Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czynienie dobra po bydgosku, bez ckliwości i celebryctwa

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Uradowani niesieniem pomocy wolontariusze na "Nie-handlowej niedzieli"
Uradowani niesieniem pomocy wolontariusze na "Nie-handlowej niedzieli" Fot. Archiwum Expressu Bydgoskiego/Tomasz Czachorowski
To nie tylko „weekend cudów” - by wykorzystać nośne hasło jednej z akcji pomocowych - to kilka tygodni serdeczniejszych niż zwykle odruchów serca. Tygodni, podczas których obserwowałam historie, o których wcześniej myślałabym, że to scenariusze napisane do ckliwych filmów świąteczno - familijnych. Co się z nami stało tak ważnego, tak dobrego?...

Zobacz wideo: Tak wygląda nowy park iluminacji w bydgoskim Myślęcinku

Kulminacją moich przedświątecznych wzruszeń była niedzielna wizyta na zapleczu Bazyliki pw. św. Wincentego a Paulo. Kościoła, w którym byłam ochrzczona, przyjęłam pierwszą komunię, byłam bierzmowana, zdałam maturę z religii - !!! - i wzięłam ślub. Od tego czasu minęło już kilkadziesiąt lat, więc aktualnego gospodarza bazyliki, księdza proboszcza Bara, znam tylko z robiących wrażenie doniesień medialnych opisujących jego wielkie, prawdziwie chrześcijańskie dzieło charytatywne. I tym razem nietrudno było trafić na Proboszcza, gdy się człowiek wybrał na organizowaną przez niego „Nie-handlową niedzielę”. Całe otoczenie kościoła wyglądało jak jedna wielka fabryka cudów - z jednej strony kilka stoisk, na które można było przynosić różne rzeczy, z których ktoś sobie mógł wybrać dowolny prezent -

mnie przy tym urzekła rozmowa dwóch pań, wybierających coś dla trzeciej przy użyciu argumentów jak na zakupach na 5th Avenue)

A z drugiej - kaplica oklejona logo „Szlachetnej Paczki”, przy której wrzało jak w ulu. I spod której dochodziły właśnie takie „filmowe” dyskusje. Ktoś komuś dziękował, że znowu nie zawiódł, ktoś przekonywał, że to nic takiego, że tak trzeba i że do zobaczenia wkrótce... Z zawstydzenia, że się nie brało dotąd w tej opcji szlachetności udziału, wybił mnie w tym roku firmowy Dział Marketingu, który - jak zwykle świetnie zorganizowany i kreatywny - skrzyknął kogo trzeba i na co trzeba, i wysłał w świat (konkretnie pod Toruń) paczki skompletowane przez bydgoski Oddział PPG. Pierwszy raz w historii i oby ta historia trwała.

To Cię może zainteresować

Dochodziły słuchy, że w tym roku do końca był większy niż zwykle problem z „obsługą” wszystkich potrzebujących, zgłoszonych do tego programu. Jestem przekonana, że nie dlatego, że staliśmy się mniej czuli. Bardziej dlatego, że jest nas znacznie więcej - tych, którym się gorzej wiedzie, którzy sobie (fizycznie, finansowo, emocjonalnie) radzą w ostatnich miesiącach znacznie gorzej. Więc akcji pomocowych, dramatycznych próśb o wsparcie, ale i różnych form odpowiedzi na nie, jest w grudniu tego roku znacznie więcej. Może się od tego zakręcić w głowie, można czasem poczuć się na tyle przytłoczonym, że wpada myśl, że i tak przecież nie pomożesz wszystkim, więc po co w ogóle... Więc pomalutku. Kilka tabliczek czekolady na zbiórkę Caritasu i PCK, kilka nowych książek na stoiska księdza Bara, kilka past do zębów do Szlachetnej Paczki i kilka złotych wrzuconych do „Ciepła w słoiku”. Jest moc, jest pomoc, jest dużo radości.
I nie ma zdjęć na Facebooku. Żenujących po(d)pisów, jaki/jaka jestem świetny.Gdybyś był, gdybyś była jakimś autorytetem, a nawet choćby jakimś celebrytą tylko, który świecąc przykładem może pociągnąć za sobą tłumy... A tak? Komu robisz dobrze?... Taka fanfaronada obraża tych wszystkich dobrych, anonimowych ludzi, którzy wolontariacko przerzucają w wolnym czasie te tony paczek albo marzną przy dobroczynnych plenerowych stoiskach, by ktoś się przed świętami mógł uśmiechnąć z ulgą.
Wielu z nas pozmieniały się popandemiczne priorytety. Dzieją się rzeczy, których wcześniej nie bylibyśmy w stanie sobie wyobrazić. Trudno bez emocji myśleć na przykład o tym, jak będą wyglądały święta na polsko - białoruskim pograniczu. Ale tu i teraz, nam samym, także zmienia się rzeczywistość w skali makro i mikro. I zmienia nam się w głowach. Co widać znakomicie w tych weekendach i tygodniach cudów.
PS A na koniec nie mogę nie wspomnieć, że już kompletnie rozwaliła mnie Pani Ilona ze Starego Fordonu (jak sądzę), która do fordońskiej Dobrodzielni dostarczyła kilka dni temu kilkadziesiąt własnoręcznie wykonanych kompletów, samodzielnie „usztrykowanych” czapek i szalików. Sza-cu-nek!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo