Centrum Integracji Społecznej w Bydgoszczy chce zatrudnić agatki, ale chętnych brak

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Małgorzata Pieczyńska

Centrum Integracji Społecznej w Bydgoszczy chce zatrudnić agatki, ale chętnych brak

Małgorzata Pieczyńska

W nowym roku szkolnym 2019/2020 nad bezpieczeństwem bydgoskich uczniów na przejściach dla pieszych przy szkołach czuwa 38 agatek. To o trzy mniej niż rok wcześniej. Docelowo ma być ich 40.

Obecnie spośród 38 agatek, w praktyce czynnych jest 36.

- Dwie panie przebywają na urlopach rodzicielskich - mówi Andrzej Jankowski, dyrektor Centrum Integracji Społecznej im. Jacka Kuronia w Bydgoszczy, które zatrudnia przeprowadzaczy. - Ale nawet jak wrócą, to i tak potrzebujemy jeszcze dwóch osób. Jedną chcemy zatrudnić na przejściu na skrzyżowaniu ulic Grunwaldzka/Skośna. To skrzyżowanie jest w przebudowie. Codziennie podąża tam do SP nr 40 ok. 100 dzieci z centralnej części Osowej Góry, a ruch tu bardzo duży. Przejeżdża tam każdego dnia tysiące aut, w tym TIR-y. Ponadto z apelem o ustawienie w tej lokalizacji agatki wystąpiła do prezydenta Rada Osiedla Osowa Góra i jesteśmy na tak. Drugą osobę planujemy oddelegować na przejście przy szpitalu miejskim na Kapuściskach. Dajemy ogłoszenia w urzędzie pracy, ale efekt na razie marny.

Zarobki nie kuszą

Problem w tym, że pozyskać odpowiednią osobę niełatwo. Być może, nie zachęcają zarobki, bo początkujący przeprowadzacz zarabia 1600-1800 zł na rękę, ale...

- Z czasem ta kwota rośnie - mówi Andrzej Jankowski. - Wynagrodzenie agatek to najniższa płaca krajowa - 2250 zł brutto. Do tego doliczana jest wysługa stażowa i premia uznaniowa w wysokości do 20 proc. wynagrodzenia. Agatki, jak pracownicy budżetówki, otrzymują też trzynastki, a od listopada do marca dostają też za pracę na powietrzu posiłki regeneracyjne. Średnio zarabiają 2100-2200 zł na rękę. Pieniądze jednak to nie wszystko. To musi być osoba życzliwa, empatyczna i odpowiedzialna, bo ta praca to służba.

Dobry kontakt z ludźmi

Na przejściu przy SP nr 2 przy ul. Hetmańskiej spotykam Iwonę Radomską, samotną mamę trójki dzieci. Jako agatka pracuje tu od marca br. Widać, że ma dobry kontakt z dziećmi. Uczniowie i dorośli korzystający z przejścia pozdrawiają ją na dzień dobry, a ona odwzajemnia się uśmiechem.

- Dzieciaki są wspaniałe - mówi pani Iwona. - Przeprowadzam nie tylko uczniów, ale też seniorów, osoby niepełnosprawne, czy studentów UTP, którzy uczą się w pobliskim budynku. Czuję się odpowiedzialna za ich bezpieczeństwo. Na szczęście na mój widok autobusy zwalniają, z innymi kierowcami bywa różnie, ale ta praca daje mi dużo satysfakcji. Największy plus, że mam etat i stały dochód. A deszcz, śnieg, czy upał mi niestraszne.

Jak podkreśla Andrzej Jankowski, coraz trudniej znaleźć odpowiednie osoby do tej pracy.

- Na koniec czerwca br. z różnych przyczyn pożegnaliśmy się z 5 agatkami - mówi dyrektor CIS. - Dwie osoby znalazły lepszą pracę, pozostałe przeszły na rentę lub emeryturę. Sporo musiałem się nagimnastykować, aby zatrudnić w ich miejsce kolejne osoby. Na szczęście w wakacje to się udało i już pracują. W sumie nasi pracownicy zabezpieczają 60 przejść dla pieszych przy 31 szkołach.

Dyrektor CIS przyznaje, że czasem konieczne jest przeniesienie agatek w inne miejsce. Wymuszają to np. remonty w mieście, ale nie tylko.

- Osoby, które zaczynają pracę, nie delegujemy na najbardziej ruchliwe przejścia - mówi. - Tam stoją nasi najbardziej doświadczeni pracownicy. Stąd te roszady.

Dyrektorzy chwalą agatki

Agatki pojawiają się na posterunku o godz. 7.30 i są tam do 15.30.

- W tym czasie mam dwie przerwy, jedną 20-minutową tzw. śniadaniową i drugą półgodzinną na obiad - mówi Iwona Radomska, która czuwa nad bezpieczeństwem uczniów na przejściu przy SP nr 2. - Gdy są wakacje, wykonuję prace porządkowe na terenie szkoły. Cieszę się jednak, że wraz z pierwszym dzwonkiem wróciłam na moje stanowisko. Stęskniłam się za dzieciakami i one za mną też.

O tym jak ważna jest obecność agatek na przejściach przy szkołach mówią wprost bydgoscy dyrektorzy. - Nie tylko czuwają nad bezpieczeństwem dzieci, ale są też bystrymi obserwatorami - mówi Arletta Popławska, dyrektor SP nr 32. - Dziś nasz pan Zdzisław zgłosił nam, abyśmy przekazali rodzicom na zebraniu, by porozmawiali z dziećmi, bo wielu przechodzi przez pasy nie patrząc, czy nadjeżdża auto, tylko gapi się w smartfona.

Z kolei Agata Dopke, dyrektor SP nr 2, dodaje: - Nasza pani agatka ma świetny kontakt z uczniami. No i interweniuje, gdy trzeba. Zgłasza nam, gdy widzi, że ktoś z uczniów niewłaściwie się zachowuje.

Małgorzata Pieczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.