1 sierpnia 1944 r. w szeregach powstańczej armii byli też bydgoszczanie [zdjęcia]
Henryk Olczak, ps. "Kajtek" (1932-2014)
Miał 12 lat i siedem miesięcy, gdy w stolicy wybuchło powstanie. Należał do IV Zgrupowania "Gurt", pluton 146.
Gdy wybiła godzina "W", było jak w powstańczej pieśni, do której słowa napisał Stanisław Ryszard Dobrowolski. Warszawskie dzieci poszły w bój, by bić się o każdy kamień.
- Byłem niewielkiego wzrostu, mogłem się przemknąć tam, gdzie dorosły nie miał szans – opowiadał mi pan Henryk w 2007 roku. Tacy jak on nie musieli strzelać - wystarczyło, że nosili butelki z benzyną, granaty, a także pocztę powstańczą.
- W początkowej fazie powstania byłem łącznikiem między Śródmieściem a Mokotowem. Docierałem w okolice Rakowieckiej i Madalińskiego. Tylko raz, w pobliżu gmachu Politechniki, powstańcy wsadzili mnie do kanału. Miałem tą drogą dostarczyć meldunek - wspominał.
Kilka razy kierowano "Kajtka" do rozpoznania zrzutów alianckich na Starym Mieście. W trakcie ośmiu powstańczych tygodni był dwu-krotnie ranny (na szczęście drugi raz niegroźnie). Wyszedł z burzonego i palonego przez Niemców miasta razem z cywilami. Życie uratował mu kolejarz Antoni Chudzik, który przechowywał go w swoim mieszkaniu w Lodzi do 1945 r.
Bydgoski rozdział życia pana Henryka znaczony był pracą w służbie zdrowia. Był współtwórcą lokalnego ZPW i jego prezesem (po śmierci prof. Jana Domaniewskiego). Henryk Olczak bardzo chętnie spotykał się z młodzieżą, przekazując kolejnym rocznikom historię powstania, którego był nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem.