Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[FELIETON] Schudłam? Zejdź w końcu z mojej wagi

Lucyna Tataruch
Schudłam. „W końcu mi wyszło”. Wszyscy to widzą i muszę być teraz szczęśliwa. Z torbą kilogramów pewnie tylko udawałam, że jestem zadowolona.

Ciągle słyszę: „Sto lat cię nie widziałam, ale się zmieniłaś…”. A potem: - „Pięknie wyglądasz, musi ci się świetnie układać!”. Dziękuję. Co się zmieniło? Włosy te same, ubrania jak zawsze… Schudłam rzecz jasna. Ale nie 50 kg. Może jakieś 10, nie wiem, naprawdę nie liczę.
- Jak to zrobiłaś? - pytają wszyscy. - Ciężko jest na diecie, pewnie ćwiczysz dużo?
Nie, nic z tych rzeczy. Nic nie robiłam. Tak jakoś wyszło.

Ponoć nic w przyrodzie nie ginie, w coś ten tłuszcz musiał się zmienić. W jakąś energię czy lepszy humor. A może to stres, może kłopoty ze zdrowiem? Z różnych powodów się chudnie. W to już nikt nie chce wnikać, bo problemy to niczyja sprawa. Sprawą wszystkich jest za to ocena: "W końcu jej wyszło, zawsze tego chciała." Schudłam i muszę być teraz szczęśliwa. Z torbą kilogramów pewnie tylko udawałam, że jestem zadowolona.

Komplementy są super. Szczególnie te w stylu: „Teraz to bym się z tobą umówił”. A wcześniej? Kiedyś się wezmę w garść i o to zapytam. Nie mnie ta odpowiedź zaboli, tak sądzę. Jesteś pustym człowiekiem, gościu który tak myślisz. Zakładasz, że nie szliśmy na randkę, bo miałam nadbagaż. Ty jesteś przecież świetny. Pewnie czekałam, aż mnie docenisz. Mam teraz motylki w brzuchu i rumieńce na twarzy. Litości!

Oczywiście, wychodzę na zakompleksioną marudę. Wszyscy mi słodzą, a ja narzekam. Tylko, że to do końca nie tak. Miłe słowa są w cenie, choć czasem mnie onieśmielają. Fajnie jednak, jeśli nie niosą za sobą tony nieświadomej nadinterpretacji i ocen. Parę osób uważa mnie też za zarozumiałą. Pracują ciężko nad swoją figurą, a ja sobie chudnę i jeszcze mi coś nie pasuje. Taka jestem ponad, tak gardzę tym, co dla innych jest ważne. „Nie ściemniaj, nie jest ci lepiej?”. Może i jest, nie zaprzeczam. Ale nie o to mi chodzi. Męczy mnie już to, że ta waga jest zawsze w centrum. I to, że mniejszy rozmiar jest oznaką mojego sukcesu. Wygrałam jakąś walkę i inni to widzą. A gdy mówię, że dawno przestałam się tym interesować, węszą w tym pozę i maskę.

Chudniemy, żeby się lepiej poczuć, same tak chcemy - nie wątpię. To nie jest ironia, naprawdę w to wierzę. Lecz widzę też, co wmawiają mi inni. Te 10 kg to chyba musiał być jakiś przełom w moim życiu. Muszę być już inną osobą i inaczej mnie można traktować. Same korzyści, ale jednak coś zgrzyta. Kim byłam dla wszystkich wcześniej? Przeżyłam w tamtej formie większość swoich lat. Myślałam, że spoko, fajnie się żyło, ale teraz słyszę, że prawdziwe życie się dopiero zaczyna. Dopiero teraz, gdy zabiłam jakiegoś potwora, którym musiałam się przecież czuć. Gratulacjom nie będzie już końca.

Zejdźmy z tej wagi, proszę. Jeśli ktoś chce się zmienić, kibicuję z całego serca. Ale po co to całe zaplecze? Czy każdy wie lepiej od nas, co centymetry mogą zmienić w naszym życiu? To nie jest wcale takie miłe, jak sądzą niezmiennie komplemenciarze. Wcześniej też byłaś fajna.

*Lucyna Tataruch

Dziennikarka, socjolożka, kulturoznawczyni, miłośniczka kina, komiksów, literatury popularnonaukowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!