Pacjent oddziału wewnętrznego zabił się wczoraj rano w inowrocławskiej lecznicy. Wstępnie ustalono, że wypadł lub wyskoczył bez niczyjej „pomocy”.
Do tragedii doszło tuż przed godziną siódmą. Z okna oddziału wewnętrznego na czwartym piętrze wypadł 73-letni pacjent. Upadku, niestety, nie przeżył. - Wstępnie wykluczono udział w zdarzeniu osób trzecich. Postępowanie w tej sprawie prowadzi policja pod nadzorem prokuratury - informuje rzeczniczka policji, młodsza aspirant Joanna Wrzesińska.
„Expressowi” udało się nieoficjalnie ustalić ponadto, że pacjent miał najprawdopodobniej guza mózgu.
To już druga w tym roku taka tragedia w inowrocławskiej lecznicy. Pierwsza, do której doszło w lutym, wywołała wielką dyskusję wśród mieszkańców.
<!** reklama>Będący w ciężkim stanie 58-letni pacjent oddziału paliatywnego wyszedł bowiem bocznymi drzwiami na dwór. Choć wszyscy zapewniali, że go szukano, zwłoki znaleziono dopiero po jedenastu godzinach w zaspie śniegu zaledwie około stu metrów od lecznicy, na jej wewnętrznym terenie.
- Bałagan i brak odpowiedzialności. To są podstawowe problemy szpitala. Tnie się koszty i ogranicza ilość personelu – oceniał jeden z dyskutantów.
Inni wskazywali na brak zaangażowania ochrony zatrudnianej w lecznicy oraz brak wyobraźni wezwanej na miejsce policji, bo „przecież pies tropiący bardzo szybko złapałby ślad”.
Miesiąc temu prokuratura umorzyła jednak postępowanie w tej sprawie. Nie znaleziono winnego.
- Trudno byłoby przypisać personelowi szpitala czy lekarzom, że cokolwiek zaniedbali - wyjaśniał jednak szef prokuratury, Andrzej Burzyński.
Rodzina zmarłego mieszkańca okolic Inowrocławia nie odwołała się od tej decyzji, więc sprawa została niedawno ostatecznie zamknięta.