Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Bardzo pogodny, dowcipny i serdeczny człowiek” - tak Maciej Świtoński wspomina Krzysztofa Krawczyka

Justyna Tota
Justyna Tota
Krzysztof miał świadomość, że dla całej rzeszy Polek i Polaków był osobą ważną. Ludzie po prostu pamiętają Jego od czasów Trubadurów aż do teraz. A ponieważ był waleczny, ze sceny nie zszedł do końca, był cały czas aktywny, w trasie. W ostatnich latach ukazały się także Jego płyty, w tym finałowy „Horyzont” z 2020 roku, na którym są dwie moje piosenki, w tym ta tytułowa, dająca jakby oblicze całej płyty - wspomina bydgoski chirurg Maciej Świtoński, który jako muzyk i autor tekstów współpracował z legendarnym artystą
Krzysztof miał świadomość, że dla całej rzeszy Polek i Polaków był osobą ważną. Ludzie po prostu pamiętają Jego od czasów Trubadurów aż do teraz. A ponieważ był waleczny, ze sceny nie zszedł do końca, był cały czas aktywny, w trasie. W ostatnich latach ukazały się także Jego płyty, w tym finałowy „Horyzont” z 2020 roku, na którym są dwie moje piosenki, w tym ta tytułowa, dająca jakby oblicze całej płyty - wspomina bydgoski chirurg Maciej Świtoński, który jako muzyk i autor tekstów współpracował z legendarnym artystą Archiwum Polska Press
- Krzysztof był przede wszystkim bardzo pogodnym, dowcipnym i serdecznym człowiekiem, z dużym dystansem do siebie. Był waleczny, ze sceny nie zszedł do końca, ostatnie koncerty grał jeszcze w zeszłym roku, w ostatnich latach ukazywały się Jego płyty. Miałem to szczęście być w Jego orbicie - wspomina Maciej Świtoński, bydgoski lekarz i muzyk, przyjaciel i autor piosenek Krzysztofa Krawczyka.

Zobacz wideo: Szczepionkę na COVID-19 dostaniemy w pracy? Są nowe informacje

W sobotę (10 kwietnia) na cmentarzu w podłódzkich Grotnikach odbędzie się pogrzeby legendy polskiej piosenki. Uroczystość ma mieć charakter państwowy, Przypomnijmy, 5 kwietnia wczesnym wieczorem Polskę wstrząsnęła wiadomość o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Legendarny piosenkarz, kompozytor i gitarzysta po przejściu Covid został wypisany ze szpitala na Wielkanoc. W drugi dzień świąt stan zdrowia nagle się pogorszył, zostało wezwane pogotowie ratunkowe, które zabrało artystę do szpitala w Łodzi. Niestety, Krzysztofa Krawczyka nie udało się uratować. Zmarł w wieku 74 lat.

Przyjaciele złożyli sobie życzenia świąteczne: Krzysztof rozpłakał się

- Do tej pory nie za bardzo dociera do mnie to, co się stało. Jeszcze w Wielką Sobotę rozmawiałem z Krzysztofem przez telefon, składaliśmy sobie życzenia. Krzysztof rozpłakał się, był bardzo mocno poruszony. Czasem przychodzi tak aura, która mówi człowiekowi, że godziny życia są już dokładnie policzone. Być może coś takiego Krzysztof przeczuwał - mówi nam doktor Maciej Świtoński, poproszony przez nas o wspomnienie legendarnego artysty, którego poznał 33 lata temu.

Maciej Świtoński o Krawczyku: bardzo serdeczny, pogodny człowiek

Krzysztof Krawczyk wraz rodziną w czerwcu 1988 roku ucierpiał w wypadku samochodowym w Buszkowie pod Bydgoszczą. Artysta trafił wówczas do kliniki szpitala XXX-lecia (dzisiejszego szpitala Biziela), gdzie nasz rozmówca dyżurował na ostrym dyżurze jako młody lekarz chirurg.

- Wspominam Krzysztofa przede wszystkim jako osobę bardzo serdeczną, pozbawioną zawiści. Nie otaczał się kordonem ochroniarzy, przyjmował do siebie każdego, kto tego potrzebował. I tak też był postrzegany, jako ten, który przygarnia do siebie wszystkich pogubionych gdzieś w swoim życiu. Sam przeszedł w życiu niełatwą drogę, więc rozumiał, że dobre słowo czy wsparcie emocjonalne jest ludziom bardzo potrzebne. Dlatego też nigdy od drugiego człowieka nie uciekał. Jak podkreślają osoby z bliskiego otoczenia, Krzysztof był filozofem życia. Rozważał je. Był też osobą niezwykle uduchowioną – niektórzy nawet zarzucali mu w tym pewien rodzaj komercji, ale to nie było na pokaz czy żeby zjednać sobie rzesze ludzi o podobnej perspektywie życiowej. Krzysztof był po prostu głęboko wierzący i nie wstydził się tego. Nie był cynikiem - mówi nam Maciej Świtoński.

Bydgoski lekarz dodaje, że Krzysztof Krawczyk miał duże poczucie humoru i dystans do siebie:

- Zawsze powtarzał: jestem po prostu piosenkarzem, to wy (lekarze - a miał nimi często do czynienia) tworzycie życie. Wiadomo, że mówiąc to, puszczał trochę oko, bo miał świadomość, że dla całej rzeszy Polek i Polaków był osobą ważną. Ludzie po prostu pamiętają Jego od czasów Trubadurów aż do teraz. A ponieważ był waleczny, ze sceny nie zszedł do końca, był cały czas aktywny, w trasie. Ostatnie koncerty grał jeszcze w zeszłym roku. W ostatnich latach ukazały się także Jego płyty z piosenkami Leonarda Cohena, Boba Dylana, album na jubileusz 50-lecia „Pół wieku człowieku”, na którym udało się umieścić dwie moje kompozycje oraz finałowy „Horyzont” z 2020 roku, na którym też są dwie moje piosenki, w tym ta tytułowa, dająca jakby oblicze całej płyty. Miałem to szczęście być w jego orbicie - mówi nam Maciej Świtoński, który jako muzyk i autor tekstów współpracował z legendarnym artystą.

Zresztą sam Krzysztof Krawczyk przed ukazaniem się w zeszłym roku płyty „Horyzont”, napisał: - Życie pisze nieprawdopodobne scenariusze. Otóż młody lekarz, który miał dyżur tego fatalnego dnia, zanim został lekarzem, skończył szkołę muzyczną! Czyż to nie jest zrządzeniem losu, że akurat trafiłem w ręce lekarza-muzyka? I to on napisał potem kilka piosenek dla mnie, a teraz jest twórcą piosenki „Horyzont”! Taką piosenkę o życiu i jego przemijaniu mógł tylko napisać człowiek, którego treścią życia jest codzienna walka o życie ludzkie".

- Krzysztof zawsze pamiętał (pomoc i opiekę udzieloną w szpitalu - przyp. red.). Ilekroć z rodziną przyjeżdżał do Bydgoszczy, dzwoniliśmy do siebie i spotykaliśmy się na przykład przy lunchu, żeby zamienić parę słów. Z Krzysztofem de facto można było rozmawiać o wszystkim. Był bardzo dowcipny, w lot łapał dwuznaczność słów, miał świetne powiedzenia. Później nasze spotkania przerodziły się we współpracę na polu muzycznym - dodaje doktor Świtoński.

Płyta i piosenka „Horyzont” jak epitafium dla Krzysztofa Krawczyka

Doktora Macieja Świtońskiego zapytałam jako muzyka, czy w jego sercu i duszy rodzi się już melodia nowej piosenki, którą chciałby zadedykować swemu świętej pamięci przyjacielowi.

- Myślę, że przyjdzie jeszcze czas na epitafia, choć z perspektywy tego, co wydarzyło się, mogę powiedzieć, że moje epitafium dla Krzysztofa to piosenka „Horyzont”. Nie doprecyzowując, a jednocześnie mając świadomość pewnej policzalności naszych dni, w piosence tej jest pewna ocena przeszłości i patrzenia, co jeszcze nam zostało, i co możemy uczynić. Tak też było z Krzysztofem, dlatego pożegnaliśmy go płytą „Horyzont” - odpowiada Maciej Świtoński, który po chwili namysłu jednak dodaje:

- Zainspirowała mnie pani tym pytaniem. Jeśli takowa piosenka pojawi się, może się pani czuć matką tego pomysłu...

„Horyzont” tytułowa piosenka z albumu Krzysztofa Krawczyka, wydanego 23.10.2020 r.

Wiem, trudno jest spoglądać wstecz
i bardzo trudno iść do przodu
Każdego zmierzchu znika świat
w nicości gdzieś czeka do wschodu
Przesuwam w palcach serię zdjęć,
dotykam tego, czego już nie ma,
więc teraz wstaję jeszcze raz
nie mam już nic, nic do stracenia...

A teraz bardzo głośno wołam cię
niczego nie żal, nie oglądam się
Z zysków i strat kiedyś rozliczę się
jeszcze nie dziś, jeszcze nie wołaj mnie
Horyzont wzywa za swój brzeg
do niego ciągle podążamy
jedyna droga, jeden cel
idziemy wciąż i wciąż czekam

A teraz bardzo głośno wołam cię
niczego nie żal, nie oglądam się
Z zysków i strat kiedyś rozliczę się
jeszcze nie dziś, jeszcze nie wołaj mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo