Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byłem ponad swoimi marzeniami

Łukasz Winczura/mwmedia
Rozmowa z gen. MIROSŁAWEM HERMASZEWSKIM, jedynym polskim kosmonautą.

„Kiedy na orbicie zajrzałem do rzeczy, które mi żona spakowała, była tam, między innymi, pierwsza strona mojej ulubionej książki. I żona napisała na niej coś w tym sensie, że bardzo mi życzy szczęśliwego lotu, tylko żebym nie zrobił takiego numeru jak Twardowski, który uciekł przed własna żoną w kosmos na kogucie. A co do następców. Kiedyś prasa rozpisywała się, że był w kosmosie jakiś Polak, ale z tego, co wiem, to po polsku umiał on powiedzieć: bigos i kiełbasa”.

Rozmowa z gen. MIROSŁAWEM HERMASZEWSKIM, jedynym polskim kosmonautą.

Panie Generale, czy wiek XXI będzie nadal epoką podboju, poznawania kosmosu, czy też czasem jego eksploatacji?

<!** Image 2 align=right alt="Image 50055" sub="Mirosław Hermaszewski">No, ten wiek już się zaczął. Porównując do tego, co przeszliśmy, to nad morzami panujemy już dość długo, ale ciągle stanowią one dla nas tajemnicę. Tajemnicę stanowi las, tajemnicę stanowi wnętrze Ziemi, tajemnicę stanowi przyroda w ogóle. Także kosmos. Myślę, że jeszcze długo będziemy go poznawali, a o tak zwanym opanowaniu kosmosu mogą mówić tylko poeci.

Jak dużo dziś wiemy o kosmosie i czy tę wiedzę da się w ogóle zmierzyć?

Nie, to jest niedefiniowalne, bo kosmos jest bezkresny, ogromny, niezmierzony... Natomiast my w zasadzie to dotknęliśmy tylko kosmosu. Przypomnę, rozmiary wszechświata - a to jest pojęcie synonimiczne względem kosmosu - to jest dwanaście, a niektórzy uczeni mówią czternaście a nawet piętnaście miliardów lat świetlnych. Czyli tyle czasu leci ten promień świetlny. Ze Słońca do Ziemi ten promień leci 8 minut, do najdalszej planety, czyli do Plutona, sześć godzin, a do najdalszej gwiazdy Alfa Centauri już trzy i pół roku. A my jako ludzie, dolatując do Księżyca, byliśmy w odległości jednej sekundy lotu tego promienia. To jest bardzo blisko, ale jednocześnie bardzo daleko. I rodzi się czasem takie pytanie - to gdzie jest miejsce ludzi? Odpowiem krótko - tu, na Ziemi i wokół Ziemi. Myślę, że poza Układ Słoneczny się nie wybierzemy. Przynajmniej moja wyobraźnia aż tak daleko nie sięga. Oczywiście są plany marzenia, niektóre nawet realne i trzymam za to kciuki, żeby niebawem, czyli w ciągu najbliższych piętnastu lat, człowiek postawił stopę na Marsie.

Ktoś zapyta: a po co tam poleci?

Z tej samej przyczyny, dla której poleciał na Księżyc, z tej samej przyczyny, dla której kiedyś przepłynął rzekę, bo go interesowało, co jest za tą rzeką. Poleci z tej samej przyczyny, dla której szukał drogi do Indii i z tej samej przyczyny, dla której młody człowiek zawsze stara się zobaczyć: a co jest dalej za moim podwórkiem, za moją ulicą, za moim miastem... To jest ta odwieczna chęć poznania. Wydaje mi się niezwykle cenne, że posiadamy w sobie taki brak pokory. I kończąc poprzedni wątek, ponieważ myślę, że jesteśmy częścią przyrody, częścią Ziemi, to ja sobie nie wyobrażam, żebyśmy mieli się rodzić gdzieś indziej, poza Ziemią, żyć gdzie indziej niż poza Ziemią i udawać, że jesteśmy Ziemianami. To niemożliwe.

Czy penetracja kosmosu w naszym stuleciu ograniczy się jedynie do badań Księżyca, Jowisza, czy też ciekawość naukowców podąży w stronę Saturna, Urana, jeszcze dalej...

Wie pan, my już sięgnęliśmy tego głębokiego kosmosu. Bo ja wszechświat rozumiem tak: nasz Układ Słoneczny - jest pierwszym stopniem kosmosu; my jesteśmy w składzie galaktyki - i to jest ten drugi stopień, zaś trzeci stopień - to są skupiska galaktyk, a więc cały wszechświat. My, ludzie, wyszliśmy już poza nasz Układ Słoneczny, bo przecież dwa próbniki amerykańskie „Voyager” już przez wiele lat penetrują ten daleki kosmos, są daleko, daleko poza orbitą Plutona i mają taką ogromną prędkość, że wyrwały się spod kurateli Słońca i wędrują gdzieś w bezkresie kosmosu. Myślę, że człowiek zapragnie postawić nogę na Marsie - przedtem wróci na Księżyc, bo Księżyc będzie potrzebny do realizacji tej misji - ale nie sądzę, żebyśmy próbowali wypraw na inne planety. Natomiast na ich księżyce - z pewnością tak. Ale przewiduję raczej, że będą to robiły automaty, stacje czy zaprogramowane pojazdy. Co nie zmienia faktu, że chęć człowieka, żeby tam być, będzie naprawdę duża. To będzie coś nieokiełznanego. Jak pan wie, już nawet turyści za gigantyczne pieniądze próbują sięgnąć kosmosu. Zatem mamy gdzieś w sobie tę iskierkę, ona tli się w nas - żebyśmy nie ustawali na tym, co już osiągnęliśmy.

A propos turystyki kosmicznej. Co zrobić, żeby zostać turnusowym kosmonautą?

Przede wszystkim niech pan zacznie odkładać pieniądze, i to najlepiej od wczoraj. Ale dla pocieszenia powiem, że nie zawsze te loty będą kosztowały miliony dolarów. Bo proszę zobaczyć, nie tak dawno, gdzieś około sto lat temu, rozpoczęła się era lotnictwa. I na tych, którzy unosili się w powietrze, patrzono jak na ekscentryków i dziwaków. A teraz przeciętny człowiek może kupić sobie bilet na samolot i taki wydatek go nie zrujnuje. I myślę, że za wiele lat loty kosmiczne nie chcę powiedzieć, że spowszednieją, ale staną się popularne, ponieważ w tej chwili budowane są już nowe pojazdy kosmiczne, które pozwolą na krótki pobyt w kosmosie w celach turystycznych. To musi być tanie, bo taki statek nie będzie zabierał jakiejś specjalistycznej aparatury, lot będzie trwał krótko, czyli w jakimś zakresie odpada sprawa higieny i wyżywienia, nie będą potrzebne skafandry, bo to bardzo podraża. Zatem wszystko idzie w tym kierunku, aby pozwolić ludziom spojrzeć na nasz glob z dystansu. Wiadomo, że te badania nie są prowadzone z filantropii, ale to czysty biznes. I takie pierwsze próby turystyki kosmicznej, o których słyszymy, nie są jeszcze dotknięciem kosmosu, nie są byciem w kosmosie, ale tylko zajrzeniem tam na chwilę.

Zatem co to znaczy „być w kosmosie”?

W naszym środowisku kosmonautów i astronautów mamy taką organizację, do której przyjmiemy każdego, podkreślam, każdego nieprofesjonalnego astronautę czy kosmonautę, ale pod pewnymi warunkami. Nie może on polecieć lotem suborbitalnym, czyli takim, że na chwilę wyleci poza atmosferę i wróci lotem balistycznym. Musi wykonać minimum jedno okrążenie wokół Ziemi. Czyli: osiągnąć pierwszą prędkość kosmiczną - 7,9 kilometra na sekundę, po drugie - przeżyć przez 90 minut, bo tyle trwa obieg satelity wokół Ziemi. Co przeżyje? To, że zobaczy wtedy wschód i zachód Słońca. Będziesz widział noc i dzień, czyli de facto w 90 minut przeżyje cała dobę. Ale mając na uwadze fakt, że lata się po orbitach nachylonych do równika pod jakimś tam kątem - to raz będzie na północy, przetnie równik, pójdzie na południe i za te 90 minut zobaczy też wszystkie cztery pory roku. Umownie przeżyje rok. A jak sobie zda sprawę, że będzie przelatywał gdzieś nad Azją, Syberią, Kamczatką, nad Oceanią, Ameryką jedną i drugą i lecąc nad antypodami przypomni sobie, że w Australii czy Nowej Gwinei żyją ludzie, którzy nie rozumieją dzisiejszej cywilizacji. Ba, nawet się z nią nie zetknęli i żyją w epoce kamienia. Tylko, że jedno jest pewne. Wie, że oni żyją szczęśliwie, chociaż nie zajmują się kosmosem...

Jak kosmos i technologie kosmiczne są obecne w naszym życiu codziennym?

<!** reklama left>O, ten minidysk, na którym pan nagrywa, ta komórka, z której przed chwilą rozmawiałem. Za chwilę pojadę do domu i będę smażył jajecznicę na teflonie. To jest naprawdę duże spektrum... Ale trudno jest przypisać coś konkretnie wyłącznie technice kosmicznej. Wie pan, pamiętam, jak wielu pytało: no i co dał ludzkości ten lot na Księżyc? Poleciało kilku facecików, przywieźli trochę kamienia i gruzu księżycowego. Być może niewiele nam to dało z punktu widzenia nauki. Ale przy okazji przebadano i wprowadzono za czas jakiś setki nowinek technicznych. Poznano nowe zjawiska. Nie można zatem mówić o takich bezpośrednich korzyściach. Dalej, proszę popatrzeć jak rozwinęła się teledetekcja, czyli obserwacja, analiza geologiczna powierzchni Ziemi, mórz, oceanów, wszystko to, co jest związane z meteorologią. Idźmy dalej, rozwój nawigacji, medycyny kosmicznej - tych dziedzin jest bez liku.

Był Pan Twardowski w kosmosie, był tam także Mirosław Hermaszewski. A kiedy następni Polacy polecą do gwiazd?

O, ten Twardowski to muszę panu powiedzieć, że bardzo mnie zaintrygował. Miałem przed wyprawą jego postać zrobioną przez artystów z Cepelii. Był przepiękny, ubrany w polski strój szlachecki. Niestety, był za duży, żeby móc go zabrać w kosmos. Ale kiedy na orbicie zajrzałem do rzeczy, które mi żona spakowała, była tam między innymi pierwsza strona mojej ulubionej książki. I żona napisała na niej coś w tym sensie, że bardzo mi życzy szczęśliwego lotu, tylko żebym nie zrobił takiego numeru jak Twardowski, który uciekł przed własna żona w kosmos na kogucie. A co do następców. Kiedyś prasa rozpisywała się, że był w kosmosie jakiś Polak, ale z tego, co wiem, to po polsku umiał on powiedzieć bigos i kiełbasa. Ale oczywiście to dobrze, że przyznawał się do korzeni, chociaż za chwilę dodawał, że jest Amerykaninem polskiego pochodzenia. Ale takich kosmonautów, mających polskie korzenie, znam bardzo wielu. To jest Aleksiandr Sieriebrow z Rosji, którego mama nazywała się Kuligowska i była sanitariuszką w czasie wojny - on był cztery razy w kosmosie. To jest Carl Bobko, który trzy razy był w przestrzeni, John Fabian - dwa loty - którego dziadek był też Polakiem. Dalej, Franz Viehbock, Austriak, którego matka była Polską. To jest czterokrotny kosmonauta John Parazynski, James Pawelczyk. Tak, że już tej polskiej krwi to w kosmosie już pokrążyło...

No tak, ale mnie chodzi o Polaków z krwi i kości...

To już nie do mnie pytanie. Być może znajdzie się ktoś, kto wyasygnuje parę groszy i poleci jako turysta. I też będzie fajnie - to będzie dla mnie kolega astronauta. Oczekuje tego już prawie trzydzieści lat.

A Pan się nie wybiera? Przecież wiek to nie jest już bariera - John Glenn miał 77 lat, gdy poleciał w kosmos. Panu jeszcze trochę do tych lat trochę brakuje.

No tak, wiek nie jest barierą, ale trzeba patrzeć realnie. Wie pan, śnią mi się takie sceny, że znów wsiadam, że znów lecę, że coś tam zapomniałem, że zrobię coś lepiej niż poprzednio... I powiem panu, że często mam takie sny. Niektórzy mówią, że marzenia się spełniają. Ale nie wiem, czy jedno marzenie może się spełnić dwa razy. Ja marzyłem, żeby w życiu być blisko lotnictwa. Byłem i jestem. Ale ja naprawdę nigdy nie marzyłem, że będę w kosmosie, bo w życiu jestem realistą. Mogę panu powiedzieć, że moje marzenia się spełniły. Nawet więcej - tak naprawdę, to ja byłem ponad marzeniami.

„Kiedy tam byłem, to miałem wrażenie, że ktoś tam jest i stale nas podgląda” - tak Pan powiedział w jednym z wywiadów...

Tak jak tu siedzę z panem i tym mikrofonem, to czuję, że nie tylko my dwaj tu jesteśmy, ale jeszcze coś.

Poznamy ich w naszym stuleciu?

Może nawet prędzej, bo taka szansa jest w każdej chwili. Może za dziesięć lat, a może jutro, a może... kiedyś. Ale ja liczę, że i tę zagadkę potrafimy rozwiązać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!