Na dzisiejszym zebraniu przedstawicieli członków RSM „Jedność” miała być podjęta uchwała, zmieniająca spółdzielczy statut.
Ten punkt ujęto w porządku obrad. Nie przewidziano natomiast informacji o odwołaniu prezesa Adamskiego i jego powodach. - O tym mówiono na zebraniach grup członkowskich - tłumaczy Ryszard Bugaj, ale to połowa prawdy.
<!** reklama left>- Byłem na takim spotkaniu - relacjonuje Janusz Barczyński, jeden ze spółdzielczych delegatów. - Usłyszeliśmy same ogólniki, choć domagaliśmy się konkretów. Barczyński twierdzi, że mieszkańców pojawiła się na zebraniu garstka i zna tego powody. - Tego dnia na naszym bloku, przy Leszczyńskiego, spółdzielnia wywiesiła ogłoszenie, że mamy czekać w swoich mieszkaniach na kominiarza. Dokładnie o tej godzinie, kiedy to zaplanowano zebranie członkowskiej grupy. Barczyński jest w grupie tych, którzy wnioskują o odwołanie Rady Nadzorczej i jej rozliczenie. Prawdopodobnie wkrótce dojdzie do Nadzwyczajnego Zebrania Przedstawicieli Członków RSM „Jedność” i ostrej debaty.
Za to dzisiejszy plan przejęcia większej władzy przez emerytów z RN, a także wydłużenia ich kadencji, raczej się nie powiedzie.
Zainteresowanie „Expressu” spowodowało, że Stefan Libiszewski z doradzania w sprawie zmian statutu oficjalnie wczoraj zrezygnował. Komisja statutowa rozważa wycofanie projektu. Lidia Orlewska poddała nowy statut druzgocącej krytyce. - Najbardziej szkodliwy jest zapis, że każdy z 11 członków RN może każdego pracownika spółdzielni kontrolować. Efektem może być paraliż spółdzielni - mówi. Orlewska nie zgodziłaby się też na zapis, pozbawiający 125 członków oczekujących od 1970 r. na własne M w ich spółdzielni - prawa do mieszkania lokatorskiego. - Jest projekt, by zaproponować im własnościowe - mówi. - To nie ma sensu, bo takie mogą kupić na wolnym rynku.