No dobrze. Kombi - to przez jedno „i” - nigdy nie było rockowym bandem, choć jego początkowe dokonania miały dość ambitny wymiar muzyczny.
<!** Image 2 align=right alt="Image 151074" sub="Zespół Kombii poszedł w kierunku disco, by nie rzec, disco polo Fot. Nadesłane">Odrodzona kilka lat temu grupa Kombii udanie (patrz: sprzedaż płyt) kontynuuje komercyjne wcielenie dawnego zespołu pod sztandarem „Słodkiego miłego życia”.
Właśnie ukazał się drugi album Kombii „O miłości” (Universal), który - jak sądzę - może wywołać skrajne reakcje. Z jednej bowiem strony, część fanów pamiętająca Grzegorza Skawińskiego i Waldemara Tkaczka z grupy O.N.A. wciąż głowić się będzie, dlaczego odeszli do rockowego grania i bardzo się zmarszczą, słuchając tych popowych nagrań. Drudzy wręcz przeciwnie. Z rozkoszą nastawią głośniej radia lub pójdą na parkiet, by potańczyć w rytm niemal dyskotekowych rytmów większości piosenek. Gdzie więc leży prawda o zawartości tego albumu? Jak zwykle, pośrodku. Zawiera on 10 naprawdę melodyjnych, przebojowych utworów, co jest niezaprzeczalnym atutem płyty. Piosenki takie jak: „Kolory tańczą w twoich oczach” czy „Gdzie jesteś dziś” to murowane hity. Za taki można też uznać spokojniejszy kawałek „Krople”. Kilka innych - w zależności od gustu - też może spodobać się słuchaczom. Jest jednak druga, moim zdaniem, dużo słabsza strona albumu. Są nią aranże, które ten - jak podkreśliłem - melodyjny repertuar sprowadzają do konwencji disco, by nie rzec, disco polo. Zwłaszcza podkłady elektroniczno-klawiszowe mocno zalatują tą konwencją. Sam zespół też jakby nie krył się z tym, że idzie w kierunku dyskotekowym, bo dołączony do płyty remiks utworu „Gdzie jesteś dziś” opatrzył dopiskiem „dance”.
Z tym dyskotekowym szlifem muzyki Kombii, dobrze idą w parze teksty o miłości. I nie dziwota, wszak do tańca trzeba dwojga (3,0).
<!** reklama>Kasia Cerekwicka
Nowy album Kasi Cerekwickiej - podobnie jak ten grupy Kombii - też plasuje się po tej bardziej tanecznej stronie muzyki pop. Różnice obu produktów są jednak wyraźne. O ile zespół Kombii dostarczył nam produkt dość przaśny, swojski, o tyle album pani Kasi pt. „Fe-male” (Sony) to wydawnictwo ze światowym szlifem produkcyjnym. To jednak nie wystarczy, by z góry ocenić go wyżej bądź lepiej.
Słabością płyty jest monotonia materiału, powtarzalność wykorzystanych grepsów i maniera wokalna samej Kasi. Paradoksalnie, unowocześnienie przekazu wcale nie wpłynęło na lepszy odbiór całości. Niezmiennie słuchamy piosenek z pogranicza popu i r’n’b, których zróżnicowanie tempa nie do końca ożywia pojawiający się nastrój znużenia. Gros piosenek napisał Piotr Siejka, współpracujący z Edytą Górniak i Natalią Kukulską, a że obie są ostatnio bez przebojów, więc i tutaj o hiciora będzie raczej trudno. Z tekstami jest o niebo lepiej. Te napisała sama Kasia Cerekwicka i jej ich interpretacje są szczere i naturalne. To jednak za mało, by zachwycić się całą płytą (3,0).