Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłop Sejmowi nie przepuści

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Niczym legendarny Witos, jest doświadczonym parlamentarzystą, pozostając chłopem pracującym na roli. Po swojemu uparty i niezależny, szuka wciąż swojego miejsca. Czy odnajdzie je w Prawie i Sprawiedliwości?

Niczym legendarny Witos, jest doświadczonym parlamentarzystą, pozostając chłopem pracującym na roli. Po swojemu uparty i niezależny, szuka wciąż swojego miejsca. Czy odnajdzie je w Prawie i Sprawiedliwości?

<!** Image 2 align=right alt="Image 4573" >Wojciech Mojzesowicz żartobliwie zwany jest „sejmowym turystą”, bowiem w żadnej partii długo miejsca nie zagrzał. Z drugiej strony - oceniany jest jako wytrawny gracz, poseł spokojny i umiarkowany, przeciwieństwo Andrzeja Leppera.

„Potrafi słuchać rozmówców, mówi zawsze na temat i stara się przekonać antagonistę argumentami, a nie zakrzyczeć” - to jedna z opinii o Mojzesowiczu.

Wyprawy do dziadka

Rodzina Mojzesowiczów gospodarzyła na roli od pokoleń. On urodził się w Bydgoszczy i tu mieszkał w dzieciństwie, na Czyżkówku. Dziadkowie mieli tam 25 ha lichej ziemi.

- Najsilniej w pamięci zostały mi samotne wyprawy kolejką wąskotorową na wieś, do drugiego dziadka, pod Wtelno - wspomina. - Stamtąd jeszcze musiałem iść przez pola 5 kilometrów. Tak spędzałem wszystkie wakacje. W ten sposób byłem świadkiem przemian cywilizacyjnych. Pamiętam, jaką radość wywołało we wsi doprowadzenie prądu na początku lat sześćdziesiątych. Obydwaj moi dziadkowie, także rodzice, bardzo kochali wieś i ja to po nich odziedziczyłem.

W 1967 r. rodzice Mojzesowicza odziedziczyli gospodarstwo w Gogolinku i od tej pory mieszkali już na wsi.

W młodości działał w Związku Młodzieży Wiejskiej przez jakiś czas z przydomkiem: socjalistyczny. Nie wstydzi się tego. Po sierpniu był współzałożycielem „Solidarności” Rolników Indywidualnych. Brał udział w słynnym strajku chłopskim w Bydgoszczy zimą 1981 r.

Ani słowa

Mojzesowicz uważa, że tamten zryw rolników i ich udział w przemianach w Polsce jest dziś całkowicie zapomniany. Spośród ówczesnych przywódców ruchu ludowego tylko on sam dalej prowadzi gospodarstwo.

- W 25 rocznicę powstania „Solidarności” na sali sejmowej nie usłyszałem ani jednego słowa o rolnikach - mówi z żalem. - Jako szef komisji rolnictwa oznajmiłem wówczas, iż szkoda, że w tej nowej historii, wolnej od zafałszowań, nie ma miejsca dla pamięci o działaczach chłopskich.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych „zapisał się” do ZSL-u. Kiedy odwilż stopniowo przybierała większe rozmiary, ówczesny przewodniczący WRN-u w Bydgoszczy, Leonard Maciejewski, zaprosił go do uczestnictwa w obradach komisji doradczej jako opozycyjnego rolnika. Nie odmówił, mimo licznych głosów krytycznych ze środowisk solidarnościowych. - To był początek pewnego dialogu - uważa. - Moje doświadczenie życiowe było niewielkie, świat widziałem w kolorach czarno-białych.

W pierwszych polskich wolnych wyborach 4 czerwca 1989 dostał się do parlamentu.

- My, młodzi, z opozycyjną przeszłością, nie byliśmy akceptowani przez ZSL-owski aparat, byliśmy spoza układu - wspomina. - Po wejściu do Sejmu w 1989 r. to my zainicjowaliśmy zmiany w układzie sił, tworząc koalicję z „Solidarnością” i SD, która umożliwiła objęcie fotela premiera przez Tadeusza Mazowieckiego. Uważam, że wtedy nie byliśmy konsekwentni. Czołowych ówczesnych działaczy trzeba było na jakiś czas odstawić na boczny tor. Naiwnie wierzyliśmy, że wszystkim zależy wówczas wyłącznie na działalności dla dobra kraju.

Moment przebudzenia nastąpił, gdy premier Mazowiecki posłał policję do Ministerstwa Rolnictwa, by siłą usunęła rolników okupujących budynek. Mojzesowicz, choć był prezesem PSL-u w Bydgoskiem, postanowił odtąd chodzić własnymi ścieżkami.

U boku wodza

Po 1993 r. i porażce w wyborach do Senatu usunął się w cień. Na „ławce rezerwowych” wytrzymał całe sześć lat.

<!** Image 1 align=left alt="Image 4572" >- Przez cały ten czas myślałem o powrocie - wyznaje. - Powtarzano mi, że jestem potrzebny, wszyscy mnie znają, że mogę coś zrobić, coś zmienić. Akurat po wielu latach spotkałem się z moim szkolnym kolegą (chodziliśmy do jednej klasy w liceum), Andrzejem Lepperem. Samoobrona była wtedy związkiem zawodowym. Zapytał, może byśmy coś razem zrobili? Poszedłem na to. Żeby stworzyć w Sejmie sensowną, radykalną, ale realnie myślącą formację polityczną o odcieniu narodowym.

Został znów posłem, wiceprzewodniczącym klubu i w dodatku szefem Komisji Rolnictwa. Był jednak postrzegany jako przeciwieństwo „wodza”. Ich rozejście się było kwestią czasu.

- W pewnym momencie zrozumiałem, że tak naprawdę Lepperowi zależy na czym innym - wspomina Mojzesowicz. - Na zdobyciu władzy w jak najszybszym tempie. Nie wszystko, co działo się w partii, było przeze mnie do zaakceptowania. Aż powiedziałem dość. Kiedy Lepper atakował z mównicy sejmowej różnych polityków, wszyscy na mnie patrzyli. Poczułem, że nie mam żadnego wpływu na to, co dzieje się w Samoobronie.

Czego wieś potrzebuje

Po wyjściu z Samoobrony Mojzesowicz stworzył koło parlamentarne Polski Blok Ludowy, które z czasem przekształciło się w nową partię polityczną pod jego przywództwem.

Myślał o aliansie z PSL-em, by zjednoczyć ruch ludowy. Po kilku miesiącach jednak i tu nastąpiło rozstanie. Kolejną przystanią, do której Mojzesowicz został zaproszony, okazał się parlamentarny klub Prawo i Sprawiedliwość.

<!** Image 3 align=right alt="Image 4574" >- Staram się być zawsze w formacji, która jest opozycyjna, o kierunku chadeckim - tak tłumaczy tamtą decyzję i swoje sejmowe peregrynacje. - Przecież w Polsce zachodzą przemiany. Dzisiaj tak naprawdę w formacjach chłopskich wśród przywódców i kandydatów do Sejmu nie ma rolników na pierwszych miejscach. Wieś potrzebuje, by jej program był programem ogólnonarodowej partii. W innym przypadku nie ma możliwości, by skutecznie wsi pomagać. W PSL-u z czasem władzę przejął aparat. PiS zaproponował mi, abym był współtwórcą jego programu rolnego. To, co przedstawiłem, zyskało akceptację. I to jest najważniejsze. Potraktowano mnie ponadto jako człowieka, który na wsi się zna. Mam tam w dodatku wielu kolegów, z którymi czuję się związany w ten sposób, że wyrośliśmy z jednego pnia.

Z własnej pracy

Od 1989 r. gospodarstwo Mojzesowicza zwiększyło się o prawie 150 hektarów, przybył mu drugi dom mieszkalny. Łączna wartość majątku - jak sam poseł szacuje - wynosi 4,5 mln złotych. Żadnych oszczędności natomiast nie ma. Czy stanowi „żywy dowód” tezy, że na polityce i władzy wszyscy się w Polsce dorabiają? On sam temu zaprzecza.

- Wszystko, co mam, wzięło się z własnej pracy - twierdzi. - Od rodziców otrzymałem 80 ha. W gminie odstawiałem najwięcej mleka, osiągałem najwyższe plony. Inwestowałem i ciężko przez wszystkie lata pracowałem razem z całą rodziną. Dlatego mam tyle, ile mam. I boli mnie, kiedy jestem postrzegany jako „sejmowy dorobkiewicz”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!