Bydgoski smog, a z nim dwa złe rozwiązania wiszą we mgle - komentuje Jarosław Reszka

Nie, nie tłumaczyła się tym, że prezes Kaczyński zezwolił Polakom palić, czym się da. Jej wyjaśnienia była boleśnie racjonalne: mieszka w domku gospodarczym, samotnie wychowuje dwójkę dzieci, nie ma pracy i pieniędzy na węgiel. Czytelników, którym w tej chwili łza zakręciła się w oku, uspokajam, że matka z Fordonu nie dostała wysokiej grzywny, lecz dofinansowanie z MOPS-u na zakup opału i bezpłatne obiady dla dzieci w szkole. Tylko podkłady kolejowe zostały jej zabrane.

Dickensowski happy-end w Fordonie nie zmienia faktu, że odczyty jakości powietrza coraz mniej zachęcają do aktywności na świeżym powietrzu. Nawet poza miastem. W tym tygodniu zagrożenie smogiem potęgowała mgła. Zanurzeni w jej zawiesinie, w większym niż zwykle stopniu sami możemy sobie zaszkodzić, jeśli do pieca wrzucamy nawet dużo mniej toksyczne paliwo niż grubo pomazane chemicznymi preparatami podkłady kolejowe.

To, jak we mgle różnić się mogą wskazania czujników jakości powietrza, nawet tych położonych blisko siebie, uświadomił mi poniedziałkowy ranek, tuż przed Wszystkich Świętych. O dziewiątej spojrzałem do telefonu na odczyty w aplikacji Airly. W pobliżu mojego domu pokazujące dane z dwóch czujników, w Kobylarni i Brzozie, w linii prostej oddalonych o niewiele ponad kilometr. Dodam, że oba czujniki, choć zlokalizowane za miastem, funkcjonują w miejscach narażonych na wyziewy z kominów. Mimo tych podobieństw, różnica odczytów była zdecydowana. Do porównań używam powszechnie stosowanego na świecie wskaźnika jakości powietrza AQI. Bierze on pod uwagę przede wszystkim poziom pyłów zawieszonych PM2,5 i PM10 (ale także dwutlenku siarki, ozonu, tlenku azotu, tlenku węgla i benzenu), łączy i przetwarza te wskazania, by w końcowym efekcie ogólną jakość powietrze przedstawić na skali od 0 do 500. Im wyższe wskazanie, tym gorsze powietrze.

Jak to porównanie wypadło w poniedziałkowy poranek, 31 listopada? Otóż czujnik Airly w Brzozie pokazywał 29. Liczbie towarzyszył opis: „Fantastyczne powietrze. Żyj aktywnie!”. Pyły zawieszone PM10 osiągały poziom 11% normy, PM2,5 – 30%. Natomiast czujnik w Kobylarni alarmował: „Powietrze jest zanieczyszczone, może mieć wpływ na zdrowie osób wrażliwych”. Na potwierdzenie tego wskaźnik AQI wyświetlał liczbę 197. Pyły zawieszone PM10 osiągnęły poziom 81%, natomiast PM2,5 przekraczały granicę normy aż dwa razy.

Pomyślcie, jakie to zwodnicze! O poranku włączasz w Brzozie telefon, otwierasz aplikację Airly i otrzymujesz krzepiący komunikat: „Żyj aktywnie!”. Wsiadasz więc na rower albo wyciągasz z kąta kijki do nordic walking i robiąc głębokie wdechy „fantastycznym powietrzem”, ruszasz w stronę Kobylarni. Mija kilkanaście minut tej sielanki, wokół, wydawałoby się, nic się nie zmienia. W rzeczywistości jednak wszedłeś lub wjechałeś w strefę, w której jako alergik powinieneś jak najszybciej zamknąć się w czterech ścianach i nie wyściubiać nosa za próg.

W takiej sytuacji są dwa wyjścia, oba zresztą złe. Pierwsza to usunąć aplikację Airly z telefonu. Druga – zacząć ogrzewać dom ekologicznie, narażając się na straty finansowe, a także, narażając się na straty towarzyskie, robić sąsiadom permanentne awantury, jeśli tylko z ich komina zaczyna się wydobywać podejrzany dym.

Co jest mniejszym złem?