Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emocje za szkłem

Justyna Król
MRODSI
Dla niektórych wykorzystywanie zdjęć w sposób użytkowy zahacza o tandetę. Mnie to cieszy, przynosi dobre myśli, napędza życie bodźcami emocjonalnymi. I chcę tym zarażać innych.

Ksywa MRODSI przylgnęła do niej jeszcze w liceum. „Moim zadaniem jest wyciągnięcie fotografii z Waszych szuflad i dysków, i nadanie im nowego, innego życia” - czytamy na jej fanpage’u. Wbrew pozorom, niełatwo ją znaleźć. Z jednej strony Warsztat MRODSI jest na Facebooku, z drugiej, by z jego właścicielką się skontaktować, trzeba pokusić się o sprecyzowanie myśli w formie pisemnej. Numeru telefonu brak. Magdalena Mrozik, trzydziestodwuletnia artystka z podbydgoskich Niw, łączy tradycję z nowoczesnością, nie tylko podczas tworzenia biżuterii. Nie zależy jej na masowym odbiorcy. To, co robi, nie jest dla każdego.

- Może zabrzmi to dziwnie, ale wolę jedną osobę, która u mnie coś zamówi i to doceni, niż sto, które kupią coś od niechcenia - przyznaje.

WARSZTAT, NIE PRACOWNIA

Z wykształcenia fotografka, absolwentka sztuki rejestracji obrazu na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Dumna mama prawie trzyletniego Antka. Od około roku właścicielka Warsztatu MRODSI. Jak mówi - dopiero się rozkręca.

Zaprasza na poddasze, nie do pracowni artystycznej, jak większość dzisiejszych twórców. Nazywa je swoim warsztatem, nie bez powodu. Wióry się sypią, pachnie tu drewnem i lakierem. - Chciałam żeby nazwa była surowa, bo to, co robię, jest połączeniem delikatnej, precyzyjnej kobiecej pracy z męską robotą. Poza nożyczkami i cążkami do drutu, mam skrzynkę na narzędzia jak w każdym warsztacie, maszynę do cięcia, piłę ręczną. Regularnie dostaję od bliskich takie mało kobiece prezenty, co bardzo mnie cieszy - śmieje się.

Wszystko zaczęło się zaledwie rok temu. Bodźcem do działania była przypadkowa porcelana z fotografią. To wystarczyło za pretekst, by fotografii użytkowej nadać nowy, autorski wymiar.

Garść elementów do pierwszej pracy pokazała jej przyjaciółka Natalia. Sznurki, łańcuszki, szkiełka… Impuls sprawił, że zaczęła je łączyć z własnymi kadrami. Początkowo tak dla siebie, z czasem jako prezenty dla bliskich. Obecnie realizuje projekty na zamówienie.

Z NAGROBKA NA NADGARSTEK

Ukryte za szkiełkiem zdjęcia, zwłaszcza te czarno-białe, kojarzą się przede wszystkim z nagrobkami i nieboszczykami. MRODSI zmierzyła się z tym myślowym stereotypem, nadając im zupełnie inny charakter w swoich biżuteryjnych projektach. - Dla niektórych wykorzystywanie zdjęć w sposób użytkowy zahacza o tandetę. Mnie to cieszy, przynosi dobre myśli, napędza życie bodźcami emocjonalnymi. I chcę tym zarażać innych. Jeżeli ludzie pragną robić coś ze swymi fotografiami, to ja już jestem szczęśliwa - mówi.

Z pasją sama fotografuje. Nigdzie nie rusza się bez aparatu. W kadrach zatrzymuje codzienność, fragmenty otaczającej ją rzeczywistości. Dużo też portretuje. Do biżuterii przenosi kawałeczki swoich zdjęć, bawiąc się barwą, strukturą, kształtem… Patrząc na nie, nie od razu widzimy, co było przedmiotem fotografii. Jest w tym jakaś magia.

- Największą satysfakcję dają mi te projekty, które wykonuję sama od początku do końca - zapewnia. - Spotykam się wówczas z zainteresowaną osobą. Muszę poświęcić jej czas, by móc ją dobrze sportretować. Najlepsze kadry powstają spontanicznie, bez planu i snucia wizji. Wszystko jednak zależy od otwartości danego człowieka. Fascynuje mnie magia tych pierwszych spotkań. Potem wybrany kadr wywołuję i przenoszę pod szkiełko, umieszczam w elementach biżuterii - na broszce, wisiorku czy też w kolczykach. Już sam klej sprawia, że zdjęcie nabiera głębi, a szkiełko jeszcze ją potęguje.

CYFROWE NIE ZNACZY LEPSZE

Zdjęcia - te własne, jak i te nadesłane - zamawia w punkcie fotograficznym, choć najchętniej wywoływałaby je sama. Brakuje jej ciemni, pachnącej chemią, ale też emocji, związanych z oczekiwaniem na naświetlenie kadru. Zwłaszcza, że nadal fotografuje na kliszach. Chciałaby jak dawniej, zamykać je w koreks, by poczuć ten dreszczyk. Zapewnia, że jeśli tylko czas jej pozwoli, powróci do tradycyjnego wywoływania.

- Uwielbiałam ten cały proces przenoszenia zdjęcia na papier lub też błonę fotograficzną, która daje niesamowite efekty - wspomina. - Cyfryzacja nadszarpnęła nieco świat fotografii domowej, osobistej, doprowadzając do tego, ze trzymamy masowo wykonywane zdjęcia na dyskach, nie poświęcając im tyle serca, ile dawniej poświęcało się kadrom zamkniętym w albumach. Mało kto ma dziś w domu fotografie papierowe, a jeśli już, to pojedyncze, sprezentowane przez kogoś.

TWÓRCZY BAŁAGAN

Zawsze wszystko pakuje w artystyczny sposób. Niebanalnie, z dopiskiem „handmade with love”. Zresztą większość jej zamówień to prezenty. - Ludzie chętnie wybierają prace ze zdjęciami dzieci, ukochanych osób. Takie realizacje wywołują tę przytulność w sercu. Jeśli chcesz podarować komuś coś wyjątkowego od siebie, musisz na chwilę przystanąć. Włożyć w to energię, myśli, uczucia… I czas. Trzy dni od pomysłu do realizacji to minimum. Potem to czekanie na błysk w oku bliskiej osoby, gdy odpakuje prezent. Bezcenne - zapewnia MRODSI.

Produkty biżuteryjne kupuje z różnych źródeł. Łączy je dowolnie, kierując się zmysłem estetycznym i fantazją. A tej jej nie brakuje. Gdy w warsztacie robi się bałagan, jest jeszcze bardziej twórczo. - Wiadomo, lubię uporządkować przestrzeń wokół siebie, bo tak łatwiej się pracuje. Jednak chaos, który mimowolnie się wkrada, także sprzyja tworzeniu. Coś przypadkiem znajdzie się obok czegoś innego i jawi mi się kolejna wizja. Nagle. To bywa niezwykle inspirujące - opowiada.

W ARTYSTYCZNEJ SYMBIOZIE

Magda otacza się przyjaciółmi, którzy też kochają tworzyć. W jej głowie roi się od pomysłów, w jaki sposób wspólnie łączyć siły. Część już wcieliła w życie. - Karolina, znana jako Kafka, szyje torby i portmonetki. Moja przyszła szwagierka dzierga etui na telefony. Natalia wykonuje niepowtarzalne notesy. Arek bransoletki ze spersonalizowanymi napisami. Każdy z tych przedmiotów można ozdobić guzikami z fotografią, przemycając w otaczającą nas przestrzeń kadr z tym, co dla nas ważne, niosące dobre emocje - twierdzi. - Niebawem do pracy chcę zaprosić przyjaciółkę, która kapitalnie rysuje. Już nie mogę się doczekać.

ZAPACH DREWNA

Niewielkim, ale wyjątkowym podarunkiem od MRODSI może być zakładka do książki, także z fotografią. Sama artystka śmieje się, że wiele książek odkłada do przeczytania na starość. Podobnie jak rysowanie i kompletowanie własnych albumów, bo jak wiadomo - szewc bez butów chodzi.

Właścicielka warsztatu w swych realizacjach z powodzeniem wykorzystuje także wdzięczny materiał, jakim jest drewno. Jedna z największych prac trafiła jako pamiątka do pewnego podróżnika. - To było bardzo ciekawe zamówienie. Zdjęcia z podróży przenosiłam na płaskie, kwadratowe drewienka, które później połączyłam sznurkiem w całkiem obszerne dzieło ścienne - wspomina.

Obecnie przygotowuje stolik pełen kadrów. Tak dla siebie do kawy, której jest wielką fanką i na spotkania z ludźmi, bez których nie mogłaby żyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!