Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktorskie trio "žObławy" w Bydgoszczy

Dominika Kucharska
- Gdy kręciliśmy ostatnią scenę było minus 10 stopni, a ja stałem bez koszulki - wspominał wczoraj Marcin Dorociński. Film Marcina Krzyształowicza poluje na Złotą Żabę w konkursie głównym festiwalu.

- Gdy kręciliśmy ostatnią scenę było minus 10 stopni, a ja stałem bez koszulki - wspominał wczoraj Marcin Dorociński. Film Marcina Krzyształowicza poluje na Złotą Żabę w konkursie głównym festiwalu.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200607" sub="W konferencji prasowej po pokazie „Obławy” uczestniczyli Marcin Dorociński, Sonia Bohosiewicz i Weronika Rosati. Fot.: Tymon Markowski">

Oj, przyszło im się trochę ponudzić... Kiedy reżyser i operator Arkadiusz Tomiak byli zasypywani pytaniami od publiczności, aktorzy bawili się komórkami albo ze skupieniem wypatrywali architektonicznych szczegółów sali konferencyjnej w Operze Nova (w tym drugim specjalistą okazał się Marcin Dorociński). Na pierwsze pytanie skierowane do aktorów sala zareagowała brawami. <!** reklama>

Na planie „Obławy” było zimno - tu aktorzy pozostawali zgodni. No może z wyjątkiem Soni Bohosiewicz, która stwierdziła, że właściwie to przyszła na gotowe. - Weronika i Marcin mieli zdecydowanie gorzej. Na plan musieli iść 40 minut pod górę, a moje sceny były kręcone w ciepłym domu.

Jak zwykle pieczołowicie wystylizowana Weronika Rosati, odgarniając burzę loków, wspominała, że ogromnym wyzwaniem dla całego zespołu było to, aby nie zepsuć dobrego scenariusza. - Zimno, wysiłek plus skupienie... Na planie nie było żartów czy pogaduszek.

Gdy podobną kwestię wygłosił Marcin Dorociński, reżyser postanowi zaprotestować. - To, co mówią, trzeba podzielić przez dziesięć. Były żarty i wcale nie było tak zimno - zapewniał Krzyształowicz. - Nawet na konferencji chce nami kierować - skwitowali żartobliwie aktorzy, którzy jednak zgodzili się, że zawsze mogli liczyć na jajecznicę i gorący rosół.

Punktem wyjściowym scenariusza filmu, który nota bene powstał w dwa dni, były wojenne losy ojca reżysera. Adam Krzyształowicz był kapralem Armii Krajowej o pseudonimie Wydra.

„Obława” przenosi widzów do jesieni 1943 roku. Las, wilgotna ściółka i nocne przymrozki przypominające o zbliżającej się zimie... Pośród drzew i gnijących liści wegetuje mały oddział dywersyjny zbrojnego podziemia, zajmujący się likwidowaniem hitlerowców i konfidentów. - Chciałem, aby ta historia miała wiele elementów fantazji, sennego marzenia. To nie jest film realistyczny, to nie jest dokument. Prawdziwe wydarzenia to jakieś 20 procent filmu. Reszta jest próbą domyślania historii - wyjaśniał reżyser.

Psychologiczna dwoistość każdej postaci była wyzwaniem aktorskim, ale nie lada zadanie pastwiono także przed operatorem. Arkadiusz Tomiak zapewnił jednak, że w scenariuszu zakochał się po pierwszym przeczytaniu. - Moja żona powiedziała: „Rób ten film”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!