Donald Tusk złożył dymisję na ręce prezydenta. Ewa Kopacz zacznie formować rząd w czwartek

- Wręczyłem papiery - stwierdził po spotkaniu z prezydentem. Rezygnacja szefa rządu jest równoznaczna z ustąpieniem wszystkich ministrów. Prezydent Bronisław Komorowski oficjalnie ma przyjąć dymisję jutro. Zgodnie z konstytucją, nowy rząd powinien powstać w ciągu dwóch tygodni od tego momentu. Jego skład poznamy więc najpóźniej do 25 września.

Donald Tusk jest pierwszym premierem w demokratycznej Polsce, który zrezygnował ze swojego stanowiska nie z powodu zawirowań politycznych czy przegranych wyborów, lecz w wyniku awansu. Pod koniec sierpnia szefowie wszystkich rządów unijnych powierzyli mu prestiżową funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej.

Wczoraj Donald Tusk po raz ostatni jako premier poprowadził posiedzenie swojego gabinetu. Nie było wprawdzie chóralnego „sto lat”, ale wicepremier Janusz Piechociński wręczył szefowi rządu koszyczek jabłek, „na spróbowanie” - jak to określił i książkę „Poradnik premiera”, będący zbiorem przemyśleń ludowców, związanych ze sprawowaniem władzy. Nie wiadomo, czy ta lektura pomoże Donaldowi Tuskowi w pierwszych tygodniach urzędowania w Brukseli, po 1 grudnia. Posiedzenie rządu trwało tylko godzinę. Potem jeszcze premier Tusk wziął udział w spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, poświęconemu niedawnemu szczytowi NATO.

Kandydatką na premiera wysuniętą przez koalicję PO i PSL jest Ewa Kopacz, obecna wicemarszałek Sejmu i była minister zdrowia. Prezydent zaakceptował kandydaturę wiceprzewodniczącej PO, ponieważ - jak powiedział w TVN24 Biznes i Świat, Donald Tusk awansował, a w tej sytuacji nie chciałby prowadzić sporu z większością parlamentarną o to, kto ma być następcą premiera. Taki prezydent, zdaniem Komorowskiego, byłby nieodpowiedzialny z punktu widzenia potrzeby stabilizowania sytuacji w Polsce.
Po tym jak Ewa Kopacz otrzyma misję tworzenia nowego rządu, będzie miała dwa tygodnie na skompletowanie jego składu i przedstawienie Sejmowi programu. To akurat wydaje się formalnością, ponieważ koalicja PO i PSL dysponuje większością w Sejmie. Nie można jednak wykluczyć, że dojdzie do tego szybciej niż do 25 września, bo prezydent Komorowski od 22 do 25 września będzie przebywał z oficjalną wizytą w Stanach Zjednoczonych. Wniosek o udzielenie gabinetowi wotum zaufania powinien być przegłosowany najpóźniej do 9 października.

Wiele wskazuje na to, że swoje stołki zachowa niewielu z dotychczasowych ministrów. Wśród nich pewniakami wydają się ludowcy: wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński, minister rolnictwa Marek Sawicki i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz oraz politycy z PO: minister sprawiedliwości Marek Biernacki, szef MON Tomasz Siemoniak i minister finansów Mateusz Szczurek.
- Na pewno będzie kilka zmian, bo nie wyobrażam sobie, by Ewa Kopacz nie chciała pokazać, iż ma własną wizję sprawowania urzędu premiera - powiedziała rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. - Będzie więc dobierała takie osoby, co do których jest przekonana, iż współpraca dobrze się ułoży.

Podobno pewne jest to, że nie dojdzie do podziału resortu infrastruktury i rozwoju, którym obecnie kieruje wicepremier Elżbieta Bieńkowska. Ta od listopada ma być komisarzem unijnym ds. rynku wewnętrznego. Ze stanowiskiem prawdopodobnie pożegnają się minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Z kolei minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski może utrzymać swoją funkcję lub zostać marszałkiem Sejmu. Są też spekulacje, dotyczące wiceszefa PO i wicemarszałka Sejmu Cezarego Grabarczyka jako ewentualnego kandydata na wicepremiera lub marszałka Sejmu. Mówi się również o powrocie do rządu Grzegorza Schetyny, jednego z antagonistów Donalda Tuska.