Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cristiano Ronaldo w ogrodzie, czyli jak dziś się szuka pracownika

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
„Ronaldo” w ogrodzie interesowało wyłącznie koszenie trawy
„Ronaldo” w ogrodzie interesowało wyłącznie koszenie trawy 123RF
Luzowanie pandemicznych obostrzeń rozpoczęliśmy od przedszkoli i żłobków. Sądziłem, że przybytki te będą zapełniały się stopniowo i powoli. Nie miałem racji – a przynajmniej nie w Bydgoszczy. Już w poniedziałek, pierwszego dnia po otwarciu, niektóre przedszkola i żłobki były niemal pełne.

Myślałem, że małe dzieci to dla rodziców skarb, który jak najdłużej będą się starali chronić przed zakażeniem koronawirusem, wiedząc, że dzięki trzymaniu skarbów w domu także chronią siebie czy swoich rodziców, jeśli mieszkają pod jednym dachem. Nie tylko jednak to się dla nich liczyło.

- Syn bardzo się cieszył, że pójdzie do przedszkola, bardzo stęsknił się za swoimi kolegami – tak tłumaczył reporterce powód podjęcia decyzji o powrocie dziecka do przedszkola ojciec czterolatka. I dodał bez ogródek: - Jeszcze bardziej cieszyłem się ja, bo praca zdalna z przedszkolakiem na głowie to ciężka sprawa…

Cóż, nie ma się czego wstydzić. Za nami przeszło 13 miesięcy pandemii. Można dostać w głowę, tkwiąc ciągle w domu, z przerwami na zakupy czy spacer. A zakupy też trzeba mieć za co zrobić. Praca w tych czasach może więc być równie ważnym dobrem jak zdrowie. Tylko czy naprawdę jest? Parę dni temu jedna z naszych dziennikarek przekonywała w tym miejscu, że ze świadomością wartości pracy wcale nie jest najlepiej. Na naszych łamach wypowiadał się o tym pewien przedsiębiorca budowlany z Gniewkowa, który chciał zatrudnić dekarzy. W tym celu dał ogłoszenie. Kolejny raz oferował etat i pracę na miejscu, oferując miesięcznie 4,5 tysiąca złotych brutto. O 500 złotych więcej niż był gotów dać przed rokiem. W dniu, w którym przedsiębiorca o tym opowiadał, wciąż szukał ludzi do roboty na dachu.

Gdy czytałem o tym, w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że kłopot przedsiębiorcy bierze się stąd, że szuka fachowców. I że szuka fachowców z branży budowlanej, na którą pandemia tak destrukcyjnie nie wpłynęła, jak na hotelarstwo czy gastronomię. Nieco później jednak wdałem się w dłuższą rozmowę ze znajomym małżeństwem, które też szukało pracownika. I to drugi rok z rzędu...

W tym wypadku nie chodziło już o osobę z wysokimi kwalifikacjami.
Moi znajomi mieszkają pod Bydgoszczą, gdzie mają mały dom ze sporym ogrodem. On zasuwa na dwóch etatach i niewiele ma czasu na prace ogrodowe. Ona lubi ogródek, lecz dobiega siedemdziesiątki, więc nie ma siły na skopanie grządek, przycinanie gałęzi drzewek, karczowanie starych krzewów i inne działania wymagające krzepy. Na pewno nie nadludzkiej krzepy, ale jednak męskiej.

Poszukiwania rozpoczęli wiosną ubiegłego roku, na początku korzystając z poczty pantoflowej. Tak dotarli do pierwszego poważnego kandydata. Chłop na schwał, widać też było, że zna się na robocie. Tylko cierpliwości do niej nie miał. Po paru dniach zamiast przyjechać rano, zadzwonił i wytłumaczył się chorobą. Potem usłyszeli opowiastkę o kłopotach rodzinnych. Wreszcie w ogóle przestał odbierać telefon. W szopie po pracowniku zostały buty i kombinezon roboczy. W końcu dotarła wieść, że ich właściciel wpadł w cug.

W tym roku na przedwiośniu moi znajomi zdecydowali się dać płatne ogłoszenie na popularnym portalu internetowym. Nie spadła na nich lawina ofert. Tak naprawdę było ich niewiele. Pierwszy odezwał się uczeń ostatniej klasy technikum, których chciał sobie dorobić. Rozmawiała z nim pani domu. Opowiadała potem, że fryzurą i posturą skojarzył się jej z Cristiano Ronaldo. Z prac w ogrodzie interesowało go wyłącznie koszenie trawnika, najlepiej traktorkiem. Drugi raz już nie przyjechał.

Następny był starszy pan, który przyjechał z milczącym jak grób chudym człowieczkiem w okularach, którego przedstawił jako zięcia. Teść sam uzgodnił warunki pracy i płacy zięcia. Ten miał przyjechać następnego dnia rowerem. I tyle ich moi znajomi widzieli…

Na zakończenie szczypta optymizmu. Był jeszcze trzeci chętny. Ten pracuje i na razie nie nawala, choć wymaga stałego nadzoru. Mimo to znajomi czują się jakby Pana Boga chwycili za nogi.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera