Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czyste konto w ciemno sprzedam

Redakcja
Parę razy to robiłem

Przekroczyłeś limit punktów karnych? Zaradni Polacy znaleźli sposób na rozwiązanie twojego problemu. Wejdź do Internetu, znajdź ogłoszenie i przygotuj pieniądze. Tutaj nielegalny handelek kwitnie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 179883" sub="Przed pomysłowością kierowców niejednemu policjantowi pozostaje w pokorze pochylić czoła. Handel punktami to jedna z tych spraw.Fot. Piotr Schutta">- Słuchaj, ale żeby nie było żadnych kłopotów - mówię do słuchawki.

- Też bym nie chciał, bo do końca legalne to nie jest - odpowiada mężczyzna z Wałcza, przedstawiający się jako Bartek. Na jednym z portali napisał: „Przyjmę punkty karne do 20 sztuk, po 90 zł sztuka!!!!!!! Wałcz - cała Polska”. I podał numer swojej komórki. Dał dużo wykrzykników, bo, faktycznie, cena jest okazyjna. Na ogół poniżej 100 zł za punkt nikt nie schodzi. Normą są ceny 150-200 zł.

Na wstępie mój rozmówca zaznacza, że 20 punktów już nie może wziąć, bo się ich pozbył. Nic dziwnego, ogłoszenie jest sprzed miesiąca. Punkty idą jak woda. Ale za to może jeszcze zejść z ceny. Jak to wszystko zrobić... Mówię, że wpadłem na fotoradar straży miejskiej w Bobolicach pod Koszalinem, ale zdjęcie pokazuje samochód od tyłu, więc spokojnie, kierowcą może być każdy. Kłopotliwe jest tylko to, że Bartek jest w Wałczu, a ja w Bydgoszczy i musimy wymyśleć taki sposób na wymianę pieniędzy i danych osobowych, aby żadna ze stron nie bała się, że zostanie wykiwana.

Parę razy to robiłem

Z formalnościami nie powinno być problemów. Prawo przewiduje, że właściciel pojazdu może wskazać jako kierującego inną osobę. Trzeba tylko podać dane owego kierowcy.

- Dobra, niech pan wskaże mnie jako kierującego. Tylko ja teraz jestem w pracy. Potem panu wszystkie dane podam, niech pan zadzwoni wieczorem - mówi Bartek.

- OK, ale jak się wymienimy? Bo może być tak, że wezmę twoje dane, a potem ci nie zapłacę albo odwrotnie. Ty otrzymasz pieniądze, dasz mi wszystkie swoje namiary, ale w ostatniej chwili się wycofasz i nie podpiszesz kwitów ze straży miejskiej - zasiewam wątpliwość.

- No, właśnie... - wzdycha Bartek.

- Myślałem, że masz to obcykane - nie ukrywam rozczarowania.

- No, mam obcykane, bo parę razy już to robiłem, ale zawsze klienci byli z mojego terenu. Muszę zgłębić temat. Do wieczora. Czekam na telefon - żegna się mężczyzna.

<!** reklama>Takich jak Bartek z Wałcza są w Internecie setki. Nie boją się ujawniania numerów swoich telefonów, adresów mailowych i komunikatorów Gadu-Gadu. Niektórzy dodają w ogłoszeniu ogólny opis swojej fizjonomii.

I tak, jeśli ktoś jest brunetem, powinien skontaktować sie z Arkiem Manianą z Pokarpacia; jeśli brunetką, to z Moniką z Warszawy; jeśli mężczyzną mierzącym 178 cm, z ciemnymi, krótkimi włosami, w okularach - powinien zadzwonić do człowieka, którego interesuje „cała centralna i północno-wschodnia Polska”.

Dzwonię.

- Spóźnił się pan. Wszystkie punkty sprzedałem - mówi krótko mężczyzna. Dziwi się, że tak późno się z nim kontaktuję, bo przecież ogłoszenie dał w maju.

Nie ty, to będzie inny

Na tym samym forum znajduję ofertę 28-latka z Rybnika, który prócz numeru GG, podaje link do swojego profilu na Facebooku. Jest tam zdjęcie przedstawiające młodego człowieka, opartego o maskę białego wozu terenowego. Pisze, że przyjmie do 12 punktów, po 100 zł za sztukę. Nawiązujemy kontakt i szybko się dogadujemy. Mężczyzna (o nicku Apacz) ma tylko jeden problem. Boi się, że będą mu kazali przyjechać do Bobolic. Uspokajam go, że problemu nie ma, bo zdjęcie zrobiono z tyłu, więc i tak kierowcy nie widać, a poza tym straż nie ma zwyczaju wzywać delikwenta, który się przyznaje i chce płacić.

- Lepiej się dopytaj, co i jak, i potem daj znać, to biorę to na siebie. Cenę znasz? - sprawdza jeszcze Apacz.

- Nie opuścisz nic? - negocjuję nieśmiało.

- To są punkty, więc nie. Jak ci nie pasi, to trudno. Nie ty, to inny - odpowiada twardo rybniczanin.

Na wszelki wypadek dzwonię do Straży Miejskiej w Bobolicach. Moje przypuszczenia się potwierdzają. Przyjeżdżać nie trzeba. Wystarczy drogą korespondencyjną wskazać kierującego i odesłać dokumenty do biura straży. Oni sami już wystąpią do wskazanego przeze mnie osobnika. Również korespondencyjnie poproszą go o potwierdzenie uzyskanych ode mnie informacji.

- A jeśli on się nie przyzna? - pytam uprzejmego strażnika.

- No, to już jego problem. Pan go wskazał, to wystarczy. W razie problemów, to na niego będziemy kierować wniosek do sądu grodzkiego, a nie na pana - uspokaja strażnik, a ja myślę jak łatwo kogoś wrobić.

Klienci z blokadą

Wieczorem na moim GG robi się tłoczno. Zaczynają odzywać się ludzie z ogłoszeń, których zagadnąłem przed południem. Wszyscy są chętni do pomocy. Nie za darmo oczywiście. Student z Poznania, lat 21, 120 zł za punkt, proponuje taki układ: ja mu wpłacam przelewem na konto równowartość uzgodnionej kwoty plus pieniądze na mandat, w sumie 800 zł, a on przekazuje mi swoje dane i potem wypełnia kwity straży miejskiej, biorąc na siebie winę. Wyczuwam jednak u niego brak pewności. W końcu się przyznaje, że doświadczenie ma małe: - Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie brałem na siebie zdjęcia z fotoradaru. Dotychczas miałem klientów z blokadą, którzy nie mieli prawka i chcieli rozblokować koła - pisze poznaniak. Na razie sprawę zostawiamy. Mam się odezwać później.

Problem z Moniką

Z 25-letnią Moniką z Warszawy jest jakiś problem. Odbiera telefon przedstawiając się z nazwiska. Widocznie jest w pracy albo to jej telefon służbowy. Kiedy słyszy, że dzwonię z ogłoszenia w sprawie punktów karnych, nie umie ukryć zakłopotania. Udaje, że to było dawno i nie pamięta treści. Ogłoszenie jest z maja. Napisała w nim: „Przyjmę 10 punktów karnych 200 zł za sztukę plus mandat. Warszawa, brunetka, 25 lat”. - Dobrze. Proszę mi podać swój adres mailowy. Po pracy napiszę do pana - proponuje i ucina rozmowę.

Na drugi dzień o ósmej rano odbieram wiadomość od 40-letniego Piotra z okolic Częstochowy. Chce 150 zł za punkt. „Aktualne jak najbardziej” - potwierdza mężczyzna.

Z treści wezwania straży miejskiej, które otrzymuje każdy kierowca przyłapany przez fotoradar, wynika kilka ciekawych faktów. Warto dokładnie przestudiować te dokumenty, zanim podejmie się jakąkolwiek decyzję. Lekturę powinniśmy rozpocząć od części zatytułowanej „Pouczenia”. Jest tam, m.in., informacja o karze grzywny za wprowadzenie w błąd organu państwowego. W innej części dokumentacji jest z kolei informacja o obowiązku wskazania osoby kierującej pojazdem. Karą za niedopełnienie tego obowiązku również jest grzywna.

Apacz z Rybnika odzywa się na drugi dzień. Pogadał ze znajomym strażnikiem miejskim i ma dla mnie kilka informacji, które pomogą mi uniknąć przyjęcia punktów karnych: - Jeżeli nie wskażesz osoby prowadzącej pojazd, to tylko dostaniesz mandat, bez punktów. Wal głupa, że nie znasz kierowcy, że to był jakiś kumpel kumpla, ale nie masz jego namiarów i tyle. Wyjdzie na to, że dostaniesz mandat, ale bez oczek.

I ma rację. Na starym wezwaniu Straży Gminnej z Rzeczenicy, którego jeszcze nie wyrzuciłem, znajduję wszystko to, o czym opowiada człowiek z Rybnika i jego znajomy strażnik. Mówi o tym treść rubryki „Przypadek III”. Kwestia sprowadza się do jednego: jeśli nie chcę wskazać kierującego, proszę bardzo, ale za to muszę przyjąć 300-złotowy mandat. I sprawa załatwiona! „Wykroczenie nie podlega wpisowi do ewidencji punktów karnych” - głosi dopisek w nawiasach. Pierwotnie miałem do zapłaty 200 zł mandatu, ale groziły mi 4 punkty karne. Dopłacając stówkę mam problem z głowy, ponadto oszczędzam pieniądze, bo nie muszę płacić Apaczowi po 100 zł za punkt, w dodatku za nielegalną przysługę. Jako żywo przypomina mi to handel punktami, tyle że legalny.

Legalnie sześć punktów mniej

Jest jeszcze inne, również dozwolone prawem rozwiązanie problemu. To kursy organizowane przez Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego, na których raz na pół roku można wymazać z ewidencji 6 punktów. W ostatnich latach bardzo popularne, zwłaszcza wśród kierowców zawodowych.

- O handlu w Internecie nie słyszałem, ale nie pochwalam. U nas można odzyskać punkty legalnie - mówi Krzysztof Kuczyński z Torunia. Kurs w grodzie Kopernika trwa 6 godzin lekcyjnych i kosztuje 360 zł. Składa się z dwóch pogadanek: psychologicznej i policyjnej. Wszystko zamyka się na jednym spotkaniu. W Bydgoszczy wygląda to podobnie, tyle że kosztuje 60 zł więcej.

- Byłem, straszna nuda - opowiada jeden z moich znajomych z Bydgoszczy. Poszedł na kurs, bo za jednym zamachem otrzymał aż 20 punktów. Nie wiedział, że jedzie za nim nieoznakowany radiowóz i robi mu zdjęcia. Wystarczyły dwa poważne przekroczenia prędkości za miastem. Nie mógł wskazać innego kierującego, bo został przez ów patrol zatrzymany i wylegitymowany.

Widać są przypadki, w których i Apacz nie pomoże...

Warto wiedzieć

Przestępcza gra

  • Handel punktami karnymi to przestępstwo, które łatwo popełnić, lecz trudno wykryć. Przypadków przyłapania kogoś na tym procederze próżno szukać w policyjnych kartotekach.
  • Warto jednak wiedzieć, że jest to nie tylko wykroczenie, za które grozi grzywna, ale i przestępstwo wymienione w artykułach 233 i 235 Kk. Pierwszy z nich mówi o faszywych zeznaniach, drugi o tworzeniu fałszywych dowodów. Za każde z przestępstw grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech.
  • Kierowca, który przekroczy limit 24 punktów karnych, musi od nowa starać się o prawo jazdy. Dla kierowców, którzy otrzymali uprawnienia nie później niż rok temu, limit wynosi 20 punktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!