Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coś jeść muszę, panie władzo

Radosław Rzeszotek
Kradła przeterminowaną żywność. Wcale się tego nie wypierała, gdy nocą wpadła w ręce ochroniarzy i policjantów. Teraz za to odpowie, bo dla głodnych nie ma litości. Kradzież z włamaniem to bardzo poważne przestępstwo.

Kradła przeterminowaną żywność. Wcale się tego nie wypierała, gdy nocą wpadła w ręce ochroniarzy i policjantów. Teraz za to odpowie, bo dla głodnych nie ma litości. Kradzież z włamaniem to bardzo poważne przestępstwo.

<!** Image 2 align=right alt="Image 45397" sub="Krystyna Kwiatkowska nie przejmuje się, że być może trafi do więzienia. Tam przynajmniej codziennie będzie miała co jeść.">Ochroniarz supermarketu wychodzi na papierosa. Sięga ręką do kieszeni, rozgląda się na boki. Ważny jest. Najważniejszy. Ma oko na kontener z produktami przeznaczonymi do utylizacji. Wie, że całe stado szperaczy śmietnikowych obserwuje go z daleka. Czekają na znak. Że mogą przyjść na żer. Los nędzarzy z Grudziądza lekki nie jest.

Pierwsi biorą kiełbasę

Kilka jest w Grudziądzu darmowych jadłodajni. Ale najlepsze są za supermarketami. To wiaty lub kontenery z przeterminowaną żywnością. Obsługa sklepów codziennie napełnia je produktami, które powinny zostać przeznaczone do utylizacji. Za utylizację trzeba jednak płacić, a wtedy koszty utrzymania sklepu rosną. Niektórzy kierownicy sklepów wiedzą, jak ominąć ten kłopotliwy punkt w biznesplanie.

- Jarek, chodź do środka - zza pleców ochroniarza z papierosem dobiega głos kogoś z obsługi sklepu.

Kiedy ochroniarz znika w środku, do pojemnika świeżo napełnionego przeterminowaną żywnością, zbiegają się dzieciaki. Brudne bachory, dzieci ulicy i ojców pijaków. One pierwsze łapią najlepsze kąski. Powodzeniem cieszą się zwłaszcza wędliny. Polędwice, kiełbasy, kaszanki, ogonówki, a także kurczaki. Odrobinę przeterminowane. Najwyżej o parę dni.

Po zmroku niewiele widać. Wczesna noc to jedyne błogosławieństwo dane nędzarzom. Trudno zauważyć, co dzieje się w pobliżu śmietników na skraju parkingu. Ściszone głosy mieszają się ze sobą. Podział łupów dokonuje się bardzo szybko.

<!** reklama left>- Liczy się ten, kto jest najszybszy - stwierdza fachowo Krystyna Kwiatkowska, 52-letnia szperaczka śmietnikowa z Grudziądza. - Trzeba złapać, co się da i dawać w długą. Znaczy uciekać. Wiadomo, gówniarze mają najlepiej. Szybko biegają, zwinne są, to zanim starzy dojdą, ich już nie ma.

Nie dla wszystkich wystarcza smakołyków. Kiedy dzieciaki rozgrabią mięso, łupem drugiej fali nędzarzy padają makarony, sosy do spaghetti, paczki typu „gorący kubek”, na końcu walka toczy się o wszystko. O każdy kęs, nawet o śmierdzący i spleśniały ser francuski. Zdarzyło się kiedyś, że Juras, znany doskonale w środowisku grudziądzkich szperaczy, zdobył taki właśnie ser. Nie miał pojęcia, że pleśń na serze nie jest objawem tak poważnego przeterminowania... Oddał ser swojemu psu, Mariowi. Pies też go nie zjadł.

- Co mam innego zrobić? Jedyne pieniądze, które dostaję, to jakieś siedemdziesiąt złotych z opieki - denerwuje się Krystyna Kwiatkowska. - Muszę jakoś sobie radzić. Chodzę po śmietnikach, zbieram puszki, makulaturę, co się da. No i wiadomo, że na jedzenie za sklepem też się chodzi. Przecież tam są takie dobre rzeczy... Ostatnio udało mi się wziąć dwa kurczaki. Eleganckie, pachnące. Wie pan ile z tego było jedzenia?

<!** Image 3 align=right alt="Image 45397" sub="Do takich kontenerów trafia przeterminowana żywność z supermarketów. Dla biedoty taki kontener to miejsce, gdzie można najeść się do syta.">Krystyna Kwiatkowska mieszka na poddaszu bloku przy ul. Chełmińskiej, w którym kiedyś mieszkali żołnierze z grudziądzkiego garnizonu. W kuchni gotuje się zupa. W przedpokoju ładne dywaniki i kule oparte o szafkę z butami. W pokoju gościnnym sztuczne kwiaty w wazonie, kolorowy telewizor, wersalka, na ścianie obraz z pejzażem - w szarych barwach. Na podłodze nie walają się puste butelki ani brudne ciuchy. Krystyna Kwiatkowska dba o mieszkanie. Na stole czysty obrus, w oknach wiszą białe firanki. Ani śladu pijackiej meliny.

- Jak mi dadzą pracę, to od razu pójdę do roboty - zapewnia grudziądzanka. - Mogę nawet zamiatać ulice. Mnie to nie przeszkadza. Tylko niech mi ktoś tę pracę da.

Gdzie mi, kobicie, uciekać?

Krystyna Kwiatkowska pracy nie szuka. Nie potrafi napisać podania, ani „curriculum vitae”. Kiedy przyszło jej zapoznać się z dokumentami, które otrzymała od policjantów z miejscowej Komendy Miejskiej, nie była w stanie zorientować się, o co w nich chodziło. Zachowała wszystkie, próbowała nawet przeczytać. Ale dokumenty odbite przez kalkę rozszyfrować potrafi jedynie wprawne oko.

- Ja tam się na papierach nie wyznaję... - kobieta bezradnie rozkłada ręce.

8 lutego 2007 roku Krystyna Kwiatkowska złamała prawo.

Zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy wysłał do mediów mail o działaniach policji w Grudziądzu. Informował w nim o zatrzymaniu 52-letniej kobiety wraz z 13-letnim chłopcem, którzy zostali przyłapani na gorącym uczynku podczas kradzieży z włamaniem. Kobieta z dzieckiem włamała się do wolno stojącej wiaty za supermarketem przy ul. Wyspiańskiego w Grudziądzu. Sprawcy w środku nocy, o godz. 2.30 „po rozerwaniu kłódki zabezpieczającej drzwi, weszli do środka, skąd wynieśli wędliny, sery, przyprawy, warzywa, soki i ciasta”.

Krystyna Kwiatkowska została osadzona w policyjnym areszcie na dwie doby. Przedstawiono jej zarzut kradzieży z włamaniem. Zespół prasowy KWP doniósł, iż „skradziony towar odzyskano w całości”.

- Jak zobaczyłam, co się dzieje, wiedziałam, że nie ma co uciekać - macha ręką Krystyna Kwiatkowska. - Przecież i tak by mnie złapali. Gdzie mi, kobicie, biegać? Tak jak byłam, tak stałam. Jak do mnie podeszli, to nawet mnie obszukali. Pomacali tu i tam. Ale ja nic przy sobie nie miałam. Ledwośmy zdążyli rurką zerwać kłódkę... Byłam tam z siostrzeńcem. Mały, zwinny, przydał się.

Ustalenia policji są inne. Zdaniem Marzeny Reimus, rzeczniczki prasowej Komendy Miejskiej Policji w Grudziądzu, w operacji schwytania złodziei żywności wzięli udział nie tylko policjanci operacyjni, ale również dzielnicowy. Funkcjonariuszy wspierali ochroniarze supermarketu. Policjanci przez kilka nocy obserwowali pojemnik, aż wreszcie udało im się otoczyć sprawców w chwili włamania. Ich wina nie podlegała najmniejszej wątpliwości.

- Przestępstwo to przestępstwo, nie ma znaczenia, kto je popełnia - mówi Marzena Reimus. - Krystyna K., choć z pewnością jest osobą ubogą, nie może liczyć na specjalne traktowanie. Naszym zadaniem jest stać na straży prawa. Kradzież z włamaniem to poważne przestępstwo. Poza tym, weźmy pod uwagę, że skradziona żywność nie nadawała się już do spożycia. Nie wiadomo, jakie byłyby skutki, gdyby ktoś ją zjadł.

Bez litości dla nędzarzy

Krystyna Kwiatkowska w policyjnych rejestrach nie jest notowana. Nie jest złodziejką, nie jest sutenerką, ani paserką, prostytutką. Żyje w nędzy.

- Jak mnie chcą zamknąć, to niech mnie zamkną - wzrusza ramionami. - Mnie nie zależy. I tak będę chodzić za sklepy. Coś jeść muszę.

W jednym z supermarketów w Grudziądzu kierownik nie ma litości dla nędzarzy. Zamiast szepnąć ochroniarzom, że przeterminowanej żywności pilnować nie należy tak dokładnie, postąpił inaczej. Kazał na nich polować. I upolował Krystynę Kwiatkowską.

- Szwenda się tu te ludzkie badziwie - wykrzywia wargi ochroniarz supermarketu. Spluwa przez ramię. - Tylko jest z tymi pijaczkami robota. Trzeba ich wyprowadzać, bo szczają, gdzie się da. I jak oni wyglądają. Z daleka widać, że to jest... Wiadomo co.

Ochroniarz ważny jest. Najważniejszy. Ma oko na przeterminowaną żywność. Sięga po papierosa. Zza węgła wyglądają już szperacze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!