Bydgoszczanka trafiła do Teleexpressowej Galerii Ludzi Pozytywnie Zakręconych. Z filcu i patyczków po lodach potrafi zrobić cuda
- Kawałek filcu, mulina, drewniane kule na mole, nakrętki, zmywak kuchenny, patyczki po lodach. Niby nic, a wystarczy, by własnoręcznie wykonać aniołka czy mebelki dla lalek - mówi bydgoszczanka Monika Harasimowicz. Jej niesamowity talent dostrzegł także "Teleexpress".
- Nie skończyłam żadnej szkoły plastycznej. Jestem samoukiem - mówi pani Monika. - Czasem śmieje się, że te umiejętności odziedziczyłam w genach po wujku, który jest plastykiem. Tylko, że on maluje obrazy. A ja przez 20 lat pracowałam w banku i nawet nie przyszło mi do głowy, że mogę zająć się rękodziełem.
Zdecydował przypadek. - Któregoś dnia wybrałam się do marketu na zakupy - mówi bydgoszczanka. - Na jednej z półek znalazłam filc w promocyjnej cenie. Kupiłam go, bo mam dwie córki Nadię i Nataszę. Pomyślałam, że może przyda się im do szkoły. Schowałam go do szafy i tak sobie leżał przez dłuższy czas.
Jedną z trudniejszych prac był anioł dla mojego kochanego taty Maniusia, który uwielbia jazdę na rowerze - mówi pani Monika. - Nie wiedziałam z czego zrobić koła do roweru. Aż tu nagle wypatrzyłam czarne podkładki filcowe. Nadały się. Sporo namęczyłam się też przy wykonaniu klawiszy dla muzyka, a włosy policjantce wykonałam ze starej sprutej czapki.
w dalszej części artykułu:
- Jak to się stało, że Pani Monika zajęła się wykonywaniem miniaturowych mebelków i figurek?
- Z czego powstają te cudeńka?
- Galeria zdjęć prac Pani Moniki
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień