Z MIROSŁAWEM ŚLACHCIAKIEM, prezesem Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców, rozmawia Hanna Walenczykowska.
Z opublikowanych wczoraj danych wynika, że wskaźnik bezrobocia w Kujawsko-Pomorskiem jest jednym z najwyższych w kraju. Mimo to pracodawcy narzekają na brak ludzi do pracy.
To prawda. Bezrobotni są najczęściej absolwenci szkół oraz osoby posiadające bardzo niskie kwalifikacje zawodowe w danej branży.
Jakiej?
Brakuje dobrych informatyków z doświadczeniem, pracowników budowlanych, mechaników, elektroników... To są zawody, w których trudno znaleźć dobrego fachowca. Oczywiście, zapotrzebowanie pracodawców jest różne, zależnie od regionu. U nas, na przykład, nie brakuje lekarzy, a w Warmińsko-Mazurskiem jest lekarzy za mało.
<!** Image 2 align=none alt="Image 172828" sub="Wśród bezrobotnych przeważają ci, którzy mają niskie kwalifikacje. Jednak zaradni potrafią zawsze sobie poradzić... Fot. Tadeusz Pawłowski">
Dlaczego, Pańskim zdaniem, bezrobocie dotyka absolwentów?
Jest ich zbyt wielu z niskimi kwalifikacjami. Młodzi ludzie często kończą szkoły wątpliwej jakości. Natomiast pracodawcy zaczynają już zwracać uwagę na to, jaką szkołę ukończył kandydat na dane stanowisko. Jeszcze kilkanaście lat temu dziwiliśmy się rozmawiając ze znajomymi mieszkającymi w krajach starej Unii, że najpierw patrzą na dyplom. W Polsce dopiero po komercjalizacji szkolnictwa wyższego różnice zaczęły być widoczne. Nie chcę nikogo wskazywać palcem, ale są szkoły prywatne kształcące na wysokim poziomie i takie, które uczą na bardzo niskim poziomie.
<!** reklama>
Maturzyści właśnie teraz decydują o swojej przyszłości. Co powinni zrobić?
Wybrać uczelnię, na której będą musieli więcej się uczyć. Po jej ukończeniu łatwiej znajdą się na rynku pracy.
Czy ludzie o niskich kwalifikacjach mają szansę na znalezienie pracy?
Niestety, w tej grupie będzie przybywać bezrobotnych. Konkurencja wymusza unowocześnianie technologii produkcji. Jej zakup powoduje zmniejszenie liczby miejsc pracy dla pracowników niewykwalifikowanych. Dla przykładu, jedna z wytwórni styropianu miała dwa zakłady i zatrudniała kilkadziesiąt osób. Niedawno zbudowała nowy zakład, którego wydajność jest dwa razy większa. Dzięki niemu firma zatrudnia o połowę mniej pracowników. By tam pracować, trzeba mieć już wyższe umiejętności.
Czy zatrudnianie na czarno godzi w dobro uczciwych pracodawców?
Tak. Jednak przy wzroście fiskalizmu państwa oraz przy coraz częstszych zapowiedziach konieczności podniesienia płacy minimalnej pokusa zatrudniania na czarno jest coraz większa. I stale będzie rosła. Analizowaliśmy ostatnie dwadzieścia lat. W okresach, kiedy obciążenia podatkami były mniejsze, zatrudnienie rosło. I odwrotnie, kiedy podatki rosły, liczba zatrudnionych drastycznie malała.
Niektórzy chcą pracować na czarno?
Rzeczywiście tak jest. Wiedzą, że pracodawcy są zbyt mocno obciążani finansowo. Godzą się na to, bo zwykle otrzymują nieco wyższe wynagrodzenie. Szarą strefę powiększą teraz osoby niepełnosprawne. Zmienił się system dofinansowania zakładów pracy chronionej. W tej sytuacji mniej osób niepełnosprawnych będzie mogło pracować legalnie. Myślę, że większość z tych, którzy stracą etat, rozpocznie pracę w szarej strefie.