Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co kieruje zachowaniem samobójców?

Redakcja
Niedawno uratowali mężczyznę który powiesił się w piwnicy.  Od lewej: Sierż. sztab. Sławomir Kowalski i sierż sztab. Piotr Markiewicz.
Niedawno uratowali mężczyznę który powiesił się w piwnicy. Od lewej: Sierż. sztab. Sławomir Kowalski i sierż sztab. Piotr Markiewicz. Filip Kowalkowski
Niedoszli samobójcy nie dziękują za uratowanie życia. Są źli na tych, którzy nie pozwolili im się zabić. Trudno ich jednak zrozumieć. Bo wcześniej często dzwonią na policję i każą się szukać.

Niedziela, pierwszy dzień świąt. Dyżurny z bydgoskiego Śródmieścia przekazuje patrolom informację o mężczyźnie, który może popełnić samobójstwo. Najbliżej są Sławomir Kowalski i Piotr Markiewicz z KP Szwederowo.

- Mieliśmy rysopis i informację, że mamy go szukać w pobliżu konkretnego bloku przy Korczaka. Kiedy dojechaliśmy, doszły nowe ustalenia. Żeby zajrzeć do piwnicy w pierwszej klatce - opowiada sierżant sztabowy Piotr Markiewicz. Mówi wolno, odtwarzając z namysłem scenę po scenie. Drzwi są zamknięte. Policjanci naciskają pierwszy z brzegu guzik domofonu. Jeden z mieszkańców znosi klucze. Sam nie wchodzi dalej.

Czytaj także: Idzie lepsze dla pacjenta

- Mężczyzna wisiał na kablu. W korytarzu. Nie oddychał. Chwyciłem za nogi, za tułów, nie pamiętam już dokładnie, i podniosłem go do góry. Kolega to samo. Trzymamy go w powietrzu i w tym momencie słyszymy, że gościu zaczerpnął tchu. To znaczy, że żyje. Ulga - relacjonuje z zaangażowaniem sierżant Markiewicz. Myślami znowu jest w piwnicy bloku przy Korczaka.

Akcja rozgrywa się błyskawicznie. Policjanci wołają człowieka, który otworzył im piwnicę, żeby szybko przyniósł coś do przecięcia kabla. Za plecami słyszą jego reakcję: „Jezu, przecież to mój syn!”

- Na szczęście ojciec był przytomnym człowiekiem. Szybko coś znalazł i przeciął kabel. Potem musieliśmy dalej zajmować się jego synem. Był cały i zdrowy, ale zły, że go uratowaliśmy. Założyliśmy mu nawet kajdanki, żeby nic sobie nie zrobił - wspominają policjanci.

Uprzedzam o samobójstwie

Interwencje w sprawie prób samobójczych są dla policjantów niemal codzienną rutyną. W całym województwie nie ma tygodnia bez wezwania do osoby, która zapowiedziała, że chce ze sobą skończyć. Czasem wezwanie jest głupim żartem. Mimo to za każdym razem rozpoczyna się poszukiwania. W piwnicy, w lesie, w mieszkaniu, kotłowni, na dźwigu, na moście, wieżowcu, wiadukcie i torach kolejowych. Ludzie skaczą z wysokości, wieszają się na klamkach, podcinają sobie żyły i faszerują się środkami nasennymi. Wielu z nich chwilę przed samobójczym aktem pisze SMS, zostawia post w Internecie lub dzwoni. Do znajomych, do rodziny albo po prostu zawiadamia oficera dyżurnego policji, wybierając numer 112.

- Często udaje nam się zdążyć. Ostatnio uratowaliśmy z kolegą 49-latka, który chciał się powiesić na klamce w łazience. Wyważyliśmy drzwi mieszkania, nie czekając na straż pożarną i to było decydujące. Lekarz powiedział, że gdybyśmy weszli do łazienki trzydzieści sekund później, byłoby po wszystkim - mówi starszy sierżant Damian Modrak z KP Błonie. Towarzyszył mu w patrolu st. sierż. Cezary Fac.

Kliknij i czytaj dalej na kolejnej stronie

- Mamy tego multum, a każde zdarzenie jest inne. Najgorzej, jak się nie zdąży z pomocą. Potem się człowiek zadręcza i snuje rozważania. To można było inaczej, tamto inaczej. Trudno się przyznać, ale każdy z nas potem przeżywa te sytuacje. Myślimy, że jesteśmy twardzi, a potem życie to weryfikuje - mówią policjanci.

W przypadku nastolatki, która odebrała sobie życie, kiedy jej mama była w pracy, nic nie można było zrobić. Policjanci mogli jedynie uwolnić dziecko z pętli i zabezpieczyć miejsce zdarzenia do przybycia technika kryminalistyki.

- I przytulić matkę - dodaje sierżant Modrak.

Dzielnicowy z Solca Kujawskiego, starszy sierżant Marcin Górko kończył służbę, gdy dotarła do niego informacja, że na wiadukcie kolejowym stoi samobójca.

- Kiedy dojechałem, był tam już jeden patrol policji i strażacy. Człowiek stał za barierką. Mógł skoczyć albo na tory, albo pod samochód - opowiada dzielnicowy. Rozpoczęła się szamotanina z desperatem. Strażacy rozwinęli drabinę i podstawili skokochron. Policjanci próbowali zabezpieczyć mężczyznę linami, ale się wyszarpywał. W pewnym momencie trzymało go w powietrzu czterech ludzi. W końcu desperata udało się wciągnąć. Był pijany i agresywny. Wcale nie dziękował za uratowanie życia. Do tego jednak policjanci zdążyli się już przyzwyczaić. Do agresji również.

Role się odwracają

Niedawno podczas jednej z interwencji człowiek, który miał rzekomo popełnić samobójstwo, wypalił do policjantów z broni gazowej. Został postrzelony w nogę.

- Tak bywa często na interwencjach w sprawie awantur domowych. Nagle poszkodowanym coś się odwidzi i role się odwracają. Zaczynają nas atakować - mówi sierżant Piotr Markiewicz. - Kiedyś myślałem, że praca policjanta to zawód bezpieczny psychicznie. Że zawsze dam sobie radę z emocjami. Ale widziałem rzeczy, które będą do mnie wracać, nawet gdy przejdę na emeryturę - dodaje.

Sprawdź swoją wiedzę: Jak dobrze znasz miasta w Kujawsko-Pomorskiem?

Choćby to: ciało martwego noworodka w plecaku. Policjanci z patrolu, którzy pierwsi przyjechali na wezwanie, musieli potwierdzić zgłoszenie. - Ktoś musiał do tego plecaczka zajrzeć. Padło na mnie. Nigdy nie zapomnę tego zapachu. Plecaka już nie pamiętam, wyparłem to. Ale przez jakiś czas bałem się wszystkich plecaków - mówi Piotr Markiewicz. Pamięta też dobrze inną sytuację. Mężczyzna siedzi skulony na łóżku. Dłonie ma schowane pod pachami. Nagle się prostuje i jednym ruchem próbuje wbić w siebie nóż.

- Byliśmy na coś takiego przygotowani. Obezwładniliśmy go taserem - wspomina policjant.


Kliknij i czytaj dalej na kolejnej stronie

Często o losach samobójców decyduje mądrość oficera dyżurnego. Jego doświadczenie zawodowe, znajomość terenu, refleks.

- Nie rozmawiałem z tym człowiekiem osobiście, ale mogłem sobie odsłuchać jego rozmowę z dyżurnym z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, bo zanim podciął sobie żyły, zdążył zadzwonić na 112. Przedstawił się z nazwiska, powiedział, że znajduje się w motelu blisko dworca i że właśnie traci przytomność - opowiada aspirant sztabowy Ryszard Siemiński, oficer dyżurny KP Toruń Podgórz. 28 lat pracy w policji, m.in. w wydziale kryminalnym komendy miejskiej. Człowieka z motelu udało się uratować. Patrol został doprowadzony przez dyżurnego pod drzwi właściwego pokoju hotelowego w ostatniej chwili.

W Brodnicy policjanci ratowali człowieka, który chciał skoczyć z dźwigu na budowie. W Złotnikach Kujawskich zdejmowali z dachu 26-latka. W lesie na toruńskim Rubinkowie policjant wytrącił nóż kobiecie, której wcześniej poszukiwała cała armia mundurowych.

- Ratujemy ludzkie życie wszelkimi dostępnymi środkami. Dopiero potem przychodzi refleksja, że groziło nam niebezpieczeństwo. Ale jest też satysfakcja. Bezdomny leżący na ulicy, desperat zdjęty z parapetu, kobieta oddzielona od agresora. Nieważne kto, ważne, że udało się uratować człowieka - mówią funkcjonariusze policji.

WARTO WIEDZIEĆ

  • W ubiegłym roku w całym województwie kujawsko-pomorskim policjantom udało się nie dopuścić do 80 zamachów samobójczych. Rok wcześniej funkcjonariusze udaremnili 66 takich prób. Niestety, jest to tylko ułamek wszystkich prób targnięcia się na własne życie. Większość z nich kończy się tragicznie.
  • W 2015 roku odnotowano 278 zgonów w wyniku samobójstwa, w 2016 roku 271. Większość ofiar to mężczyźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!