Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Wiesław Bieńkowski: Moja pasja, chirurgia plastyczna

Lucyna Tataruch
Do początków XXI wieku usługi poprawiające wygląd dostępne były dla wąskiej grupy zamożnych osób. Teraz bywa nawet i tak, że w pewnym sensie podaż nie nadąża za popytem - mówi dr Wiesław Bieńkowski, założyciel Centrum Medycznego „Bieńkowski” - Kliniki Chirurgii Plastycznej, w rozmowie z Lucyną Tataruch.

Bycie chirurgiem plastycznym to powołanie czy po prostu dobry biznes?
W moim przypadku to akurat splot różnych wydarzeń. Zaczynając specjalizację z chirurgii ogólnej pod kierunkiem dr. Janusza Montowskiego nie miałem jeszcze sprecyzowanej drogi zawodowej. Na ostateczną decyzję wpłynęła moja praca w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką w Bydgoszczy, gdzie trafiłem na oddział oparzeniowo-plastyczny. Nie było na nim żadnego chirurga plastyka. Postanowiłem więc pójść dalej właśnie w tę stronę i rozpocząłem kolejną specjalizację, tym razem u prof. Jerzego Strużyny w Warszawie. W 1992 roku pracę w szpitalu zamienił Pan na prywatny gabinet chirurgii plastycznej.

Domyślam się, że to nie była zbyt popularna praktyka w tamtych czasach.
W Polsce chirurgia plastyczna dopiero się rozwijała. Zdecydowałem się otworzyć gabinet, ponieważ w Szpitalu Wojskowym zmieniły się preferencje co do poszczególnych specjalizacji i nie czułem się tam w pełni potrzebny. W lutym ’92 roku wykonałem w swoim gabinecie pierwszą operację - lifting twarzy. To było 25 lat temu. Może pani sobie wyobrazić, jak wiele się zmieniło od tamtej chwili, szczególnie pod względem możliwości i urządzeń, jakie obecnie wykorzystujemy w codziennej praktyce. Teraz już nie siedzimy w moim prywatnym gabinecie, a w nowocześnie wyposażonej klinice, którą otworzyłem w 2004 roku.

Czyli zaraz po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Nowy szpital dostosowany do nowych przepisów?
Tak i przyznam, że to było duże wyzwanie. Unijne przepisy narzuciły na nas konkretne regulacje w kwestiach techniczno-sanitarnych. Jednocześnie od dłuższego czasu rozwijałem wachlarz usług, więc większa placówka po prostu stała się czymś niezbędnym. Potrzebowałem m.in. bloku operacyjnego, warunków do zabiegów w znieczuleniu ogólnym itp. Obecnie zajmujemy się nie tylko chirurgią plastyczną, ale i ortopedią, okulistyką, chirurgią onkologiczną, ginekologią estetyczną, medycyną estetyczną, medycyną regeneracyjną...

Co będzie następne?
Na razie planujemy rozbudowę centrum. Powstanie część ambulatoryjna, dodatkowe pomieszczenia techniczne i przede wszystkim wyizolowana przestrzeń dla medycyny regeneracyjnej. Myślę też o rozwinięciu okulistyki. Ludzie żyją coraz dłużej i wielu z nich potrzebuje np. operacji usunięcia zaćmy. Utrata wzroku to prawdziwa tragedia i nie powinniśmy godzić się na sytuację, w której starsze osoby pozbawiane są pomocy w tym zakresie. Ten zabieg jest trywialnie prosty i stosunkowo niedrogi, choć niezbędny jest do niego bardzo dobry sprzęt, taki jak mikroskop operacyjny i świetnie wyszkolony personel. Oczywiście przeprowadzamy już tego typu operacje, ale zakładam, że będzie ich coraz więcej i chciałbym, aby było to jeszcze lepiej zorganizowane.

Praktykował Pan dużo za granicą. Jak polskie placówki medyczne wypadają na tle innych krajów europejskich?
Jak wspomniałem, wraz z wejściem do Unii Europejskiej zaczęły obowiązywać u nas nowe przepisy. Dzięki temu mamy obecnie w kraju bardzo dużo prywatnych szpitali, które zbudowane są według zupełnie nowych standardów. Nie przesadzę, jeśli powiem, że w tym względzie przewyższają one zagraniczne placówki, szczególnie te funkcjonujące w starszych, zaadaptowanych do celów medycznych budynkach. Nie mamy się czego wstydzić.

A jeśli chodzi o techniki operacyjne, wiedzę, zasoby ludzkie?
Nie odstajemy od nikogo. Młodzież kształci się za granicą, lekarze uczą się coraz to nowszych technik, przywożą tę wiedzę i doświadczenia do kraju. Ja zresztą robię to samo od 1993 roku, czyli od swojego pierwszego wyjazdu na światowy kongres International Confederation of Plastic Reconstructive and Aesthetic Surgery w Berlinie. Do dziś co roku jestem przynajmniej na jednym tego typu wydarzeniu. Kontakty z lekarzami z całego świata są bardzo cenne. Przepływ wiedzy jest niezbędny, ale nie wystarczą do tego same książki i publikacje. Trzeba być niezwykle czujnym na wszelkie nowości.

W którą stronę idzie nowoczesna chirurgia plastyczna?
Na pewno w kierunku narzucanym przez rozwój technologii i innowacyjność. Warto przy tym zaznaczyć, że pod niektórymi względami, a w szczególności jeśli chodzi o ilość pieniędzy, medycyna estetyczna wyprzedziła już chirurgię plastyczną, i to dziesięciokrotnie. Każdy pacjent szuka zabiegów, które są mniej inwazyjne. Największym motorem napędzającym postęp jest lenistwo i strach. Boimy się bólu i długiej rekonwalescencji, bo to wyłącza nas z codziennego życia. Gdybyśmy mieli opisać idealną procedurę medyczną, to byłaby ona bezbolesna, bezpieczna i gwarantowałaby szybkie dojście do sprawności. Takich usług szukamy, nic więc dziwnego, że właśnie w tę stronę rozwija się ta gałąź medycyny.

Samo zapotrzebowanie na usługi związane z poprawą wyglądu z pewnością jest coraz większe.
Myślę, że tak. Jeszcze do początków XXI wieku takie usługi dostępne były dla wąskiej grupy zamożnych osób. Widzimy jednak, że poziom życia w Polsce systematycznie rośnie. Dużą popularność zyskały również programy telewizyjne, pokazujące możliwości chirurgii plastycznej. Teraz bywa nawet i tak, że w pewnym sensie podaż nie nadąża za popytem, przez co niestety część pacjentów trafia do gabinetów oferujących usługi nie najlepszej jakości.
To się bierze z próżności? Chcemy wyglądać coraz lepiej, bez względu na wszystko?
Dałbym sobie spokój z wypominaniem próżności. Według WHO elementami zdrowia są m.in. równowaga psychiczna i tzw. dobrostan. Nie da się pielęgnować tych dwóch sfer bez pewnych cech wyglądu, poczucia własnej wartości. Niestety o tym się często zapomina, a już z pewnością nie myślą w ten sposób osoby, które mają wpływ na kształt modelu służby zdrowia w naszym kraju.

Operacje poprawiające wygląd powinny być finansowane przez NFZ?
Na przykład rekonstrukcje piersi po amputacji z powodu nowotworu - owszem. W odpowiedniej proporcji powinna być też finansowana korekta drugiej piersi w takich przypadkach. Przecież nie każdą kobietę stać na wydanie 20 tysięcy złotych, szczególnie po leczeniu onkologicznym, a wpływ takiej operacji na powrót do zdrowia jest nieoceniony. Wszyscy powinni mieć do tego prawo. Są też różne wady wrodzone lub pourazowe. Podam pani taki przykład: na kogoś wybucha piec i ta dramatyczna chwila pozostawia mu na twarzy cząsteczki popiołu osiadłe w tkankach. Można je usunąć, ale takich zabiegów nie ma w koszyku świadczeń NFZ-etu. To wszystko wynika ze źle pojmowanego znaczenia zdrowia.

Wspomniał Pan również, że poza chirurgią plastyczną czy medycyną estetyczną, kładą Państwo duży nacisk na medycynę regeneracyjną. W niej mieszczą się zabiegi z wykorzystaniem komórek macierzystych?
Między innymi. Komórki macierzyste od jakiegoś czasu wykorzystuje się w medycynie regeneracyjnej, chirurgii plastycznej i odtwórczej. Początkowo ten temat bulwersował i budził dużo emocji. Jednak z czasem wszystko się uspokaja - zaczynamy już zmierzać ku normalnemu rozwojowi i zmianie sposobu leczenia poszczególnych schorzeń.

Jakich?
Na przykład tych dotyczących układu ruchu, procesów zwyrodnieniowych stawów, niektórych schorzeń urazowych czy przeciążeniowych. Do leczenia tego typu dolegliwości możemy używać mezynchymalnych komórek macierzystych, pozyskiwanych z tkanki tłuszczowej.

Tej samej, którą stosuje się do przeszczepów w chirurgii plastycznej?
Tak. Jeszcze do 2001 roku tłuszcz przeszczepiano jedynie dla poprawy wyglądu skóry. Do dziś zresztą odmładzamy tak tkanki, głównie twarzy i piersi, wypełniamy ubytki i uzyskujemy bardzo dobre wyniki w redukcji blizn pooparzeniowych. Obecnie jednak mamy dużo większe możliwości. Komórek macierzystych nie trzeba już hodować. Potrafimy je wyizolować w niewiele ponad godzinę ze 100 ml tłuszczu pacjenta. Wszystko dzieje się podczas jednego zabiegu, który kończy się wstrzyknięciem takiego koncentratu np. w okolice stawu.

I co te komórki tam robią?
Regenerują chrząstki, kości, więzadła, nerwy. Działają też przeciwbólowo i przeciwzapalnie. Radykalną poprawę widać średnio po około 3 miesiącach. Bez powikłań i długiej rekonwalescencji - trudno to nawet porównywać z tradycyjną wymianą stawu, czyli endoprotezoplastyką. Jedynie kilka miejsc w Polsce wykonuje takie zabiegi i korzystają z nich najlepsi sportowcy. Niestety osobom, które cierpią na choroby zwyrodnieniowe stawów, rzadko mówi się o tym w gabinetach ortopedycznych.

Dlaczego?
Zabieg nie jest tani, ale moim zdaniem nawet nie o to chodzi. Z jakichś powodów część środowiska jest do tego sceptycznie nastawiona, szczególnie w Bydgoszczy. Dziwi mnie to, bo wyraźnie widać, jak wielu pacjentów korzysta z usług tych ortopedów, którzy decydują się na stosowanie komórek macierzystych. Na co czekają inni? Nie rozumiem tej biernej postawy. Staramy się to zmienić, stąd też plan rozwinięcia osobnej części szpitala dla medycyny regeneracyjnej. Posiadamy już w klinice odpowiedni sprzęt, to są bardzo nowoczesne i drogie urządzenia. W tej chwili używamy ich w innym zakresie, ale mam nadzieję, że wkrótce będziemy już mogli w pełni wykorzystywać potencjał takiego wyposażenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!