Niedziela, pierwszy dzień świąt. Dyżurny z bydgoskiego Śródmieścia przekazuje patrolom informację o mężczyźnie, który może popełnić samobójstwo. Najbliżej są Sławomir Kowalski i Piotr Markiewicz z KP Szwederowo.
- Mieliśmy rysopis i informację, że mamy go szukać w pobliżu konkretnego bloku przy Korczaka. Kiedy dojechaliśmy, doszły nowe ustalenia. Żeby zajrzeć do piwnicy w pierwszej klatce - opowiada sierżant sztabowy Piotr Markiewicz. Mówi wolno, odtwarzając z namysłem scenę po scenie. Drzwi są zamknięte. Policjanci naciskają pierwszy z brzegu guzik domofonu. Jeden z mieszkańców znosi klucze. Sam nie wchodzi dalej.
Czytaj także: Idzie lepsze dla pacjenta
- Mężczyzna wisiał na kablu. W korytarzu. Nie oddychał. Chwyciłem za nogi, za tułów, nie pamiętam już dokładnie, i podniosłem go do góry. Kolega to samo. Trzymamy go w powietrzu i w tym momencie słyszymy, że gościu zaczerpnął tchu. To znaczy, że żyje. Ulga - relacjonuje z zaangażowaniem sierżant Markiewicz. Myślami znowu jest w piwnicy bloku przy Korczaka.
Akcja rozgrywa się błyskawicznie. Policjanci wołają człowieka, który otworzył im piwnicę, żeby szybko przyniósł coś do przecięcia kabla. Za plecami słyszą jego reakcję: „Jezu, przecież to mój syn!”
- Na szczęście ojciec był przytomnym człowiekiem. Szybko coś znalazł i przeciął kabel. Potem musieliśmy dalej zajmować się jego synem. Był cały i zdrowy, ale zły, że go uratowaliśmy. Założyliśmy mu nawet kajdanki, żeby nic sobie nie zrobił - wspominają policjanci.
Uprzedzam o samobójstwie
Interwencje w sprawie prób samobójczych są dla policjantów niemal codzienną rutyną. W całym województwie nie ma tygodnia bez wezwania do osoby, która zapowiedziała, że chce ze sobą skończyć. Czasem wezwanie jest głupim żartem. Mimo to za każdym razem rozpoczyna się poszukiwania. W piwnicy, w lesie, w mieszkaniu, kotłowni, na dźwigu, na moście, wieżowcu, wiadukcie i torach kolejowych. Ludzie skaczą z wysokości, wieszają się na klamkach, podcinają sobie żyły i faszerują się środkami nasennymi. Wielu z nich chwilę przed samobójczym aktem pisze SMS, zostawia post w Internecie lub dzwoni. Do znajomych, do rodziny albo po prostu zawiadamia oficera dyżurnego policji, wybierając numer 112.
- Często udaje nam się zdążyć. Ostatnio uratowaliśmy z kolegą 49-latka, który chciał się powiesić na klamce w łazience. Wyważyliśmy drzwi mieszkania, nie czekając na straż pożarną i to było decydujące. Lekarz powiedział, że gdybyśmy weszli do łazienki trzydzieści sekund później, byłoby po wszystkim - mówi starszy sierżant Damian Modrak z KP Błonie. Towarzyszył mu w patrolu st. sierż. Cezary Fac.
Kliknij i czytaj dalej na kolejnej stronie
- Mamy tego multum, a każde zdarzenie jest inne. Najgorzej, jak się nie zdąży z pomocą. Potem się człowiek zadręcza i snuje rozważania. To można było inaczej, tamto inaczej. Trudno się przyznać, ale każdy z nas potem przeżywa te sytuacje. Myślimy, że jesteśmy twardzi, a potem życie to weryfikuje - mówią policjanci.
W przypadku nastolatki, która odebrała sobie życie, kiedy jej mama była w pracy, nic nie można było zrobić. Policjanci mogli jedynie uwolnić dziecko z pętli i zabezpieczyć miejsce zdarzenia do przybycia technika kryminalistyki.
- I przytulić matkę - dodaje sierżant Modrak.
Dzielnicowy z Solca Kujawskiego, starszy sierżant Marcin Górko kończył służbę, gdy dotarła do niego informacja, że na wiadukcie kolejowym stoi samobójca.
- Kiedy dojechałem, był tam już jeden patrol policji i strażacy. Człowiek stał za barierką. Mógł skoczyć albo na tory, albo pod samochód - opowiada dzielnicowy. Rozpoczęła się szamotanina z desperatem. Strażacy rozwinęli drabinę i podstawili skokochron. Policjanci próbowali zabezpieczyć mężczyznę linami, ale się wyszarpywał. W pewnym momencie trzymało go w powietrzu czterech ludzi. W końcu desperata udało się wciągnąć. Był pijany i agresywny. Wcale nie dziękował za uratowanie życia. Do tego jednak policjanci zdążyli się już przyzwyczaić. Do agresji również.
Role się odwracają
Niedawno podczas jednej z interwencji człowiek, który miał rzekomo popełnić samobójstwo, wypalił do policjantów z broni gazowej. Został postrzelony w nogę.
- Tak bywa często na interwencjach w sprawie awantur domowych. Nagle poszkodowanym coś się odwidzi i role się odwracają. Zaczynają nas atakować - mówi sierżant Piotr Markiewicz. - Kiedyś myślałem, że praca policjanta to zawód bezpieczny psychicznie. Że zawsze dam sobie radę z emocjami. Ale widziałem rzeczy, które będą do mnie wracać, nawet gdy przejdę na emeryturę - dodaje.
Sprawdź swoją wiedzę: Jak dobrze znasz miasta w Kujawsko-Pomorskiem?
Choćby to: ciało martwego noworodka w plecaku. Policjanci z patrolu, którzy pierwsi przyjechali na wezwanie, musieli potwierdzić zgłoszenie. - Ktoś musiał do tego plecaczka zajrzeć. Padło na mnie. Nigdy nie zapomnę tego zapachu. Plecaka już nie pamiętam, wyparłem to. Ale przez jakiś czas bałem się wszystkich plecaków - mówi Piotr Markiewicz. Pamięta też dobrze inną sytuację. Mężczyzna siedzi skulony na łóżku. Dłonie ma schowane pod pachami. Nagle się prostuje i jednym ruchem próbuje wbić w siebie nóż.
- Byliśmy na coś takiego przygotowani. Obezwładniliśmy go taserem - wspomina policjant.
Kliknij i czytaj dalej na kolejnej stronie
Często o losach samobójców decyduje mądrość oficera dyżurnego. Jego doświadczenie zawodowe, znajomość terenu, refleks.
- Nie rozmawiałem z tym człowiekiem osobiście, ale mogłem sobie odsłuchać jego rozmowę z dyżurnym z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, bo zanim podciął sobie żyły, zdążył zadzwonić na 112. Przedstawił się z nazwiska, powiedział, że znajduje się w motelu blisko dworca i że właśnie traci przytomność - opowiada aspirant sztabowy Ryszard Siemiński, oficer dyżurny KP Toruń Podgórz. 28 lat pracy w policji, m.in. w wydziale kryminalnym komendy miejskiej. Człowieka z motelu udało się uratować. Patrol został doprowadzony przez dyżurnego pod drzwi właściwego pokoju hotelowego w ostatniej chwili.
W Brodnicy policjanci ratowali człowieka, który chciał skoczyć z dźwigu na budowie. W Złotnikach Kujawskich zdejmowali z dachu 26-latka. W lesie na toruńskim Rubinkowie policjant wytrącił nóż kobiecie, której wcześniej poszukiwała cała armia mundurowych.
- Ratujemy ludzkie życie wszelkimi dostępnymi środkami. Dopiero potem przychodzi refleksja, że groziło nam niebezpieczeństwo. Ale jest też satysfakcja. Bezdomny leżący na ulicy, desperat zdjęty z parapetu, kobieta oddzielona od agresora. Nieważne kto, ważne, że udało się uratować człowieka - mówią funkcjonariusze policji.
WARTO WIEDZIEĆ
- W ubiegłym roku w całym województwie kujawsko-pomorskim policjantom udało się nie dopuścić do 80 zamachów samobójczych. Rok wcześniej funkcjonariusze udaremnili 66 takich prób. Niestety, jest to tylko ułamek wszystkich prób targnięcia się na własne życie. Większość z nich kończy się tragicznie.
- W 2015 roku odnotowano 278 zgonów w wyniku samobójstwa, w 2016 roku 271. Większość ofiar to mężczyźni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Fitkau-Perepeczko nie nosi stanika. Pokazała z bliska, jak wygląda jej dekolt!
- Tak wygląda Bohun z "Ogniem i Mieczem". 60-latek nie przypomina siebie sprzed lat
- Wystrojona Cichopek dystansuje się od Kurzajewskiego na imprezie. Kryzys w niebie?
- Nieznana przeszłość Anity Werner. Zdjęcia dziennikarki w negliżu