Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Baba z fochami

Justyna Król
Po 20 latach życia w cieniu męża, trudno nagle powiedzieć: Stop, chcę inaczej! Ale da się to zrobić. - Z Magdaleną Markowską*, psycholożką, mediatorką, trenerką biznesu, rozmawia Justyna Król

Co właściwie oznacza to modne dziś słowo „asertywność”?
Mówienie „nie” tak, aby nie zranić nikogo. Czasem wyrażanie krytyki, emocji i postaw. Na pewno jest to jedna z kluczowych kompetencji społecznych, choć bywa trochę niewdzięczna.

Dlaczego?
Osoby asertywne - odmawiające, niechcące czegoś zrobić - często są odbierane negatywnie, jako aroganckie lub po prostu egoistyczne.

Mimo to dobrze być asertywnym w dzisiejszym świecie?
Tak, ta umiejętność przydaje się i w życiu zawodowym, i w prywatnym. Nie zmienia to faktu, że jest to trudna sztuka i wiele z nas musi się jej po prostu nauczyć. Świadomie powiedziałam „wiele”, a nie „wielu”, bo panowie jakoś tej asertywności nie poszukują. Nawet jeśli jej nie mają, zwykle nie odczuwają tego.

Z czego wynika brak asertywności u kobiet?
Pewne predyspozycje bądź ich brak sprawiają, że mamy jej w sobie więcej lub mniej. Nie rodzimy się z tymi kompetencjami, ale możemy je kształtować przez całe życie. Zaczynamy już w dzieciństwie. Dużo zależy od wychowania, od tego, w jakim środowisku dorastaliśmy, jak traktowali nas rodzice, czego od nas oczekiwali, czy w szkole mieliśmy prawo do wypowiadania się, sprzeciwiania. Niestety z dziewczynkami wiązano dawniej zupełnie inne oczekiwania.

Czyli nóżki razem, rączki na kolanka?
Właśnie, dziewczynce nie wypadało mówić „nie”. Miała nosić białe rajstopki i ich nie wybrudzić. Chłopcom wolno było więcej, stąd ich dzisiejsza pewność siebie.

W związku z tym asertywni mężczyźni są szanowani, a kobiety bywają sprowadzane do parteru, bo przecież powinny być do rany przyłóż?
Tak, pokutuje tu stereotyp kobiety ciepłej, sympatycznej, rodzinnej, najlepiej godzącej się na wszystko, rezygnującej z siebie. Jeśli taka kobieta nagle, po 10 latach uległości powie: „Nie zrobię tego”, facet - czy to mąż, czy szef - pomyśli: „Zwariowała!” Dlatego kobiety boją się mówić wprost, tłumaczą się, jeśli czegoś nie chcą zrobić. Nie czują, że mają prawo myśleć i czuć inaczej, niż jest im to narzucone.

I kłamią?
Kłamią. Łatwiej im skłamać, że ciocia z Acapulco przyjeżdża i nie mogą przyjść, niż powiedzieć szczerze: „Nie mam ochoty, nie będzie mnie, jestem zmęczona, nie mam humoru”.

Na naukę mówienia „nie” nigdy nie jest za późno?
Nie. Wiele pań latami żyje, schodząc innym z drogi. Są uległe, bo tak je nauczono. Obecnie faktycznie dużo się o asertywności mówi i pisze, więc nasza świadomość wzrasta. Dzięki temu coraz więcej kobiet inwestuje w siebie i próbuje poprzez szkolenia bądź warsztaty zmienić podejście do życia, właśnie na tej płaszczyźnie. Po 20 latach życia w cieniu męża, trudno nagle powiedzieć: „Stop, chcę inaczej!”. Ale da się to zrobić.

Panowie w ogóle nie biorą udziału w tego typu warsztatach?
Bardzo rzadko. Albo są tak asertywni, że tego nie potrzebują, albo w ogóle nie chcą rozwijać kompetencji miękkich. Mężczyźni wolą twarde umiejętności, argumenty. Nie bez powodu kojarzą się z dobrymi negocjatorami, przez co też - siłą rzeczy - z osobami asertywnymi, które nie owijają w bawełnę. Z reguły mają też wyższe poczucie własnej wartości.

A ono przekłada się na asertywność?
Bardzo. Przez zaniżone poczucie własnej wartości kobiety też mniej agresywnie podbijają rynek zawodowy. Podczas indywidualnych konsultacji przyznają, że często są pełne obaw, lęków, nie wiedzą, czy podjąć jakąś decyzję. I stoją w miejscu, bo tak jest po prostu bezpieczniej. A kompetencji zawodowych wcale im nie brakuje.

Są tak samo dobrymi fachowcami i specjalistami, ale nie potrafią zdobyć wymarzonej pracy?
Owszem. Eksperci od rekrutacji podkreślają, że zdobywamy pracę w 70 procentach ze względu na swoje kompetencje twarde, czyli umiejętności zawodowe, a w 30 procentach ze względu na kompetencje społeczne. Pracodawcy szukają więc też w jakiejś części ludzi twórczych i asertywnych. Natomiast, co ciekawe, potem te cechy są jeszcze ważniejsze - statystyki wskazują, że tracimy pracę w 70 proc. ze względu na brak umiejętności społecznych, nie tych czysto zawodowych.

Statystyki pokazują również, że mężczyzna aplikuje na stanowisko, jeśli spełnia zaledwie 60 procent wymagań, a kobieta dopiero przy 90 procentach.
Tu znowu wracamy do poczucia własnej wartości. Na szczęście to się powoli zmienia. Panie walczą o swoje miejsce w społeczeństwie i na rynku pracy też to zaczyna być widoczne.

Ile czasu potrzeba, by się asertywności wyuczyć?
Zależy od osobowości. Jednym wystarczy jedno ośmiogodzinne szkolenie, innym trzeba wielu takich spotkań. Łatwiej będzie nauczyć się asertywności ekstrawertykowi niż introwertykowi. Są jednak i osoby, które mają postawę bierną i jest im z tym dobrze! Nic więc na siłę. Takie działanie musi wyjść od nas.

Zmieniamy się, ale nadal kobiety i mężczyźni na tych samych stanowiskach rzadko zarabiają tyle samo.
Niestety. Często czując wartość mężczyzny szefa, nie wierzymy we własne umiejętności, możliwość mówienia o naszych żądaniach, prawach. Godzimy się na daną propozycję - pensję, stanowisko - ciesząc się, że w ogóle nas doceniono. Przerwanie tego wymaga pracy, m.in. nad komunikatywnością, zdolnością negocjowania, asertywnością, zarządzaniem swoim czasem. Reasumując - podniesieniem poczucia własnej wartości poprzez zadbanie
o wzrost kompetencji miękkich.

Zwykle słabo negocjujemy?
Jeśli w ogóle. Boimy się wyśmiania, a często nie jesteśmy też do tego przygotowane.

Na pytanie: „Ile chce pani zarabiać?”, nie wypada odpowiedzieć: „Tyle samo, co mężczyzna na tym stanowisku”?
Taka odpowiedź byłaby ryzykowna, z jednej strony mówi o pewności siebie, posiadaniu świadomości swej wartości, z drugiej może mówić o niechęci do mężczyzn.

To jak zawalczyć, gdy chcemy podwyżki?
Musimy podać konkretne argumenty, twarde fakty, tylko wtedy możemy negocjować. Trzeba być rzeczową i konkretną, aby emocje, które nam podpowiada nasza gospodarka hormonalna, nie wypłynęły na przebieg rozmowy.

W którym momencie kobiety zaczynają walczyć?
Dzieje się to wtedy, gdy zaczynają myśleć: kurczę, na wszystko się ciągle zgadzam, w pracy nie mogę wynegocjować awansu, w domu nie mam nic do powiedzenia, bo mąż zawsze wie lepiej… Takie panie do mnie trafiają. Zauważają jakiś brak lub płaszczyznę, na której chcą się rozwijać.

Co się dzieje w domu, gdy faktycznie kobieta po latach zaczyna mówić, że chciałaby np. rozwijać się lub wrócić do pracy?
Mąż myśli: tyle lat było dobrze, a teraz co? Będzie zdezorientowany. Ona powinna umieć obronić swoje stanowisko. Wytłumaczyć, że teraz jest wiele sprzyjających czynników: odchowałam dzieci, mam czas, energię. I to często działa.

Dlaczego w ogóle musi dochodzić do tego momentu krytycznego?
Szybka ciąża, budowa domu, brak finansów. Kobieta rezygnuje z siebie, ale jej pragnienia są środku, drzemią i kiedyś się budzą na nowo. Naturalne w naszej kulturze jest to, że kobieta rodzi dziecko i przy nim zostaje, a mąż robi karierę, zarabia pieniądze. To smutne, ale przez ten fakt bywa, że kobiety dziecko postrzegają jako przeszkodę w realizacji swych marzeń. Natomiast w dużej części jest to po prostu kwestia dobrej organizacji swojego czasu, wyznaczania priorytetów, wsparcia drugiej osoby.

Na przykład zatrudnienia niani do kilkumiesięcznego dziecka?
Tak, tylko co usłyszy taka kobieta? „Nikt nie zajmie się dzieckiem tak jak ty! Obca kobieta
ma wychowywać twoje dziecko? Przecież musicie jej zapłacić prawie tyle, ile wyniesie
twoja pensja…”. I kobieta rezygnuje z siebie. Zapomina o tym, co jeszcze chciała robić.

W takich sytuacjach zdarza się kompromis?
Można ustalić z mężem: OK, będę z dzieckiem, ale do tego konkretnego momentu, powiedzmy aż skończy półtora roku czy dwa lata. Potem trzeba konsekwentnie się tego trzymać, nie przedłużać. Nie zawsze się to udaje. Jeżeli żyjemy z człowiekiem, dla którego pieniądze i dobra materialne są najważniejsze i nie dostrzega on innych korzyści z powrotu kobiety do pracy, to będzie trudno się skomunikować. Niestety, nie każdy potrafi wczuć się w rolę drugiej osoby. Prawda jest taka, że bycie z dzieckiem to nie jest tylko sielanka, dzieci wywołują też skrajne emocje, które mogą doprowadzić nawet do depresji.

A presja społeczna też jest duża...
Oj, tak. Presja rodziny, koleżanek, społeczeństwa… Najsmutniejsze, że często przede wszystkim innych kobiet. I poddawanie się presji przekłada się na życie całej rodziny. Kobieta robi wszystko, mężczyzna tylko zarabia pieniądze… i w dodatku to on się liczy najbardziej. Nasz błąd.

Dlaczego nasz?
Pracujemy na to od początku związku. Zachowania negatywne są tak samo wyuczalne jak pozytywne. Mamy na to wpływ. Kobieta, chcąc wywrzeć wrażenie na swoim potencjalnym przyszłym mężu, często robi to, co narzucają normy społeczne, a więc gotuje, sprząta, stara
się zawsze pięknie wyglądać. Dla niego. Tylko, że po 15 latach ona się zmęczy tą gonitwą. Gdyby od początku było inaczej, on pewnie by się w tym odnalazł. Często to my wyrabiamy w facetach nawyk nicnierobienia.

Jak temu zaradzić?
Uzupełniajmy się. Ja wypiorę, a ty wyprasuj. Ja ugotuję, ty zrób zakupy. Ja będę dziecko ubierać, a ty je kąp. I tutaj potrzebna nam asertywność. Komunikowanie siebie, mówienie o swoich emocjach. Jest to trudne, ale warto. Sygnalizujmy więc: jest mi smutno, jestem zła, ale też np.: jestem zadowolona, radosna, jestem dumna z ciebie - rzadko się o tym mówi. Zamiast tego są formułki typu: wynieś śmieci, zakupy byś zrobił…

Boimy się też mówić, że chciałybyśmy rozmawiać…
Tak, a to ważna potrzeba. Tymczasem tłumaczymy sobie, że powinnyśmy być zadowolone. Boimy się tej łatki „baba z fochami”. Jest duży opór przed byciem miękką, mówiącą o emocjach kobietą, by nie zostać potraktowaną jak wariatka, która ciągle czegoś chce. A nad tym naprawdę można popracować.

*Magdalena Markowska

Absolwentka psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego oraz Moderatorskiej Zaawansowanej Szkoły Trenerów Biznesu. Obecnie doktorantka na Wydziale Psychologii Polskiej Akademii Nauk. Wykłada na UKW i WSG w Bydgoszczy, jest członkinią Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!