ruch będący kwintesencją młodzieńczej energii i radości życia.

Wyczuwa się entuzjazm

- Wcale nie zamierzaliśmy brać udziału w tej edycji programu „Mam talent”. Próbowaliśmy swoich sił trzy lata temu i doszliśmy tylko do pierwszego castingu przed kamerami. Byliśmy młodą grupą. W tym roku koncentrowaliśmy się wyłącznie na występach turniejowych. Zadzwonił jednak telefon i zostaliśmy zaproszeni od razu na casting telewizyjny do Gdańska. Być może przedstawiciele producenta widzieli nasz występ na ubiegłorocznych mistrzostwach Polski, gdzie zajęliśmy trzecie miejsce - mówi Jolanta Kaźmierczak, tancerka, choreograf, właścicielka studia UP2Excellence, założycielka i trenerka grupy Wolf Gang.

Jest późny listopadowy wieczór. Ostatnie piętro w dawnym kompleksie fabrycznym niestniejącej spółdzielni pracy niewidomych „Gryf”. Za oknami zimno i leje jak z cebra. W dużej sali studia tańca UP2E powoli zbierają się tancerki grupy Wolf Gang (wilczej rodziny, jak same o sobie mówią). Przez ostatni miesiąc ta sala była ich drugim domem. Niemal codziennie spędzały tu po kilka godzin, przygotowując dwuminutowy układ do półfinałowego występu w „Mam talent”.

To, że wilki zaszły do półfinału, już było sukcesem. Wyczuwa się ich radość i entuzjazm. Jedyny męski rodzynek w formacji, Dorian Kuźniewski, dołączy za chwilę. W sali obok prowadzi trening dla młodszej grupy.

**

Zobacz także: Te skanery zwolnią kasjerki z pracy?**

- Od niedzieli nie byliśmy na sali. Musimy trochę pogadać, zrobić burzę mózgów, bo do finału zostało bardzo mało czasu. Trzeba wybrać muzykę, ułożyć choreografię, wymyślić kostiumy - mówi trenerka grupy.

Rozmawiamy w wąskim przejściu między dwiema salami prób, mniejszą i wiekszą. Nad nami na półkach błyszczą puchary i statuetki, zdobyte przez tancerzy studia. Od maluchów po seniorów. Przez cały tydzień na okrągło tańczy tu około 200 ludzi, głównie dzieci i młodzież. Spora część z nich ma już na koncie sukcesy turniejowe - laury na mistrzostwach Polski i Europy.

Formacja Wolf Gang skupia najstarszych i najbardziej zaawansowanych tancerzy studia. Powstała w marcu 2o12 r. i liczy 24 osoby w wieku od 14 do 26 lat (formację występującą w „Mam talent” tworzy 21 osób). Część z nich to instruktorzy. Niektórzy, mimo bardzo młodego wieku już zarabiają na życie, ucząc tańca innych. Część pieniędzy wydają na szkolenie się u lepszych od siebie. W tańcu tak to działa.

Awans do finału popularnego programu telewizyjnego wyraźnie dodał im skrzydeł. To ogromny sukces. Są pierwszą grupą taneczną w historii polskiego „Mam talent”, która zaszła tak daleko. Bezapelacyjnie wygrali półfinał i znaleźli się w dziesiątce najlepszych. Teraz zmierzą się m.in. z akrobatami, śpiewakami, iluzjonistą i raperem, walcząc o 300 tysięcy złotych. Nie o pieniądze jednak im chodzi.

Taniec się obronił

- To wszystko w tak krótkim czasie się wydarzyło. Nie mogę się jeszcze otrząsnąć. Nikt się nie spodziewał, że jakaś grupa taneczna z Bydgoszczy wygra półfinał i dostanie się do finału. Sami się tego nie spodziewaliśmy. Wychodząc w sobotę na scenę, nie myśleliśmy o wygranej. Chcieliśmy po prostu być z siebie dumni i żeby byli z nas dumni ludzie, którzy nas znają - mówi 20-letnia Nicole, jedna z instruktorek. Tańczy od jedenastego roku życia.

Występ w telewizji, w dodatku na żywo, różni się znacznie od startu turniejowego. Nie ma rygorystycznych obwarowań, dotyczących muzyki czy techniki tańca, i rozmaitych innych ograniczeń. Przed kamerami można pokazać więcej i śmielej, bawiąc się scenografią, światłami i charakteryzacją. Jest tylko jeden warunek, który utrudnia wszystko. Nie wystarczy po prostu dobrze zatańczyć. Aby oczarować telewizyjnego widza, nieznającego się przecież na choreograficznych niuansach, trzeba stworzyć spektakl. Dwuminutowe show chwytające za serce. Wygląda na to, że wilkom z Bydgoszczy ta sztuka się udała.

- Wszystkie te efekty specjalne, sceneria, muzyka, światła, kostiumy wykonane w ekspresowym tempie przez producenta, były dla nas zupełnie nowym doświadczeniem. Teraz sobie myślę, że mogliśmy poprosić o dużo więcej, ale i tak chyba taniec się obronił - mówi Jolanta Kaźmierczak.

Na finał trzeba będzie przygotować jednak jeszcze więcej niespodzianek. Show, które zaskoczy widza i przebije poprzedni występ.

- W dwa tygodnie nigdy dotąd nie opracowywaliśmy nowej choreografii. Żeby dobrze się przygotować na turniej, potrzebujemy zazwyczaj od dwóch do trzech miesięcy. To musi być przemyślane i tak zgrane, aby wszystko wyszło idealnie - mówi 22-letnia Weronika.

Na sali treningowej nie da się spokojnie rozmawiać. Właśnie trwają zajęcia z instruktorem break dance. Filigranowa Emilia jest wyrzucana w górę, a potem obracana o 360 stopni jak lalka. Czy to elementy nowej choreografii?

- To tajemnica. Pokażemy wszystko 26 listopada - mówi Jolanta Kaźmierczak, dając reporterowi delikatnie do zrozumienia, że na niego już czas. Za zamkniętymi drzwiami słychać już tylko charakterystyczną hip-hopową pulsację, która będzie tu dzisiaj wybrzmiewać do późnej nocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo