Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[Felieton] Ja bym waćpannie wjechał, oj tak...

Lucyna Tataruch
Co w tym śmiesznego? Ta błyskotliwa gra słów - "Jak się popieści, to się zawsze zmieści" albo "Lubi pani jeździć na ręcznym"?

Codziennie ktoś niszczy mi miły poranek. Pan Parkingowy.

- Waćpanna wjedzie od tyłu. Lubimy od tyłu, co nie? - słyszę i oczyma wyobraźni widzę to jego pełne ulicznej kindersztuby mrugnięcie okiem. Widzę je tylko w wyobraźni, gdyż na Pana Parkingowego teraz już nawet nie patrzę. Przy pierwszym komentarzu „ja bym waćpannie wjechał, oj tak”, spojrzałam. Spotkaliśmy się wzrokiem, ja ze skrzywioną miną, Pan Parkingowy z pełnym satysfakcji uśmiechem. Powinnam pewnie coś odpowiedzieć, upomnieć Pana, wydusić z siebie, że „sobie nie życzę”. Ale nie powiedziałam nic, łudząc się, że ignorowanie tej słownej inscenizacji zakończy akcję rodem z taniego pornola.

Pan Parkingowy jednak moje milczenie znosi całkiem dobrze. Jak z rękawa dzień w dzień sypie hasła „specjalnie dla waćpanny tak długo mi stoi… tzn. tak długo tu stoję”. I gdy oddalam się z parkingu powolnym krokiem, słyszę za sobą „ach, będę tęsknił”.

Pan w tym swoim parkingowym świecie jest przecież niegroźny, ot, erotoman gawędziarz. Mało tego - tak o mnie dba! Gdy nie ma miejsca, w mig zorganizuje kierowcę, który przestawi swój samochód specjalnie dla mnie. I na dodatek zawsze mnie komplementuje. Bo wiadomo, że każda kobieta czuje się doceniona, gdy mężczyzna powie jej, że gdyby tylko mógł, to… Pan Parkingowy jest mistrzem poezji motoryzacyjnej. Metafory zawsze idealnie pasują do sytuacji. „Waćpanna lubi jeździć na ręcznym?”.

Niestety Pan Parkingowy jeszcze chyba nie zauważył, że nie jestem typem chichotki, którą to bawi. Szczerze mówiąc, nie znam żadnej takiej dziewczyny. Kojarzę za to reakcje związane ze śmiechem. Pierwsza - śmiejemy się, ale nie z powodu tak wybornego, seksistowskiego żarciku. Śmiejemy się z Pana, Panie Parkingowy. Z Pana wewnętrznego przekonania, że jest Pan zabawny. Druga - śmiejemy się nerwowo, nie wiedząc jak zareagować. Na pewno widzi Pan w oczach nasze zakłopotanie, ale albo nic Pan sobie z tego nie robi, albo wręcz Pana to kręci. „Tak żeśmy poflirtowali, że aż buraka złapała”.

Ta druga reakcja jest mi znacznie bliższa. Bo choć może i bym chciała, to jednak nie jestem śmiałą wojowniczką, która raz a dobrze powie Panu do słuchu. Nie mam też w zanadrzu ironicznych i jasnych dla Pana ripost. Mogę więc a) zmienić parking, choć tu mi wygodnie; b) znosić odzywki i nie reagować; c) mimo wszystko powiedzieć cokolwiek - naprawdę cokolwiek, bo Pan Parkingowy przecież pewnie nawet nie wie, że coś tu jest nie tak.

Pewnego razu powiedziałam więc:
- Niech Pan już przestanie.
- Ale co? - zapytał tylko lekko zdziwiony.
- Te komentarze o wjeżdżaniu, stawaniu, od tyłu, na ręcznym, nie bawi mnie to, nie chcę tego słuchać, ile można?? - wysypało się z mojego worka pretensji.
- Oooo, waćpanna ma okres, że taka drażliwa?

Wysiadłam z samochodu i w duchu przybiłam sobie piątkę zwycięzcy konkursu na „Królową Naiwności”. Czego się waćpanna spodziewała, jak nie kolejnego seksistowskiego komentarza?

Jeśli waćpanna powie, że seksistowska odzywka jej nie bawi, a nawet obraża, Pan Parkingowy uzna, że jest zołzą bez poczucia humoru. O jego brak jesteśmy posądzane za każdym razem, gdy superluźny żart z podtekstem nas nie uraduje. A wydawać by się mogło, że to już nie te czasy, gdy można było nam wmówić, iż traktowanie nas przede wszystkim jak obiekt seksualny, to zaszczyt. Ani te ubrane w gorsety dzieje, gdy sprośny żart był czymś tak niedozwolonym, że wywoływał tę nutkę uroczego podniecenia.

Zresztą, co w tym śmiesznego? Ta błyskotliwa gra słów? „Jak się popieści…” nie jest żadnym żartem, tylko obleśną odzywką. „Ale bym ci wjechał” nie jest żadnym żartem, tylko wulgarnym komentarzem, pokazującym, jak przedmiotowo można traktować drugą osobę. „Lubimy od tyłu?” nie jest żadnym żartem, tylko bezczelną próbą wciągnięcia kogoś w dialog poniżej jakiegokolwiek poziomu.

I co miałabym odpowiedzieć? "Lubimy/nie lubimy"?
I co dalej? Zapytać, czy Pan lubi? Stwierdzić, że z Panem byłoby fajnie?
Oj, ucieszyłby się Pan, prawda? Mrugnąłby Pan okiem. Bo Pan jest luźny gość, nie to co ja.

Przy morzu tych niewybrednych odzywek, przypomina mi się jedna wyjątkowo przykra sytuacja. Parę lat temu moja znajoma została napadnięta w parku. Dwóch młodych chłopaków ją przewróciło, kopnęło i zabrało jej torbę. Nie czuła się dobrze, pojechała na pogotowie. Towarzyszyłam jej, próbując dodać otuchy po ciężkim przeżyciu.

Pozwolono mi wejść z nią do gabinetu lekarskiego. Pan doktor ją zbadał, po czym zaczął wypytywać, co się stało. Opowiedziała.
- Nie chcieli niczego więcej? - ni stąd, ni zowąd lekarz zadał dziwne pytanie.
- Niby czego? - zapytała szczerze zdziwiona znajoma.
- No wie pani... - obie zauważyłyśmy to mrugnięcie okiem i uśmiech. - Kto by nie chciał z taką dziewczyną!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!